Ci sami mężczyźni twierdzą, że kobiety nie mogą kierować pociągami, bo nie poradzą sobie ze stresem i obawą przed wypadkami i potrąceniami.
- Na szczęście nie miałam jeszcze sytuacji, by ktoś rzucił mi się pod pociąg, a tego najbardziej się obawiam. Były awaryjne sytuacje, kierowcy hamujący w ostatniej sekundzie, nieostrożni piesi, ale to najgorsze mnie nie spotkało. Pociąg jadący z prędkością 130 km/h do wyhamowania potrzebuje nawet kilkuset metrów. W sytuacji, gdy ktoś lub coś nagle pojawia się na torach, nic nie można zrobić - mówi maszynistka.
Jak dodaje, woli o tym nie myśleć, jednak zdaje sobie sprawę, że to się może zdarzyć, że ktoś może targnąć się na swoje życie.
- Mimo wszystko takie obawy nie mogą mnie paraliżować. Koledzy, którzy to przeżyli, różnie sobie z czymś takim radzą. Wszystko zależy od psychiki. Niektórzy sprawę przegadają, przeboleją, ale niektórym jest bardzo ciężko. Jeden z kolegów opowiadał mi, że "ciągle widzi tę twarz przed oczami" - opowiada pani Sylwia.
Praca na kolei to nadal głównie męska rzecz. Szczególnie na kluczowych stanowiskach. Kobiety spotykamy w kasach, w przedziałach restauracyjnych, ewentualnie w rolach konduktorek. Przygotujcie się jednak na zmiany, bo zawodowa rewolucja jest w rozkwicie.
Pociąg też jest duży
W 2015 r. maszynistek było zaledwie siedem, w 2017 r. pań zasiadających za sterami pociągów było już 23. Teraz jest ich już co najmniej 61, bo to dane Urzędu Transportu Kolejowego na koniec 2020 r. Na pierwszym froncie zmian jest Sylwia Świder.
Z maszynistką Kolei Dolnośląskich rozmawiam po południu. Nie ma jednak mowy o odpoczynku. Po pierwsze dlatego, że pracy dziś jeszcze nie rozpoczęła. Po drugie, teraz zajmują ją obowiązki domowe.
- Już się przyzwyczaiłam do tego, że trzeba pracować nocą. Wiedziałam, na co się decyduję, nie ma co narzekać. Dziś zaczynam służbę o 21:50, skończę przed 9 rano. Czasami mam dwie nocne zmiany pod rząd, to zależy, jak ułoży się grafik. Teraz akurat, po tej dzisiejszej, będę miała trzy dni wolnego - mówi pani Sylwia Świąder.
Co sprawiło, że została maszynistką? Od dziecka mówiła, że będzie jeździła ciężarówkami. Swoją karierę zawodową zaczęła jednak na kolei, w Warsie. "Pociąg przecież też jest duży" - żartuje dzisiaj. Wtedy jeszcze nie była przekonana, że chce zostać maszynistką.
Bajeczne widoki
- W 2016 roku zaczęłam pracować jako konduktor. Po kilku miesiącach miałam okazję spróbować swoich sił na symulatorze jazdy pociągiem i usłyszałam, że jest we mnie potencjał. Minął rok, zanim zdecydowałam się na zrobienie licencji maszynisty - mówi pani Sylwia.
Wtedy była jedną z pierwszych. Teraz zmiany zaszły już tak daleko, że kolejne maszynistki wspierają dziewczyny przed egzaminem.
Po szkoleniu nie było problemu, aby w Kolejach Dolnośląskich (KD) zmieniła stanowisko na maszynistkę. Co w KD już nikogo nie dziwi, zaskakuje jednak poza kolejarskim środowiskiem.
- Niejeden raz usłyszałam też, że "kobiety powinny stać przy garach" albo "co ta paniusia z tipsami może wiedzieć o pociągach" - ale nie zwracam na to uwagi. Ja naprawdę lubię tę pracę. Bardzo mnie to satysfakcjonuje. Nie wyobrażam sobie robić już nic innego - mówi maszynistka. Najbardziej, jak opowiada, lubi widoki.
- Na Dolnym Śląsku dużo jeździmy w górach. To, co tam widzę, jest przepiękne. Wstawanie do pracy o drugiej w nocy wynagradzają te piękne obrazy za szybą. Najbardziej, i to bez względu na porę roku, lubię jeździć do Szklarskiej Poręby Górnej. Mówię panu, tam widoki są naprawdę bajeczne - rozmarza się maszynistka.
Jak dodaje, lubi też poczucie, że kieruję "taką masą".
- Składy ważą niekiedy po 200 ton - mówi. Jak twierdzi, nowe pojazdy są fantastycznie wyposażone, mają dobre światła i klimatyzację, ale ona ma sentyment do starych pociągów, bo "one mają duszę".
Kultowy, cykający licznik "endolino"
- Taki EN 57, czyli tak zwane "endolino", które zaczęto produkować w latach 60-tych to fascynujące pojazdy. Te nasze pochodzą z lat 80. Jest w nich klimat i kultowy, cykający licznik sprawdzający, czy jadę prawidłowo. Pięknie cyka, jak świerszcze - opowiada.
- Dziewczyny, jeśli lubicie jeździć samochodem, lubicie podróże i duże pojazdy, zapraszam. Ja swoje marzenie spełniłam. Posiadanie rodziny też nie jest przeszkodą w wykonywaniu tego zawodu. Mam partnera, który również pracuje na kolei, co godzi z opieką nad 14-letnim dzieckiem. Mam na tyle dobrze, że pomaga mi w obowiązkach domowych - mówi Sylwia.
A jak się zarabia w tym zawodzie?
- My, maszynistki i maszyniści, odpowiadamy za ludzi i za sprzęt wart miliony. Jest to bardzo wymagająca i odpowiedzialna praca. Nasze zarobki w zależności od stażu pracy, liczby nadgodzin oraz obsługiwanych tras i sprzętu mogą wynosić od 6 do 8 tysięcy złotych miesięcznie.
- Uważam, że wynagrodzenie maszynistów we wszystkich spółkach powinny pójść w górę. Ja, jako doświadczona już maszynistka, na zarobki w Kolejach Dolnośląskich nie narzekam - podsumowuje maszynistka.