Prezydent Wołodymyr Zełenski oświadczył, że rosyjskie ataki rakietowe pozbawiły czasowo prądu ok. 20 mln ludzi. 19 listopada szef największej prywatnej firmy energetycznej Ukrainy DTEK Maksym Timczenko stwierdził, że z uwagi na kolosalne uszkodzenia linii energetycznych Ukraińcy, którzy mają taką sposobność, powinni być gotowi do opuszczenia kraju przed nadejściem zimy.
Kryzys humanitarny w Ukrainie. Czeka nas fala migracji
W jego opinii byłoby to bardzo korzystne dla odciążenia systemu energetycznego państwa i pomogłoby w zagwarantowaniu dostaw prądu na potrzeby prowadzenia wojny. Premier Denys Szmyhal zapewnił z kolei, że rząd przygotowuje się na wszystkie możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń związane z przerwami w dostawach energii elektrycznej. Uruchamiany jest import środków do wytwarzania energii, a każdy obywatel może sprowadzić generator prądotwórczy lub stację ładowania bez płacenia cła i VAT-u. Według Szmyhala dziennie importowanych jest ok. 8,5 tys. agregatów prądotwórczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak oceniają eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich, liczba rosyjskich ataków rakietowych na ukraińską infrastrukturę uległa znaczącemu zmniejszeniu (z dziesięciu 18 listopada do dwóch 20 listopada). Głównymi celami były Zaporoże, gdzie uszkodzony został obiekt infrastruktury przemysłowej i Kramatorsk. Według informacji przedstawionej 20 listopada przez prezydenta Zełenskiego od 24 lutego Rosjanie użyli przeciwko Ukrainie łącznie ponad 4,7 tys. rakiet.
Co to wszystko oznacza? Ano tyle, że tej zimy na Ukrainie będzie niebezpiecznie, ciemno, chłodno i głodno. Ludzie będą stamtąd uciekać - przekonywał kilka tygodni temu w tekście money.pl Marek Sierant z Fundacji "Ukraiński Dom w Warszawie", która wspiera Ukraińców w Polsce. Szacuje, że już w grudniu granicę z Polską może chcieć przekroczyć nawet 40 tys. uchodźców dziennie. Teraz ten koszmarny plan Putina się spełnia.
Ukraina na progu klęski humanitarnej. 270. dzień wojny
Według ekspertów OSW, postępujące zniszczenia infrastruktury energetycznej "stawiają Ukrainę na progu klęski humanitarnej spowodowanej przerwaniem dostaw nie tylko prądu, lecz także wody i ciepła".
"Duża skala rosyjskich ataków rakietowych może doprowadzić do ogłoszenia decyzji o ewakuacji ludności z większych miast (np. 16 listopada mer Iwano-Frankiwska zaapelował do mieszkańców, aby z uwagi na ryzyko wystąpienia przerw w dostawach energii w miarę możliwości opuścili miasto na zimę) oraz do nasilenia się skali migracji poza granice Ukrainy. Ograniczenie lub brak dostaw energii radykalnie pogarsza kondycję przemysłu i utrudnia funkcjonowanie obiektów handlowych i firm świadczących usługi dla ludności" - piszą.
Ta skala emigracji ma wywołać u nas kryzys narodowościowy. W momencie największego spadku PKB w I kw. przyszłego mogą pojawić się w Polsce nastroje antyukraińskie. Mogą padać podobne argumenty, jakie przed Brexitem rzucano w stronę Polaków - że zabierają nam pracę, że rząd im pomaga, choć sami mamy problemy. Na tym w szczególności zależy propagandzie Kremla.
Niewykluczone również, że do Polski może trafić również nowa kategoria uchodźców – uciekinierzy z republik okupowanych przez Rosjan, którzy są tam przymusowo wcielani do rosyjskiej armii. Mężczyźni ci nie chcą walczyć po stronie Rosjan. Wiedzą, że zostaną potraktowani jako mięso armatnie.
Według Bartłomieja Kota, eksperta ds. bezpieczeństwa i dyrektora Warsaw Security Forum, działania Rosjan mają charakter terrorystyczny. - Chodzi o to, by wzbudzić strach nie tylko wśród Ukraińców, ale też wśród Europejczyków. Narzędziami wzbudzania tego strachu są: presja ekonomiczna, masowa migracja oraz wykorzystanie nadchodzącej zimy dla wywołania kryzysu humanitarnego – wyliczał na łamach money.pl ekspert.
Czy Polska jest gotowa na exodus ludności?
Jak rząd zamierza walczyć z wiszącym w powietrzu kryzysem humanitarnym? Z informacji, które przesłało jakiś czas temu do money.pl biuro prasowe Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, wynika, że władze przygotowują się na kolejny exodus ludności, ale jednocześnie pomagają na miejscu w Ukrainie, angażując się m.in. w budowę osiedli modułowych w zachodniej części kraju.
- Braki energii czy zniszczone budynki w Ukrainie spowodują przede wszystkim przemieszczanie się uchodźców wewnątrz kraju. Wiele osób nie ma bowiem środków ani kontaktów, by uciekać do Polski – mówiła nam Dominika Pszczółkowska z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Przyznawała jednak, że wyjątkiem może być sytuacja, gdyby prądu albo wody pozbawione na dłużej zostało duże ukraińskie miasto. Wtedy część mieszkańców, osób, które mają pewne zasoby, może skierować się do Polski.
Czy jesteśmy na to przygotowani? Jak zapewnia MSWiA, aktualnie trwa przegląd miejsc zbiorowego zakwaterowania z wyżywieniem (hale, świetlice, remizy strażackie), w których uchodźcy będą mogli przetrwać zimę.
"W razie braku możliwości zapewnienia odpowiednich warunków (np. ciepła woda, ogrzewanie, izolacja itp.) uchodźcy będą kierowani do innych placówek o odpowiednim standardzie. Wojewodowie w porozumieniu z lokalnymi samorządami nieustannie sprawdzają kolejne obiekty" – czytamy w komunikacie przesłanym nam przez biuro prasowe MSWiA.
Urzędnicy przypominają też, że osoby zapewniające zakwaterowanie i wyżywienie dla uchodźców, którzy po raz pierwszy przekraczają granice, nadal mogą korzystać ze świadczenia w wysokości 40 zł na dzień przez 120 dni od daty przybycia do Polski.