Tarcia, kryzys, rozłam, groźba rządu mniejszościowego i nowych wyborów. Ustawa o ochronie zwierząt podzieliła Zjednoczoną Prawicę. Likwidacja branży futerkowej i ograniczenie uboju rytualnego w Polsce stały się pretekstem do starcia na linii Prawo i Sprawiedliwość - Porozumienie Jarosława Gowina - Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.
Solidarna Polska powiedziała "nie" ustawie. Jak głosowali posłowie Porozumienia? W większości wstrzymali się od głosu, co dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego i tak oznacza jedno: byli "przeciwko" jego ustawie. Wyjątek to Jadwiga Emilewicz, wicepremier i szef resortu rozwoju. Ona projekt poprła. Stanęła ramię w ramię z posłami PiS i Jarosławem Kaczyńskim, któremu akurat ta sprawa mocno leży na sercu.
W otoczeniu Jadwigi Emilewicz już huczy od plotek. "Zagłosowała tak, a nie inaczej, bo postawiła wyżej dobro koalicji" - mówi jeden z jej współpracowników. Choć sama ma liczne wątpliwości co do zasad likwidacji jednej z branż gospodarki, to nie chciała zaogniać konfliktu z PiS. I dziś, biorąc pod uwagę wydarzenia w Zjednoczonej Prawicy, może otwarcie mówić, że miała rację.
To jednak dla niektórych tylko wymówka. I nie do końca oddaje to, co się dzieje z pozycją samej Emilewicz. Prawda jest taka, że od kiedy trwają rozmowy o rekonstrukcji, walczy o swoje miejsce w rządzie. To jej być albo nie być.
- Jadwiga Emilewicz postawiła w zasadzie sprawę jasno i swoją polityczną przyszłość wiążę z Mateuszem Morawieckim. Nie z Jarosławem Gowinem, nie z Porozumieniem. Głosowanie można uznać za akt zapisania się do PiS - mówi money.pl prof. Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
- To bardzo ambitna osoba i nie myśli w kategoriach, co będzie za miesiąc, za pół roku. Ona układa już swoją ścieżkę na najbliższe trzy, a pewnie i więcej lat. Zdaje sobie doskonale sprawę, że to Mateusz Morawiecki jest nową gwiazdą polskiej prawicy i to Mateusz Morawiecki jest najbliżej schedy po Jarosławie Kaczyńskim - dodaje.
Jak wspomina, Jadwiga Emilewicz była jego studentką przed laty.
- Ostatni raz rozmawialiśmy może ze trzy lata temu. I już wtedy widziałem w niej polityczne zauroczenie premierem Mateuszem Morawieckim. Ostatnie miesiące pokazują, że to nie było chwilowe uczucie - mówi. I jak dodaje, trudno mówić o politycznej zdradzie. - Jarosław Gowin z pewnością od dawna wie, że ma wicepremiera zapisanego do obozu Mateusza Morawieckiego - mówi.
Szefa Porozumienia nie sposób zapytać o zdanie w tej kwestii, gdyż w piątek nie odbierał telefonów. Koledzy wicepremier Emilewicz z Porozumienia nie chcą komentować ostatniego głosowania.
Nie jest jednak tajemnicą, że wicepremier siedzi od dawna na gorącym krześle. Im głośniej mówi się o powrocie do rządu Jarosław Gowina, tym mniej pewna jest pozycja samej Emilewicz.
Zresztą ciosy w stronę wicepremier powędrowały również z otoczenia jej szefa. I tak np. pomysł podniesienia akcyzy na używane samochody zza granicy otwarcie skrytykował Michał Wypij, poseł i bliski współpracownik Gowina. Nie zasłaniał się nieznajomością wypowiedzi wicepremier Emilewicz (jak w zwyczaju mają politycy), nie kręcił. Wprost powiedział, że to zły pomysł. I to pomysł nie do zrealizowania.
Słabnąca pozycja Jadwigi Emilewicz wynika z prostej matematyki. Skoro ideą rekonstrukcji rządu jest ograniczenie liczby ministerstw, to koalicjanci będą mieli mniej resortów do podziału.
Jeżeli Gowin ma być w rządzie, to nie ma miejsca dla Emilewicz (przy założeniu, że redukcja ministerstw jest realna). I stąd pomysły samego Jarosława Gowina, by resort nauki i szkolnictwa wyższego (w którym szefem już był) połączyć z ministerstwem rozwoju. W ten sposób sam Jarosław Gowin miałby pod sobą jedną gigantyczną strukturę. A pomysł połączenia resortów uzasadniał korzyściami dla gospodarki. Bliższa współpraca naukowców z biznesem miałaby dać nowy impuls do rozwoju.
Emilewicz nie dość, że straciłaby stanowisko wicepremiera, to jeszcze straciłaby swój resort. I wcale nie ma zamiaru wylądować na stanowisku wiceministra. Co ciekawe, wśród ministrów związanych z Mateuszem Morawieckim można usłyszeć, że lepiej im się współpracuje z Emilewicz niż współpracowało z Jarosławem Gowinem.
- Chyba nie było u nas ustawy, w której Jarosław Gowin nie kwestionowałby części zapisów. To tylko opóźniało prace, ale i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie było znane ze zbyt dynamicznych projektów - wspomina jeden z wiceministrów.
Już na początku tygodnia radio "RMF FM" informowało, że Emilewicz była przekonywana do opuszczenia szeregów Porozumienia. Mogłaby zostać wtedy bezpartyjnym ministrem lub po prostu zapisać się do Prawa i Sprawiedliwości.