Ryanair, który sam otrzymał tylko 600 mln funtów pożyczki i wsparcie na utrzymanie miejsc pracy, sprzeciwia się publicznej pomocy, którą dostały inne linie lotnicze.
W sumie przewoźnik zaskarżył wsparcie dla 20 linii lotniczych, m.in. Lufthansy, Air France czy polskiego LOT-u.
- Apelację przeciwko decyzji w sprawie LOT złożyliśmy w TSUE na początku lipca. Sprawa czeka na rozpatrzenie. Następny krok to odpowiedź Komisji Europejskiej i prawdopodobnie wspierająca ją interwencja Polski. Podejrzewam, że rozprawa odbędzie się dopiero w 2022 r. – mówi "Pulsowi Biznesu" Juliusz Komorek, członek zarządu Ryanaira.
Od początku pandemii rządy państw członkowskich UE wypłaciły liniom lotniczym 300 mln euro. LOT zainkasował 2,9 mld zł.
- Ryanair zarzuca KE m.in. niewłaściwe zastosowanie przepisów dotyczących pomocy publicznej, w tym dokapitalizowania jako środka wsparcia zamiast innych form mniej zakłócających rynek. Warto jednak zauważyć, że przed wydaniem decyzji komisja szczegółowo przeanalizowała przypadek PLL LOT, warunki udzielanej pomocy, jej niezbędność oraz adekwatność przyjętych form wsparcia – mówi "Pulsowi Biznesu" Krzysztof Moczulski, rzecznik LOT.
Ryanair, jak mówią jego przedstawiciele, jest jedyną dużą linią lotniczą, której żaden kraj nie udzielił wsparcia.
- Funkcjonowaliśmy cały czas praktycznie dzięki naszym pieniądzom wypracowanym i odłożonym w latach poprzednich - mówił w rozmowie z money.pl, Michał Kaczmarzyk, dyrektor Ryanaira na Polskę.
Aby przetrwać kryzys, firma szukała oszczędności. W samej Polsce zwolniła ok. 8 proc. pilotów i 15 proc. personelu pokładowego.
- To bardzo mało, biorąc pod uwagę skalę kryzysu, resztę stanowisk udało się utrzymać, przede wszystkim dzięki częściowym redukcjom wynagrodzeń. W przypadku polskich pilotów stawki spadły pomiędzy 10 a 20 proc. - podkreślał Kaczmarczyk.