"Wpuśćcie nas wreszcie do domów i do pracy!" - pod takimi hasłami od piątku protestują mieszkańcy pogranicza polsko-niemieckiego.
Jakie są ich postulaty? Chcą, żeby rząd zniósł restrykcje w poruszaniu się między Polską a Niemcami. Od połowy kwietnia każdy, kto przekracza granicę, musi odbyć w Polsce 14-dniową kwarantannę.
To gigantyczny problem dla Polaków, którzy codziennie dojeżdżają do pracy w Niemczech. A szacuje się, że takich osób może być nawet kilkadziesiąt tysięcy. Od kiedy rząd wprowadził nowe obostrzenia, tacy pracownicy stanęli przed wyborem - albo mogli pozostać w Polsce, ale stracić źródło dochodu, albo przenieść się do Niemiec - i stracić kontakt z bliskimi.
Sprawą zainteresowali się Niemcy, którzy są pod tym względem znacznie mniej restrykcyjni niż polski rząd.
"Strona niemiecka rozumie kontrole graniczne, które wprowadziła Polska, ale musimy również pamiętać, że granica przecina wspólny region gospodarczy" - podkreślił w liście do polskich władz premier Brandenburgii i koordynator rządu w Berlinie do spraw współpracy polsko-niemieckiej Dietmar Woidke, cytowany przez PAP.
"Moim zdaniem, osoby dojeżdżające do pracy powinny mieć możliwość dotarcia do swojego miejsca zatrudnienia po drugiej stronie granicy" - pisał Woidke do Bartosza Grodeckiego, który jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W liście zwrócił się o to, aby razem "ściśle koordynować sprawy dotyczące regionu przygranicznego".
Według wyliczeń niemieckiej Izby Przemysłowo-handlowej około 25 tys. osób stale przekracza granicę polsko-niemiecką w związku z pracą na terenie Brandenburgii lub w Berlinie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie