Partia skrzydełek kurczaka z Brazylii, która dotarła do Shenzhen na południu Chin, została przebadana i na jej powierzchni znaleziono koronawirusa – tak przynajmniej twierdzą władze tego miasta. Mieszkańcy tego 13-milionowego miasta i otaczającej je 100-milionowej aglomeracji w delcie Rzeki Perłowej poczuli się zaniepokojeni.
Co więcej, wiadomość o skażonych skrzydełkach z kurczaka pojawiła się dzień po tym, jak koronawirus został znaleziony na wschodzie Chin na opakowaniach krewetek importowanych z Ekwadoru. Według doniesień krajowych mediów od lipca odnotowano siedem przypadków wykrycia wirusa na opakowaniach importowanych produktów z owoców morza w całym kraju, od prowincji Szantung (Shandong) na wschodnim wybrzeżu po gminę Chongqing na zachodzie.
Incydenty te wywołały obawy o bezpieczeństwo importowanej żywności. Chińskie władze wielokrotnie powtarzały opinii publicznej, aby zachować ostrożność przy kupowaniu importowanego mięsa i owoców morza. W chińskich mediach społecznościowych niektórzy wezwali do wstrzymania całego importu mrożonek. Czy słusznie?
Nie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i amerykańskie Centrum Chorób Zakaźnych (CDC), a także jego europejski odpowiednik (ECDC) i chińskie służby medyczne zgodnie twierdzą, że prawdopodobieństwo zarażenia się przez żywność jest ekstremalnie niskie. To znaczy, że istnieje w teorii, ale splot zdarzeń, który mógłby do tego doprowadzić, jest mało realny.
Druga sprawa dotyczy tego, co chińskie służby znalazły na powierzchni kurzego skrzydełka. Najprawdopodobniej nie jest to sam wirus, lecz jego pozostałości. Jak tłumaczy prof. Włodzimierz Gut w rozmowie z money.pl, czułość urządzeń używanych do wykrywania SARS-CoV2 jest bardzo wysoka. W praktyce testy odnajdują nie wirusa jako takiego, lecz fragmenty jego RNA (wirus nie ma DNA).
- Testy w praktyce wykrywają jedną cząstkę wirusa w badanym materiale. W dobrych laboratoriach mniej więcej 30 proc. testów daje wynik fałszywie dodatni, w mniej renomowanych jest znacznie gorzej. Podczas badania bardzo łatwo popełnić błąd i zanieczyścić próbkę – mówi nam prof. Gut.
WHO, CDC i ECDC podkreślają, że do tej pory nie wykazano możliwości przeniesienia wirusa poprzez żywność. Na dodatek transportowaną z dużych odległości. Samo zamrożenie czy rozmrożenie jest dla wirusa zabójcze, bo to wbrew pozorom dość delikatna struktura.
Zapytaliśmy też profesora Guta o żywność innego rodzaju – bo zarówno w USA, jak i Polsce bardzo poważnymi ogniskami koronawirusa były ubojnie i miejsca przetwarzania mięsa, w których panuje zwykle niska temperatura. Prof. Gut przyznaje, że w takich warunkach wirus żyje nieco dłużej, ale sama temperatura w ubojniach i przetwórniach nie ma nic do liczby zachorowań.
- Pracownicy w takich miejscach są bardzo blisko siebie i przekazują sobie wirusa. Proszę zauważyć, że liczba zachorowań w amerykańskich ubojniach drastycznie zmalała, gdy pomiędzy pracownikami na linii rozwieszono plastikowe płachty – zauważa prof. Gut.
Należy też zauważyć, że służby sanitarne w Shenzhen przebadały całą partię skrzydełek z Brazylii oraz wszystkie osoby, które mogły mieć z nimi kontakt. Nie stwierdzono więcej śladów wirusa, zakażonych brak.
Chińskie władze zintensyfikowały kontrolę importowanego mięsa i owoców morza od momentu, gdy w czerwcu koronawirus pojawił się na największym hurtowym rynku żywności w Pekinie. Lokalne media podały wówczas, że wirus został wykryty na desce do krojenia używanej do porcjowania importowanego łososia. W efekcie supermarkety w stolicy Chin usunęły łososia z półek.
"Do tej pory nie ma dowodów na to, że wirusy powodują choroby układu oddechowego przenoszone przez żywność lub opakowania żywności. Koronawirusy nie mogą się rozmnażać w żywności; do namnażania potrzebują zwierzęcia lub żywiciela ludzkiego" - przypomina WHO.
– Żywność, w tym mięso drobiowe i produkty przetworzone, produkowane w Polsce oraz w Unii Europejskiej spełniają wysokie normy dotyczące bezpieczeństwa przewidziane przez polskie i unijne prawo. Na każdym etapie żywność przechodzi szczegółową kontrolę, dzięki czemu jest ona bezpieczna dla konsumenta – mówi w rozmowie z money.pl Aleksandra Porada, ekspert ds. Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii KRD-IG.
- Światowa Organizacja Zdrowia wydała komunikat, że żywność, nie jest źródłem i nie może być jedną z dróg przenoszenia COVID-19. W podobnym tonie wypowiada się Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności. Warto podkreślić ponadto, że obróbka termiczna niszczy wirusa, co stanowi dodatkowe zabezpieczenie - dodaje Porada.
- Sytuacja, która miała miejsce w Chinach, dotyczyła powierzchni produktu, dlatego też z największym prawdopodobieństwem do skażenia mięsa lub opakowania doszło w wyniku niezastosowania odpowiednich procedur na etapie produkcji bądź pakowania. Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca w Unii Europejskiej, gdzie jeszcze przed pandemią COVID-19 wszyscy pracownicy musieli obowiązkowo nosić odzież i buty ochronne, a także maseczki, rękawiczki i czepki – podkreśla ekspertka.