Planowane słowackie działania nie stanowią jednak dla Ukrainy zagrożenia na dużą skalę. Profesor Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej podkreślił w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że eksport słowackiego prądu pokrywa jedynie ok. 5-10 proc. zapotrzebowania energetycznego Ukrainy. Ekspert zaznacza, że nawet grożenie odcięciem dostaw przez Słowację to zaledwie 1-2 proc. potrzeb energetycznych naszego wschodniego sąsiada. Zdecydowanie większym zagrożeniem pozostają militarne ataki na infrastrukturę krytyczną Ukrainy ze strony Rosji.
Kijów zakręca kurek, Słowacja odpowiada. Co zrobi Polska?
W rozmowie z Bloombergiem wysoki rangą polski urzędnik przekazał, że "polski rząd jest gotowy zwiększyć krajową produkcję energii, aby zrekompensować wszelkie braki, na jakie zostałby narażony ukraiński system energetyczny w przypadku działań Słowacji".
Maciej Jakubik z Forum Energii mówi dziennikowi, że Słowacja mogłaby zagrozić Ukrainie w inny sposób - redukując do zera tzw. dostawy interwencyjne. Są one zapewniane np. w przypadku nagłego pogorszenia się sytuacji energetycznej danego państwa. – Słowacja musiałaby złożyć wniosek notyfikacyjny w Komisji Europejskiej i unijnej Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) z argumentacją, która podparłaby taką decyzję – wskazuje Jakubik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcięcie Ukrainy od prądu ze Słowacji nie oznacza, że lukę w dostawach energii wypełni wyłącznie Polska. – To wymagałoby ponownej analizy, jak te proporcje mogą się rozkładać między innymi krajami – dodał Jakubik.
Rzecznik Polskich Sieci Elektroenergetycznych Maciej Wapiński zaznaczył, że gdyby Słowacja przestała udostępniać zdolności przesyłowe na połączeniu z Ukrainą, zdolności te mogłyby zostać rozdzielone pomiędzy pozostałe graniczące z nią państwa UE - Polskę, Rumunię i Węgry. I dodał, że ze strony Warszawy obecny handel energią z Ukrainą odbywa się przez połączenie Rzeszów–Elektrownia Jądrowa Chmielnicki.