Widać pierwsze negatywne efekty kryzysu na rynku pracy. W kwietniu zatrudnienie w średnich i dużych firmach było dużo niższe niż rok wcześniej. To pierwsza taka sytuacja od 2013 roku. Zarówno te dane, jak i informacje o wyhamowaniu wzrostu przeciętnego wynagrodzenia z 6 proc. poniżej 2 proc. negatywnie zaskoczyły.
Jak statystyki GUS komentują ekonomiści? Zarówno eksperci PKO BP, jak i Credit Agricole podkreślają, że wbrew pozorom nie jest aż tak źle.
"Uważamy, że to jeszcze nie koniec spadków, jakie widzimy na rynku pracy. Sytuacja nie jest jednak tak dramatyczna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Większość ruchu w dynamice zatrudnienia i płac można naszym zdaniem wyjaśnić przesuwaniem pracowników na postojowe lub ograniczony wymiar godzinowy czasu pracy" - komentują ekonomiści PKO BP.
Sugerują, że tarcza antykryzysowa spełnia swoją funkcję, a zakładana przez nich ścieżka bezrobocia (szczyt powyżej 10 proc.) może być przeszacowana.
Błędne interpretacje
Podkreślają też, że niektórzy błędnie interpretują dane GUS, które mówią o spadku zatrudnienia w skali miesiąca o około 153 tys. To nie oznacza, że tyle osób straciło pracę. Było to wynikiem m.in. zmniejszania wymiaru etatów czy zakończenia i nieprzedłużania umów terminowych. Na statystyczny spadek zatrudnienia wpłynęło także pobieranie zasiłków chorobowych i opiekuńczych.
"Silny spadek zatrudnienia w kwietniu jest w dużym stopniu przejściowy i tym samym nie jest miarodajny dla oceny obecnych tendencji na rynku pracy" - podkreślają ekonomiści Credit Agricole.
Czytaj więcej: Bezrobocie może wzrosnąć ponad dwukrotnie. Wypadniemy z podium do drugiej dziesiątki w UE
Dodają, że zaskakująco niska dynamika wzrostu płac może być również efektem jej błędnego raportowania przez przedsiębiorstwa. Wynagrodzenia te powinny być wykazywane w przeliczeniu na pełen etat, ale jest dość prawdopodobne, że w przypadku obniżonego wymiaru czasu pracy niektóre firmy raportują proporcjonalny spadek wynagrodzenia.
"Podtrzymujemy ocenę, że wraz ze stopniowym spadkiem liczby pracowników korzystających z zasiłków opiekuńczych osoby, które przestały je otrzymywać, będą w najbliższych tygodniach ponownie ujmowane w liczbie zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw. Przyczyni się to do jej wzrostu" - prognozują eksperci banku.
Przedsiębiorcy mniej optymistyczni
Nieco inaczej wygląda spojrzenie na zmiany zachodzące na rynku pracy przedsiębiorców. Konfederacja Lewiatan, komentując najnowsze dane, podkreśla, że dotyczą one wyłącznie zakładów pracy zatrudniających powyżej 9 osób.
- Wydaje się, że sytuacja mikro i małych przedsiębiorców, mimo skierowania do nich większej liczby instrumentów wsparcia jest trudniejsza, szczególnie jeśli ich działalność jest oparta o świadczenie usług odmrażanych w dalszej kolejności - komentuje Monika Fedorczuk.
Czytaj więcej: Ceny złota pną się w górę. Kruszec najdroższy od 2012 roku
Ekspertka Lewiatana podkreśla, że ich wcześniejsze możliwości akumulacji kapitału, który może być wykorzystany w sytuacjach kryzysowych, były niewielkie, a poziom popytu na usługi od konsumentów indywidualnych może być niższy niż sprzed epidemii. Dlatego też - jej zdaniem - trzeba liczyć się z możliwością dużej liczby zawieszonych lub zlikwidowanych małych firm, a tym samym zwiększonej liczby bezrobotnych.
- W kolejnych miesiącach, należy spodziewać się dalszego zmniejszania liczby zatrudnionych oraz obniżania poziomu średniego wynagrodzenia. Proces zwolnień może przyspieszyć po zakończeniu oddziaływania instrumentów wspierających zatrudnienie, których okres obowiązywania na razie został ustalony na trzy miesiące - wskazuje Fedorczuk.
Dodaje, że średnie wynagrodzenie będzie raczej utrzymywało się na obecnym poziomie lub nieznacznie spadało. Sytuacja nie sprzyja w większości firm wysuwaniu oczekiwań związanych z podwyżką płacy lub wprowadzeniem dodatkowych świadczeń ze strony pracodawcy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie