Inflacja? Dla sklepów to eldorado, cieszą się na samą myśl, że mogą podnosić ceny. Przecież nikt nie zauważy, że doliczono kilka-kilkanaście groszy więcej niż rzeczywiście wymaga tego sytuacja.
Rosną ceny mięsa, warzyw, owoców, nabiału, pieczywa i wszystkiego, co potrzebne nam w codzienności. Można wszystko zrzucać na karb inflacji, rosnących cen paliwa itd. Jednak bez wątpienia dla detalistów jest to świetna okazja do zarobienia z górką.
O takim mechanizmie pisze "CNN Business". Burt Flickinger, dyrektor zarządzający firmy konsultingowej Strategic Resource Group, zauważa, że sklepy w cenach kompensują sobie pełną stopę inflacji "plus nieco więcej". Posługuje się przykładem, jeśli cena mięsa płacona przez sklep dla dostawcy rośnie o 6 centów, sklep podniesie cenę na półce o 10 centów. To przykład zza oceanu, ale nie miejmy złudzeń, jest wykorzystywany również w kraju nad Wisłą.
Sklepy robią to z premedytacją, wiedzą, że klient może i nieco pokręci nosem, ale i tak kupi produkt, bo mieści się on w podstawowym koszyku, bez którego trudno się obejść. Po drugie, zakupy w sklepie nadal będą tańsze niż stołowanie się w restauracjach czy barach.
Według danych Departamentu Pracy Stanów Zjednoczonych, ceny żywności w restauracjach rosną szybciej niż ceny w sklepach spożywczych, co daje sklepom tym większą elastyczność w naliczaniu dodatkowych opłat.
Trudno przecież robić wielką burzę o to, że - dla zobrazowania - za litr mleka (po podwyżce) zapłacimy 3,75 zł zamiast 3,59 zł. A w ten sposób sklepy narzucają wyższą marżę, korzystając z sytuacji, w której wszystko można tłumaczyć wzrostem inflacji i napędzającą się drożyzną.
Jak powiedział Flickinger w rozmowie z CNN, inflacja jest "największym darem, jaki może otrzymać sektor handlowy". Dodał też, że od lat sklepy nie miały takich korzyści płynących ze wzrostu inflacji jak obecnie.
Z kolei Joseph Feldman, analityk w Telsey Advisory Group, zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Jeśli wzrost cen produktów przekroczy 4 proc., wtedy klienci mogą przestać go kupować. A to negatywnie wpłynie na sprzedaż w sklepach i sieciach handlowych.
Zwykle wzrok konsumentów w takich przypadkach sięga ku tańszym markom, ewentualnie kupują mniejsze opakowania. Sklepy są zgodne, pewien poziom inflacji jest dla nich zbawienny i sprawia, że zarabiają jeszcze więcej, ale przegięcie tego wskaźnika też nie jest dla nich komfortowe.