- Chcemy, by to zwolnienie obowiązywało do pierwszego progu podatkowego, niezależnie od rodzaju umowy, ale nie w przypadku przedsiębiorców. Chcemy uniknąć zarzewia patologii – powiedział Mateusz Morawiecki w rozmowie z WP.
W ten sposób odniósł się do pomysłu zmian w podatkach, które przedstawiła Teresa Czerwińska. Jego słowa oznaczają, że jej propozycja (ona sama mówiła o kalibracji pomysłów premiera) nie jest już aktualna.
- Tak jak zapowiadałem, obniżka będzie powszechna o 6 proc., czyli 1 punkt procentowy. Znacząca, także dla emerytów i dla wszystkich - dodał, mówiąc o obniżce PIT z 18 do 17 proc.
Jak dodał, cieszy się z tego, co zaproponowało Ministerstwo Finansów, bo "po to ono jest".
- Krótko mówiąc, jesteśmy na etapie konsultacji społecznych, ale będzie tak, jak zapowiedzieliśmy - stwierdził Morawiecki. Dodał, że nie będzie dodatkowego progu podatkowego na poziomie połowy obecnego.
Oznacza to, że cała zmiana, jaką minister Czerwińska zaproponowała, idzie do kosza. Realizowana będzie pierwotnie zapowiedziana reforma podatkowa.
Premier zapowiedział też zniesienie 30-krotności limitu składek na ZUS.
- Zniesienie limitu da budżetowi od ok. 3-4 mld zł. Tu podstawą nie jest cel fiskalny, ale zniesienie degresji, która jest obecna w polskim systemie – powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Jak dodał: - Dziś mamy degresywny system. Bogaty człowiek płaci niższą stawkę podatkową, licząc ZUS i stawki 18 i 32 proc., niż człowiek, który zarabia mniej.
Szef rządu wyjaśnił w rozmowie z redaktorem naczelnym Wirtualnej Polski Tomaszem Machałą i publicystą Marcinem Makowskim, dlaczego popiera progresywny systemem podatkowy.
- Liniowy oznacza, że proporcjonalnie bogaty człowiek płaci dużo mniejsze podatki od osoby, która mniej zarabia. To jest niesprawiedliwe – ripostował premier.
O co chodzi z limitem 30-krotności? Jest to górny pułap, po przekroczeniu którego przestaje się płacić składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
W tym roku jest to 142 950 zł - powyżej tek kwoty najlepiej opłacani pracownicy nie płacą składek.
Zniesienie tego limitu oznaczałoby, że od przyszłego roku 350 tys. najlepiej zarabiających zapłaci nawet kilkukrotnie wyższe składki niż obecnie. Pomysł krytykują przedsiębiorcy, a także sam ZUS. Co więcej, w listopadzie ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny odrzucił projekt.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl