Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

"Stacja Putin" do zamknięcia. Europa odwraca się od rosyjskich paliw

Podziel się:

Dokładnie za miesiąc zapadnie kolejny element mechanizmu sankcyjnego skierowanego przeciw Rosji. Unia Europejska od 5 lutego nie będzie sprowadzać rafinowanych produktów ropopochodnych z tego kierunku. W odpowiedzi na zachodnie sankcje Putin zapowiada odcięcie dostaw. Rosja może zagrać va banque. Wyścig z czasem trwa.

"Stacja Putin" do zamknięcia. Europa odwraca się od rosyjskich paliw
Europa odwraca się od rosyjskich paliw (Bloomberg via Getty Images, EPA, PAP, Andrey Rudakov, KREMLIN POOL, MIKHAEL KLIMENTYEV, SPUTNIK)

Dokładnie za miesiąc, 5 lutego, rosyjskie paliwa nie będą mogły być sprowadzane do Unii Europejskiej drogą morską. To skutek zapadania odroczonego mechanizmu sankcyjnego nałożonego jeszcze w ramach 6. pakietu. Stopniowe dokręcanie śruby dało czas Europie na przygotowanie się do odcięcia.

Do tej pory polegaliśmy na imporcie produktów ropopochodnych, przede wszystkim diesla, z Rosji oraz Białorusi. Od dwóch dekad Rosjanie dostarczali do krajów Unii Europejskiej od 15 do 25 mln ton rocznie. Teraz "stacja Putin" ma zostać zamknięta, a Stary Kontynent będzie musiał znaleźć nowych dostawców albo zwiększyć produkcję własną.

Ropy na rynku jest wystarczająco dużo. Rosyjskie dostawy bez problemu można zastąpić. Problemem jest brak mocy przerobowych w rafineriach europejskich - zauważa w rozmowie z money.pl dr Janusz Steinhoff, były wicepremier i ekspert BCC ds. gospodarki i energetyki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nowa Škoda Kodiaq PHEV na trasie do Wisły

Jak podkreśla nasz rozmówca, większy popyt wiąże się również z rosnącą ceną. - Musimy się z tym uporać. Europejczycy powinni mieć świadomość, że nasze wsparcie w obronę Ukrainy będzie się łączyć z ponoszeniem kosztów - dodaje.

Wyścig z czasem

Prognozy firmy konsultingowej Wood Mackenzie zakładają, że zapasy diesla w północno-zachodniej Europie mogą osiągnąć najniższy poziom od co najmniej 12 lat. Zapaści jednak nie należy się spodziewać. Europa nie pozostaje bowiem bierna. Tzw. porty ARA, czyli zlokalizowane w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii terminale, przyjmują większe niż zwykle dostawy paliw z różnych kierunków z Azji i Bliskiego Wschodu, ale wciąż również z Rosji.

Tylko w pierwszych dziesięciu dniach grudnia Wielka Brytania i kraje Unii importowały drogą morską ponad 16 mln baryłek oleju napędowego - wynika z danych Vortexa Ltd. Jak wyjaśniał Bloomberg, jeśli takie tempo będzie się utrzymywać do 5 lutego, zbliżymy się do sześcioletnich rekordów z 2016 r., kiedy strajki we francuskich rafineriach doprowadziły do skokowego wzrostu importu.

Zresztą wyścig z czasem toczy się po obu stronach barykady. Również Rosja zamierza sprzedać jak najwięcej paliwa przed nałożeniem embarga. Jak donosi Bloomberg, dostawy paliw z głównych rosyjskich portów bałtyckich (Promorsk i Wysocki) oraz czarnomorskiego Noworosyjska i Białorusi mają wzrosnąć w styczniu do 2,68 mln ton. To oznacza wzrost o 8 proc. i najwyższy poziom od co najmniej trzech lat.

Putin może "zagrać va banque"

Decyzja Europy może spotkać się z odpowiedzią Rosji. Tak stało się zresztą po wejściu w życie 5 grudnia pierwszego embarga na rosyjską ropę sprowadzaną drogą morską oraz nałożeniu pułapu cenowego, o którego warunkach szczegółowo pisaliśmy już w money.pl.

Zgodnie z decyzją Putina od 1 lutego do 1 lipca 2023 r. Rosja zabroni dostarczania surowej ropy naftowej za granicę. Stanie się tak, jeśli dostawy miałyby być realizowane na podstawie kontraktów przewidujących wykorzystanie – bezpośrednio lub pośrednio – pułapu cenowego.

Rosyjskie kontrembargo dotyczyć ma wszystkich etapów dostaw surowca, nie wyłączając dostarczenia do odbiorcy końcowego. To samo dotyczyć ma produktów naftowych, ale w tym przypadku konkretna data nie została jeszcze ustalona.

Czy rzeczywiście Władimir Putin, zgodnie z zapowiedzią, odetnie wszelkie dostawy? Jak zauważa Ośrodek Studiów Wschodnich, Rosja pozostawia sobie furtę. Dokument przewiduje bowiem, że "prezydent może wydać zgodę na realizację dostaw ropy surowej i produktów naftowych pomimo spełnienia przez nie przewidzianych w akcie prawnym przesłanek zakazu".

Z drugiej strony, zdaniem dra Przemysława Zaleskiego, eksperta z Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej, Moskwa może nie ograniczyć się do dostaw morskich, ale też pójść o krok dalej.

Rosja może zagrać va banque i spróbować zakręcić kurek także na innych poza Polską kierunkach ropociągu "Przyjaźń", co pogłębiłoby chaos. To miecz obosieczny, gdyż to posunięcie jeszcze mocniej ograniczyło przychody Rosji - zauważa.

Dr Szymon Kardaś z OSW potwierdza, że nie można wykluczyć, że Moskwa wykorzysta dekret jako prawne uzasadnienie odcięcia dostaw ropy do krajów UE importujących surowiec ropociągiem "Drużba" ("Przyjaźń"). Jednak jego zdaniem, na obecnym etapie taki scenariusz wydaje się mniej prawdopodobny.

"Z jednej strony tego typu decyzja wpisywałaby się w logikę eskalacji energetycznej, której elementem było ograniczanie i wstrzymywanie od wiosny dostaw gazu do wielu odbiorców europejskich. Co więcej, państwa odbierające ropę przesyłaną tym rurociągiem (Polska, Niemcy, Czechy, Słowacja i Węgry) formalnie poparły wprowadzenie pułapu cenowego. Z drugiej jednak strony dostawy dla wymienionych krajów realizowane poprzez ropociąg 'Drużba' wyłączono formalnie spod unijnego embarga, a co za tym idzie – spod mechanizmu pułapu" - czytamy w analizie OSW.

Kluczowa będzie współpraca

Żeby poradzić sobie z kolejnym deficytem paliwowym na rynku europejskim, kluczowa będzie współpraca między krajami Wspólnoty. Każdy członek UE znajdzie się w innym położeniu, ale solidarne współdziałanie na wspólnym rynku daje możliwość złagodzenia konsekwencji odcięcia dostaw paliw z kierunku rosyjskiego.

Za przykład może posłużyć tu sytuacja Polski i Niemiec. Jak podkreśla dr Steinhoff, Polskie zapotrzebowanie na ropę naftową jesteśmy w stanie zaspokoić poprzez Naftoport. Przez Gdańsk jesteśmy w stanie sprowadzać 36 mln ton ropy. To więcej niż potrzebują rafinerie w Płocku i Gdańsku, zużywające łącznie 27 mln ton rocznie.

Problemem jest natomiast przerób surowca na paliwa. Kluczowy jest tutaj olej napędowy, który stanowi ok. 80 proc. paliw zużywanych w Polsce (do września ub.r. było to 13,8 mln ton), głównie w transporcie. Polskie rafinerie, mimo wzrostu produkcji, nie zaspokoją popytu wewnętrznego, który stale rośnie. Przez trzy kwartały ubiegłego roku Polska produkowała 10,7 mln ton oleju napędowego. Nawet po przywróceniu stanu sprzed tragicznej eksplozji instalacji odsiarczającej ropę z końca września, wciąż będziemy potrzebować importu.

Zza granicy sprowadzaliśmy dotąd blisko 30 proc. diesla, kierunek rosyjski stanowił z tego ponad jedną trzecią dostaw. Jak wskazuje "Polityka Insight", to nie tylko kwestia krajowych potrzeb, ale też eksport do walczącej Ukrainy, gdzie gwałtownie rośnie zapotrzebowanie.

Gotowe paliwa drogą morską dostarczają nam porty w Dębogórzu, w gdańskim Naftoporcie, w Świnoujściu i Szczecinie. Ich łączne możliwości to maksymalnie 8,8 mln ton diesla z morza. Problem w tym, że - jak zaznacza "Polityka Insight" - w praktyce efektywne dostawy mogą prowadzić tylko trójmiejskie terminale, co ogranicza tę wartość do ok. 4,3 mln ton.

Niemcy są w odwrotnej sytuacji. Potrzebują dodatkowych źródeł ropy naftowej dla swoich rafinerii. Ich infrastruktura ma bowiem ograniczone możliwości importu morskiego. Nasi zachodni sąsiedzi mają za to potencjał eksportowy paliw. Polska już korzysta z tego kierunku dostaw diesla.

Jak pisaliśmy w money.pl Niemcy i Polska zawarły porozumienie o wzajemnym wsparciu. Jak poinformowało nas Ministerstwo Klimatu, "2 grudnia 2022 r. została przyjęta deklaracja o współpracy pomiędzy Polską a Niemcami w zakresie sektora naftowego. Podpisali ją ministrowie właściwi do spraw energii. Deklaracja ma przede wszystkim na celu wsparcie współpracy pomiędzy spółkami paliwowymi w kwestii optymalizacji organizacji dostaw ropy naftowej do rafinerii polskich i niemieckich, podłączonych do systemu rurociągowego PERN S.A. oraz wzajemnego wsparcia w zakresie zapewnienia zaopatrzenia rynku w paliwa po wejściu w życie sankcji na paliwa 5 lutego 2023 r.".

W praktyce Niemcy pozyskają ropę z gdańskiego Natoportu, a w zamian Polska może liczyć na niemieckiego diesla. Wewnętrzna współpraca w ramach UE może pokrzyżować plany Putina. Wbrew temu, co wieszczy wicepremier Rosji Aleksander Nowak, Europa ma szansę poradzić sobie z odejściem od rosyjskich paliw. 

Rosja zapłaci wysoką cenę

Zdaniem dra Zaleskiego embargo na rosyjską ropę i paliwa będzie bolesnym ciosem dla Federacji, bowiem oznacza ono koniec lukratywnych kontraktów. Na ile Rosja będzie w stanie powetować sobie stratę rynku europejskiego, zależeć będzie zarówno od szczelności sankcji, jak i reakcji pozostałych państw.

- Nie wiadomo, jak jednak będą się zachowywać inni istotni gracze. Patrząc na geopolitykę rozgrywania tych surowcowych szachów, kluczowa może być postawa Chin i Indii, które z jednej strony mocno korzystają na obniżkach, ale jednocześnie - ponieważ są one obecnie głównymi odbiorcami tego surowca - niejako podtrzymują możliwości budżetowe Rosji - konkluduje ekspert Politechniki Wrocławskiej.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl