Przeciwnymi zatwierdzeniu tegoż raportu było 49,5 proc. akcjonariuszy – "za" zagłosowało 50,5 proc. Dzięki temu otworzyła się furtka dla O’Leary’ego do zakupu akcji za niemal 100 mln euro – podaje "Guardian".
Zgodnie z przyjętym raportem o wynagrodzeniach, wynagrodzenie i roczna pensja dyrektora generalnego zostaną zmniejszone o połowę – do łącznej kwoty 1 mln euro rocznie. Jednakże O’Leary będzie mógł zakupić 10 mln akcji Ryanaira po stałej cenie 11,12 euro za akcję, jeśli zostanie spełniony jeden z dwóch warunków.
Jakie to warunki? Otóż pierwszy z nich zakłada, że linia lotnicza osiągnie zysk w wysokości 2 mld euro w dowolnym roku do 2024. Według drugiego, O’Leary zakupi akcje Ryanaira po promocyjnej cenie, jeżeli ich regularna cena przekroczy 21 euro – przy tym właśnie rozwiązaniu, akcje dyrektora naczelnego byłyby warte co najmniej 99 mln euro.
Chociaż oba warunki zakładają zaistnienie pewnego scenariusza rynkowego, to nie są wcale nieosiągalne. Chociaż obecnie cena akcji Ryanaira wynosi poniżej 10 euro, to jeszcze w 2017 roku były one warte 18,6 euro za jedną. Natomiast w 2018 roku linia lotnicza osiągnęła zysk w wysokości 1,45 mld euro.
O’Leary już teraz posiada niemal 4 proc. wszystkich akcji Ryanaira (wartych ok. 400 mln euro). W ostatnim roku otrzymał z premii i udziałów 3,4 mln euro. Po zmianach strukturalnych stanął on na czele Ryanair Holdings.
Ryanair zmagał się ostatnio z problemami wywołanymi przez uziemienie Boeinga 737 Max – tuż po uziemieniu tego modelu w lecie opóźniły się dostawy 135 samolotów do firmy.
Nie pomagają też strajki pilotów w Wielkiej Brytanii. W środę rozpoczęli oni kolejny siedmiodniowy strajk. Ryanair ogłosił, że "96 proc. kursów odlatywało na czas, z opóźnieniami wynikającymi z problemów z ruchem lotniczym, a żaden lot nie został odwołany przez strajk".
Linia lotnicza jest skonfliktowana ze związkiem pilotów, który zarzuca, że Ryanair zagroził pilotom, że "zabierze im dodatkowe świadczenia oraz potrąci im z pensji" udział w strajku. Chociaż firma podkreśliła, że jest otwarta na spotkanie, to jednak związki zarzucają im, że nie jej przedstawiciele chcieli pójść na rozmowy do Biura Doradczego, Pojednawczego i Arbitrażowego (ang. Advisory, Conciliation and Arbitration Service – Acas).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl