W lipcu Ukraina i Federacja Rosyjska podpisały dwie umowy lustrzane z Turcją i ONZ, które odblokowały trzy ukraińskie porty: Odessę, Czarnomorsk oraz Piwdennyj. Dzięki temu zaatakowany przez reżim Putina kraj mógł sprawniej eksportować swoje produkty spożywcze i rolne, które są kluczowe m.in. dla Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej.
Porozumienia miały obowiązywać do 19 listopada, ale świat liczył na to, że tzw. umowy zbożowe zostaną przedłużone. Niewiele jednak wskazuje na to, że tak się stanie. W sobotę doszło do ataku na statki Floty Czarnomorskiej w okupowanym Sewastopolu. Rosja odpowiedziała zawieszeniem układu.
Do sprawy odniósł się Joe Biden. - Decyzja Rosji o zawieszeniu udziału w umowie zbożowej z Ukrainą sporządzonej za pośrednictwem ONZ jest oburzająca - powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych, którego cytuje agencja Reutera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna w Ukrainie. Apel o stanowczą reakcję po zawieszeniu umowy zbożowej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w sobotę wieczorem o stanowczą reakcję międzynarodową - w tym na poziomie ONZ i G20 - na zawieszenie udziału w tzw. inicjatywie zbożowej przez Federację Rosyjską.
- Dziś z Rosji wybrzmiało dosyć przewidywalne oświadczenie w sprawie tego, że ostatecznie burzy eksportową inicjatywę zbożową. Ale w rzeczywistości to nie jest ich dzisiejsza decyzja - skomentował Zełenski.
Według prezydenta Ukrainy Kreml "zaczął świadomie zaostrzać kryzys żywnościowy już we wrześniu, kiedy zablokowała ruch statków" z ukraińską żywnością. Przekazał, że wówczas w tzw. korytarzu zbożowym powstał zator składający się ze 176 statków, które nie mogą płynąć według wyznaczonej trasy.
Zełenski zaznaczył, że na pokładach tych statków jest żywność dla ponad 7 mln ludzi. Niektóre jednostki czekają już od trzech tygodni. Tymczasem amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) ocenił w najnowszym raporcie, że za atakiem na rosyjski okręt w Sewastopolu stoją siły ukraińskie. Podkreślono, że takie operacje w czasie konfliktu są uprawnionymi działaniami wojennymi, a nie "terroryzmem", jak twierdzi Rosja.