"Dla Rosjan, którzy przyzwyczaili się do kryzysów gospodarczych w ciągu trzech dekad od upadku Związku Radzieckiego, kurs rubla ma ogromne znaczenie symboliczne jako wskaźnik ogólnej kondycji gospodarki" - pisze niezależny dziennik "The Moscow Times".
Jeśli faktycznie rosyjska waluta uznawana jest za symbol, to społeczeństwo nie może być zadowolone. Rubel poza momentami nagłego wzmocnienia, od wybuchu wojny w Ukrainie stale traci wobec dolara oraz euro.
Nie zmieniła tego, przynajmniej na razie, sierpniowa decyzja banku centralnego o podwyższeniu głównej stopy procentowej z 8,5 do 12 proc. Dodajmy, że zapadła na nadzwyczajny i przyśpieszonym posiedzeniu.
Gdy bank wymierzał cios kredytobiorcom, rubel był wart tyle, co amerykański cent. Udało się jednak umocnić walutę na tyle, że dolar nie kosztuje już ponad 100 rubli, a ok. 96. Ale wobec euro wciąż pikuje. Od przełomu czerwca i lipca kurs rosyjskiego pieniądza wobec unijnego utrzymuje się powyżej 100.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mniejsze zyski rosyjskich czempionów
Pisaliśmy w money.pl, że niewygodna dla reżimu Władimira Putina prawda o kondycji rubla przebija się do świadomości Rosjan. Chociaż propagandyści dwoją się i troją, to jednak i w państwowych mediach eksperci wyjaśniają, że drogi dolar nie jest niczym dobrym.
Kurs rosyjskiej waluty wobec amerykańskiej ma bowiem wpływ na ceny towarów, także tych sprowadzanych z Chin czy Indii. Powód jest prosty: z dolarem związane są także waluty z tych i innych krajów - wyjaśniał jeden z ekonomistów w rosyjskiej telewizji.
Ślad słabnącego rubla widać także w wynikach największych spółek, które nabijają budżet Rosji. Na przykład zysk netto Gazpromu w pierwszym półroczu 2023 r. spadł w porównaniu z analogicznym okresem 2022 r. o 88 proc. - z 2,5 biliona do 296,241 mld rubli. Przypomnijmy przy tym, że wskutek sankcji gigant stracił miażdżącą większość odbiorców w Europie.
Gigant handlujący gazem wprost swoje słabsze wyniki finansowe tłumaczy kondycją rosyjskiej waluty. Problemy widać również u niektórych z pozostałych "czempionów" Putina. Koncern naftowy Łukoil odnotował w pierwszym półroczu zysk netto w wysokości 463,5 mld rubli - o 11 proc. niższy rok do roku.
Inflacja nowym wrogiem numer jeden Putina
Kurs rubla spada, a jak przekonują rosyjskie media, popyt na usługi i towary rośnie po exodusie wielu zagranicznych producentów dóbr z Rosji. A inflacja, która wcześniej według oficjalnych odczytów utrzymywała się na niskim poziomie (odwrotnie niż w Europie, co podkreśla propaganda Kremla), zaczęła rosnąć.
Cel inflacyjny w reżimie Putina wynosi 4 proc. W ostatnich tygodniach wzrost cen i usług był jednak wyższy. I rośnie. Jak podaje dziennik "Kommiersant", roczna inflacja w Rosji w tygodniu od 22 do 28 sierpnia przyspieszyła z 4,88 proc. do 5,03 proc. A według prognoz, jeszcze w tym roku dojdzie do 6,5 proc.
Władimir Putin oficjalnie powiedział, że jego priorytetem jest teraz walka ze wzrostem cen. Nakazał Bankowi Centralnemu Federacji Rosyjskiej zatrzymanie odpływu kapitału z kraju. Rosjanie w reakcji na kurs rubla zaczęli wymieniać oszczędności na twardą walutę i przenosić ją za granicę.
Dlaczego Putinowi może pasować niski rubel?
Rosjanie w mediach społecznościowych, ale również i ekonomiści zarzucają Kremlowi, że na kurs rubla patrzą jednak bezradnie. Pojawiają się głosy, że nie jest to przykład indolencji, ale planowe działania.
Słabsza waluta oznacza, że rosyjski eksport energii, podyktowany światowymi cenami ropy naftowej liczonymi w dolarach, spowoduje zwiększenie liczby rubli w kasie rządu" - pisze "The Moscow Times".
Podobną opinię przedstawia też serwis Politico, wyjaśniając, że "niższy rubel pozwala władzom na dalsze płacenie pracownikom państwowym wpływami z mniejszej liczby sprzedanych baryłek ropy, aczkolwiek kosztem podrożenia importowanych towarów konsumpcyjnych".
Z kolei Sofia Doniec z Renaissance Capital wylicza, że "każdy 10-punktowy spadek wartości rubla w stosunku do dolara - na przykład z 90 do 100 - przynosi państwu rosyjskiemu dodatkowy 1 bln rubli (10 mld dolarów).
Deficyt budżetowy do zasypania
Media podkreślają, że z rubli Rosja utrzymuje nie tylko urzędników, ale również - a może przede wszystkim - wojsko. Jest bez wątpienia minus deprecjacji rubla z perspektywy Ukrainy, która od lutego 2022 r. broni się przed rosyjskim najeźdźcą.
Elwira Nabiullina, prezes Banku Centralnego Federacji Rosyjskich, spekulacje na temat tego, czy Kreml celowo utrzymuje rubla blisko dna, uznała za "teorie spiskowe". Warto jednak dodać, że o ile energetyczna drożyzna sprawiła, że budżet Rosji wypełnił się po brzegi, o tyle w tym roku tak kolorowo już nie jest.
Deficyt budżetowy Rosji w lipcu - według wstępnych szacunków - wzrósł do poziomu 2,82 bln rubli, co po przeliczeniu na amerykańską walutę daje 29,3 mld dolarów. To więcej, niż prognozowano. Pisaliśmy w money.pl, że rosyjskie Ministerstwo Finansów zakładało, że w 2023 r. deficyt nie przekroczy 2 proc. PKB. Tymczasem w lipcu dobił do 1,8 proc.
Problemy finansowe reżimu Władimira Putina, jak wskazuje Reuters, to m.in. efekt podwojenia nakładów na obronność w 2023 r. do 100 miliardów dolarów. To jedna trzecia wszystkich wydatków publicznych Rosji na ten rok.