Europejczycy mają powód do troski i niepokoju. Powodem są ciągłe pogróżki prezydenta USA dotyczące dodatkowych ceł, utrzymująca się wojna handlowa między USA i Chinami oraz brexit wraz z wszystkimi jego niepewnościami. Do tego nad europejską unią walutową wciąż cieniem kładą się następstwa kryzysu finansowego i zadłużenia.
W opinii Gabriela Felbermayra, szefa Instytutu Gospodarki Światowej z Kilonii wzrost populistów w niektórych krajach UE oraz narastająca polaryzacja mogą utrudnić "znalezienie konstruktywnych rozwiązań". W tym kontekście szczególnie niepokojące są wyniki wyborów do PE we Francji i Włoszech. – Tym samym trudniej będzie ukończyć budowę rynku wewnętrznego oraz zawrzeć z innymi krajami i regionami umowy handlowe. Z powodu wyniku wyborczego rośnie zagrożenie dla stabilności UE oraz jej potencjału gospodarczego – uważa ekspert.
Podobnie ocenia to Joerg Kraemer, główny ekonomista Commerzbanku. Jego zdaniem "ze względu na wynik wyborów europejskich problemy europejskie nie staną się rzeczywiście łatwiejsze do rozwiązania". Wynik ten "nie jest szokujący", gdyż jest kontynuacją znanych, problematycznych trendów.
Według Kraemera "jeszcze trudniej będzie w UE znaleźć większość". To obciąża negocjacje handlowe z USA, które na końcu nałożą pewnie cła na samochody. Dobry rezultat, który osiągnęła włoska Liga zaostrzy, zdaniem eksperta, konflikt ws. unijnego budżetu. "Pomimo to rynek dewizowy reaguje umiarkowanie, gdyż zwycięstwo eurosceptyków okazało się mniejsze niż się obawiano".
Natomiast ekspert ds. europejskich w Deutsche Bank Research Kevin Koerner pomimo wzrostu liczby eurosceptyków w PE dopatruje się w wyraźnie wyższej frekwencji wyborczej "pozytywnego wzrostu zainteresowania wyborców Unią Europejską".
Jednak trudna sytuacja większościowa będzie miała wpływ na następne tygodnie. Długotrwałe spory między Radą Europejską i Parlamentem Europejskim oraz intensywne negocjacje nt. atrakcyjnych miejsc pracy między szefami państw i rządów mogą doprowadzić do opóźnienia powołania nowej KE nawet po październiku. Zdaniem Koernera "postawiłoby to w złym świetle zdolność UE do podejmowania konstruktywnych decyzji politycznych. A to z kolei mogłoby się odbić na zaufaniu rynków finansowych do europejskiej waluty".
Mniejszy wzrost gospodarczy
W drugiej połowie 2018 r. potencjał gospodarczy Europejczyków wzrósł tylko minimalnie. Niemcy, największa gospodarka narodowa Starego Kontynentu, uniknęła o włos recesji. Kilka dni przed eurowyborami Europejski Urząd Statystyczny Eurostat mógł przynajmniej odwołać alarm. W trzech pierwszych miesiącach roku doszło do ożywienia gospodarczego. W UE odnotowano wzrost o 0,5, w Niemczech o 0,4 proc.
To jednak „żaden powód do odwołania alarmu”, jak w nietypowo ostrożny sposób skomentował minister gospodarki Niemiec Peter Altmeier (CDU)
. Podobnie ocenia sytuację KE. Wg opublikowanej przez nią w maju prognozy koniunktury gospodarczej trzeba liczyć się w bieżącym roku w Europie z wyraźnym osłabieniem wzrostu gospodarczego. Tak powściągliwe oczekiwania w Europie są odbiciem prognoz nt. wzrostu i handlu na świecie, które opublikował Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz inne organizacje. Jak argumentują one, jeśli gospodarce światowej gorzej się powodzi, odczuwają to także Europejczycy.
Jak wynika z raportu KE, Unia, a szczególnie strefa euro są "w wysokim stopniu uzależnione od zewnętrznego zapotrzebowania". A spadek nastrojów pogłębia się w miarę jak dochodzą do tego problemy wewnętrzne. "Zaliczane są do nich kryzysy w przemyśle samochodowym, napięcia społeczne, niepewność polityczna oraz brexit". Odpowiednio do tego wyglądają prognozy gospodarcze.
Dla Niemiec zależnych od eksportu, z osłabioną branżą samochodową, przewidują one wzrost na poziomie 0,5 proc. Dla Włoch rządzonych przez lewicowych i prawicowych populistów wyniesie on 0,1 proc. Natomiast pomimo demonstracji "żółtych kamizelek" porównywalnie dobrze prognozy te wypadają dla Francji i wynoszą 1,3 proc.
Akurat Polska i Węgry
Największy wzrost (4,2 proc.) KE przewiduje dla Polski – kraju, przeciwko którego rządowi Komisja wszczęła postępowanie o naruszenie praw UE. Również wysoka (3,7 proc.) jest prognoza dla Węgier, których premierowi Victorowi Orbanowi także zarzuca się naruszanie zasad demokracji. Takie dane w tle łatwiej pozwoliły prowadzić walkę wyborczą.
KE w swoim raporcie pozytywnie ocenia stabilny popyt na rynkach większości unijnych krajów. I jak podkreśla nie zależy to wyłącznie od rosnących wynagrodzeń i stabilnych danych dot. rynku pracy, lecz w przypadku Polski, Węgier oraz innych krajów Europy Wschodniej także od stałego dopływu miliardowej wysokości środków finansowych z Brukseli.
W Niemczech, Holandii, a także w Polsce i na Węgrzech bezrobocie jest wyjątkowo niskie. Problematyczna sytuacja utrzymuje się przede wszystkim w Grecji, we Włoszech oraz w Hiszpanii.
Komisja Europejska spodziewa się, że w bieżącym roku stopa bezrobocia w strefie euro osiągnie poziom 7,7 proc. oraz 6,5 proc. w pozostałych krajach UE włącznie z Wielką Brytanią. Także w 2020 r. sytuacja na rynku pracy będzie się wciąż poprawiać, choć wolniej niż dotąd, aż osiągnięty zostanie poziom rzędu 7,3 proc. "niższy niż przed kryzysem finansowym w 2008 r.".
Niepewność także po wyborach
Ale także KE musi w końcu przyznać, że lista zagrożeń jest długa: konflikty handlowe, cła karne, spowalniająca gospodarka światowa oraz twardy brexit. Nawet czegoś takiego, jak odnowienia problemów w sektorze bankowym oraz obligacji państwowych nie da się wykluczyć.
W obliczu tych wszystkich zagrożeń, prawie nie dziwi, że wynik wyborów europejskich może sam stać się czynnikiem niepewności gospodarczej. Jeśli rządy nie obiorą po wyborach zrównoważonej polityki lub dojdzie do niepewności politycznej, wtedy wg raportu KE "istnieje ryzyko, że prywatni inwestorzy wycofają środki finansowe".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl