Koszty utrzymania Kancelarii Sejmu w 2023 r. mają się zwiększyć, a wynagrodzenie posłów i prezydenta ma wzrosnąć o 8 proc. Jako pierwszy informował o tym niedawno "Fakt".
Podwyżki mają wynikać z zaplanowanej w ustawie budżetowej tzw. kwoty bazowej, na podstawie której naliczane są pensje najważniejszych osób w państwie, ale nie tylko. Kwota bazowa dotyczy wszystkich urzędników w służbie cywilnej. Obecnie wynosi ona 1789,42 zł. Ma zostać zwaloryzowana od przyszłego roku o 7,8 proc., do kwoty 1928,99 zł.
Wynagrodzenie Andrzeja Dudy, który obecnie zarabia ok. 25 tys. zł, od stycznia wzrosłoby o ok. 2 tys. zł. Natomiast pensje premiera Morawieckiego, marszałków Elżbiety Witek i Tomasza Grodzkiego wzrosłyby o ok. 1,6 tys. zł. Wynagrodzenia ministrów podskoczyłyby o 1,4 tys. zł, a posłów i senatorów - o tysiąc zł.
Ryszard Terlecki, marszałek i szef klubu PiS, tłumaczył niedawno, że te zmiany wynikają z rewaloryzacji. Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski, wyznał natomiast w jednym z ostatnich wywiadów: "to nie podwyżka, tylko waloryzacja. Mamy do czynienia z kryzysem i ciężkimi czasami". Jak wskazał, cała sfera budżetowa ma zarabiać więcej, na co zwrócił uwagę także poseł Nowej Lewicy Marek Rutka.
Rzecznik rządu o podwyżkach dla polityków
O podwyżki został spytany w czwartek Piotr Mueller, rzecznik rządu. Nie zadeklarował wprost, że wynagrodzenia polityków nie wzrosną, ale wyraził wątpliwości.
Twierdzenie, że będą podwyżki dla polityków jest przedwczesne, a być może zaraz się okaże, że nieprawdziwe. Zakładam, że żadnych podwyżek nie będzie - powiedział.
- Mamy sytuację, w której jest inflacja, różne wydatki państwa, ja nie widzę potrzeby, żeby w tym zakresie podejmować takie decyzje (o przyznaniu podwyżek politykom - przyp. red.) - dodał.
Rzecznik rządu powiedział, że podwyżki mogą zostać zamrożone zapisami w ustawie okołobudżetowej. I jeszcze raz zaznaczył, że spodziewa się, iż właśnie tak się stanie. W ten sposób podniesienie kwoty bazowej wpłynęłoby na pensje w budżetowce, ale wyłączeni z tego byliby politycy.
Do słów rzecznika rządu odniósł się później dr nauk ekonomicznych Marcin Wojewódka, ekspert od prawa pracy i m.in. wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w latach 2016-2017. Argumenty przedstawione przez Piotra Muellera wprost nazwał fake newsem.