Sprzedawcy energii chcieliby zatwierdzenia wyższych taryf. Wnioski do Urzędu Regulacji Energetyki złożyli jeszcze przed wybuchem pandemii, a więc w zupełnie innych warunkach gospodarczych. Prezes URE chciałby, aby odbiorcy nie musieli w tym roku doświadczać podwyżek, ale czy to się uda, dowiemy się po zakończeniu postępowań – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Enea i PGE Obrót miały zatwierdzone taryfy tylko na pierwszy kwartał, bo same chciały, ale ponieważ postępowanie w sprawie nowych taryf dla nich nie zakończyło się przez 1 kwietnia, to nadal obowiązuje stawka z pierwszego kwartału. Energa Obrót i Tauron Sprzedaż złożyły wnioski o zmianę taryfy, choć miały zatwierdzone wnioski na cały rok. Zgodnie z prawem mogą tak zrobić, jeśli uznają taki krok za uzasadniony warunkami rynkowymi i zmianą kosztów prowadzenia działalności. Ceny na Towarowej Giełdzie Energii spadły (13 marca magawatogodzina kosztowała 240 zł, na początku kwietnia ok. 215 zł).
Spółki obrotu nie chciały komentować toczącego się postępowania, ale dziennikarze "DGP" ustalili nieoficjalnie, że część kontraktów na ten rok dla bezpieczeństwa została zawarta z wyprzedzeniem, czyli jeszcze zanim spadły ceny na rynku hurtowym.
Dotychczas obowiązujące taryfy dla gospodarstw domowych zostały zatwierdzone przez prezesa URE na przełomie 2019 i 2020 r., a poprzedziły to bardzo długie negocjacje z dostawcami prądu. Taryfy dla nich wzrosły o 11,6 proc., choć odbiorcom indywidualnym mieszczącym się w pierwszym progu dochodowym będzie przysługiwać zryczałtowana rekompensata podwyżek od rządu.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem