Eugeniusz Gatnar z nadania Senatu oraz Łukasz Hardt z ramienia prezydenta są już na wylocie z Rady Polityki Pieniężnej. Temu drugiemu kadencja kończy się dokładnie 20 lutego tego roku. Ekonomiści na łamach "Rzeczpospolitej" podsumowali swoją 6-letnią kadencję, nie szczędząc gorzkich słów pod adresem Narodowego Banku Polskiego i jego działań ws. inflacji w Polsce.
Członkowie Rady Polityki Pieniężnej biją się w piersi
Ich zdaniem stopy procentowe były przez cały okres pandemii zbyt niskie, a później zbyt późno zaczęto je podnosić.
"Drastycznie spadająca realna stopa procentowa skutkowała erozją wartości złotego i poszukiwaniem przez Polaków innych alternatywnych aktywów. Stały się nimi głównie mieszkania, stąd wzrost ich cen i wzrost popytu na kredyty hipoteczne, które finansowały te zakupy, zwłaszcza, że WIBOR3M kształtował się wtedy na poziomie ok. 0,2 proc. Trzeba przypomnieć, że od czerwca 2020 roku do października 2021 roku zaciągnięto 408 tys. nowych kredytów mieszkaniowych o wartości 126,4 mld zł, co stanowi 15 proc. aktywnych umów tego rodzaju. To może w przyszłości wpływać negatywnie na stabilność sektora finansowego w Polsce" - ostrzegają ekonomiści. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Ich zdaniem niestety, ten popyt na kredyty wspierały również wypowiedzi niektórych członków Rady, mówiące, że nie ma inflacji (bo miesięczne zmiany CPI są niewielkie), lub że inflacja jest przejściowa i sama spadnie, czy też to, że jest ona niemonetarna i RPP nic nie może z nią zrobić, i że podwyżka stóp byłaby "szkolnym błędem".
Ekonomiści tym samym biją w NBP i jego działania. Ale to nie koniec.
Banknot 1000 zł? Nie w takim czasie
Hardt i Gatnar krytykują również stymulowanie oczekiwań inflacyjnych, a nie ich wygaszanie, szczególnie już w roku 2021 r., kiedy galopująca inflacja zaczynała swój złowieszczy rajd.
"(...) NBP prowadził komunikację stymulującą wzrost oczekiwań inflacyjnych i jeszcze na początku października pojawiła się propozycja rozważenia wprowadzenia do obiegu banknotu o nominale 1000 zł, a wcześniej sugestia, że inflacja nie jest problemem dopóki jej dynamika jest niższa od tempa wzrostu płac. W świetle najlepszej dostępnej wiedzy, komunikacja banku centralnego ukierunkowana na zarządzanie oczekiwaniami inflacyjnymi jest niesłychanie istotna i często może wręcz zastąpić zmianę samych parametrów polityki pieniężnej" - przekonują.
Członkowie RPP zadają kłam rządowi
Co więcej, ekonomiści zadają kłam twierdzeniom rządu, że inflacja przyszła do nas z zewnątrz i władze nic nie mogą z tym fantem zrobić. Według członków RPP sytuacja inflacyjna zaczęła istotnie zmieniać się już w 2019 r., kiedy roczna dynamika cen wzrosła z poziomu 0,7 proc. w styczniu do 3,4 proc. w grudniu, aby osiągnąć maksimum na poziomie 4,7 proc. w lutym 2020 r. (w strefie euro inflacja wyniosła wtedy 1,2 proc.).
Jednocześnie oczekiwania inflacyjne wzrosły do historycznie wysokich wartości i na przełomie 2019 i 2020 r. pojawiły się pierwsze symptomy rozpoczęcia się procesu ich odkotwiczania. Cechą charakterystyczną zjawisk inflacyjnych w tamtym okresie było to, że silny był w nich komponent krajowej presji popytowej. W okresie nieco ponad roku wskaźnik inflacji dóbr pozostających pod wpływem krajowej koniunktury wzrósł z 2 proc. do ok. 6 proc. Jednocześnie kondycja gospodarki była dobra, a bezrobocie znajdowało się na historycznie niskim poziomie. Widząc narastającą presję inflacyjną, mogącą skutkować ryzykiem trwałego przekroczenia celu inflacyjnego, jeden z nas (E. Gatnar) złożył w lipcu 2019 r. wniosek o podniesienie stopy referencyjnej o 25 punktów bazowych. Propozycja została odrzucona.
Z dzisiejszej perspektywy, tłumaczą ekonomiści, "widać tym bardziej wyraźnie, że przesłanki stojące za tym wnioskiem były zasadne".
"Natomiast w styczniu 2020 r. drugi z nas (Ł. Hardt), opowiadający się wcześniej za reakcją bardziej komunikacyjną ze strony NBP, widząc jej brak, złożył wniosek o podwyżkę kosztu pieniądza o 15 punktów bazowych. Propozycja ta została również odrzucona. Gdyby wtedy polityka pieniężna została ostrożnie zacieśniona, to Rada byłaby teraz w łatwiejszej sytuacji decyzyjnej, bo mogłaby wiarygodnie komunikować, że w wyjątkowym pandemicznym okresie decyduje się na większą tolerancję dla inflacji, bo w warunkach normalnych takiej nadmiernej tolerancji nie ma. Rada taką nadmierną tolerancję miała, co jest jednym z czynników podwyższających niezbędny do osiągnięcia poziom stopy procentowej w bieżącym cyklu zacieśniania warunków monetarnych" - podsumowują Eugeniusz Gatnar i Łukasz Hardt.