Po tym, jak John Bercow zdecydował, że odchodzi na emeryturę i zwalnia stanowisko, brytyjski parlament musiał wyłonić nowego spikera Izby Gmin. Stało się to w poniedziałek, a został nim laburzysta Sir Lindsay Hoyle (nosi angielski tytuł honorowy lorda). Hoyle to polityk Partii Pracy, czyli laburzysta, który posłem jest nieprzerwanie od 1997 r., w parlamencie reprezentuje miejscowość Chorley z Lancashire w Anglii. Urodził się 10 czerwca 1957 r. w Adlington, gdzie nadal mieszka i pracuje.
Sir Lindsay Hoyle urzędowanie zaczął od żartu. Tuż po wyborze parlament zaczął oklaskiwać jego zwycięstwo, od razu uspokoił posłów, mówiąc: "no clapping", czyli "nie klaskać". Później już na poważnie podkreślił, że podtrzymuje to, co mówił w kampanii. " Mam nadzieję, że ta Izba będzie jedną z najwspanialszych i szanowanych, nie tylko tu, ale i na całym świecie. Musimy upewnić się, że plama zostanie zmyta". Oddał też hołd swojej córce, która popełniła samobójstwo w 2017 roku, a na koniec podkreślił, że Izba Gmin, której będzie marszałkiem, zmieni się, ale "będzie to zmiana na lepsze". Tuż po tym oficjalnie zasiadł w fotelu spikera.
Po nim głos zabrał premier Boris Johnson. Powiedział, że Hoyle zwyciężył, choć pole walki było ekstremalnie trudne, czym wyraził szacunek dla kontrkandydatów. Podkreślił, że Izba Gmin powinna zyskać na jego wyborze, bo - jego zdaniem - Hoyle ma "wiele dobrych cech", w tym życzliwość i rozsądek. Premier Boris Johnson również posłużył się żartem, powiedział z uśmiechem do Hoyle'a: "Jestem pewien, że w parlamencie będziesz stosował się do newtonowskiej koncepcji czasu". Po czym podziękował mu i pogratulował.
Sir Lindsay Hoyle w 2010 r. został wybrany na zastępcę spikera (marszałka) Izby Gmin, był najstarszym z trzech zastępców Johna Bercowa. Ma spore doświadczenie obejmując stanowisko spikera, często zastępował Bercowa. Dotąd był też przewodniczącym komisji brytyjskiego parlamentu o nazwie "Ways and Means", czyli w wolnym tłumaczeniu "sposoby i środki". Komisja ma za zadanie rozpatrywać i wydawać zalecenia do przygotowanych przez rząd projektów ustaw budżetowych państwa. Jej rolą jest też znajdywanie "sposobów i środków", by ten budżet zwiększać.
Nowy spiker cieszy się popularnością każdej ze stron Izby Gmin, sam podkreślał tuż po nominacji, że chce stać się "stabilnym wyborem w nieprzewidywalnych czasach". Hoyle jest znany z łagodnej mowy, co stoi w kontrze do energicznego, niekiedy wręcz wojowniczego stylu Bercowa. W rozmowie z "Sunday Times" przysiągł "oswoić niedźwiedzia w toksycznym parlamencie". Podkreślił, że jego wybór na spikera będzie oznaczał "rozprawienie się z agresywnym językiem". Hoyle nigdy nie wypowiedział się na temat brexitu.
Sir Lindsay Hoyle od początku był faworytem, jednak konkurował z 6 innymi kandydatkami i kandydatami na spikerów. Trzy rundy głosowań to było za mało, by wyłonić nowego spikera, a potrzebne do tego jest ponad 50 proc. głosów. Co oznacza, że w żadnej z trzech pierwszych rund, żaden z kandydatów nie uzyskał więcej niż 50 proc. głosów. Za to po każdej kolejnej rundzie odpadali kolejni najsłabsi kandydaci, by w ostatniej - czwartej rundzie spotkali się dwaj: Sir Lindsay Hoyle i Chris Bryant. Ten pierwszy uzyskał 325 głosów, a drugi i zarazem przegrany - 213 głosów.
Jeszcze w trzeciej rundzie starli się: ostateczny zwycięzca Sir Lindsay Hoyle, który uzyskał 267 głosów, Chris Bryant - 169 głosów oraz Dame Eleanor Laing - 127 głosów. To sprawiło, że do ostatniej rundy nie przeszła ostatnia z kobiet - kandydatek na stanowisko spikerki Izby Gmin (na początku startowały 4 kobiety i 3 mężczyzn). Warto dodać, że Dame przy nazwisku kandydatki to żeński odpowiednik tytułu Sir.
"Order!"
Odchodzący po 10 latach z funkcji spikera Izby Gmin John Bercow zasłynął z ostrego, acz kulturalnego upominania brytyjskich posłów. Słowo "order", które przeciągał na samogłoskach, srogo wykrzykiwane podczas obrad Izby Gmin, oznacza nic innego, jak "spokój" czy "porządek". Właśnie tym okrzykiem Bercow od lat gasił rozpalone nad wyraz emocje posłów. Słowo "order" wykrzyczał ponoć co najmniej 14 tys. razy. Samo to oznacza, że w Izbie Gmin kończy się pewna epoka - era "belfra z parlamentu".
Spiker John Bercow był postacią powszechnie szanowaną nawet przez tych parlamentarzystów, którzy byli przez niego usadzani niczym dzieci w szkolnej ławce. Bo właśnie do belfra Bercow bywa porównywany – surowy, ale sprawiedliwy i charyzmatyczny. Konsekwentny i pewny swego, choć wielokrotnie porządek zaprowadzał podniesionym głosem.
O swojej rezygnacji poinformował na początku września. Bercow był najdłużej urzędującym spikerem po II wojnie światowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl