- U mnie w firmie na początku zgłosiło się ponad 400 osób, po kilku tygodniach, jak poznaliśmy terminy, zostało z tego 170 osób, finalnie zaszczepiono 150. I to nie tylko pracowników, ale całych rodzin. Dla mnie to nie miało wielkiego sensu, bo zanim ten program wystartował, to byłem już w pełni zaszczepiony w ramach tego "narodowego programu" – mówi w rozmowie z money.pl Piotr, pracownik firmy medialnej. Dodaje, że firma szczepienie zorganizowała już na własną rękę, bez oglądania się na pomoc władz.
Program szczepień w zakładach pracy od początku miał pod górkę. Pierwsze zapowiedzi pojawiły się w kwietniu, firmy mogły zapisywać się do niego od maja, w tym miesiącu ruszyły też pierwsze szczepienia.
Całość opóźniła się jednak z powodu niedoboru szczepionek. Na tyle, że z zapowiadanych kilku milionów, udało się w ten sposób zaszczepić kilkaset tysięcy osób.
Dokładna liczba nie jest znana, bo ani odpowiedzialne za niego Ministerstwo Rozwoju, ani Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych nie podają danych. Milczy też Centrum Informacyjne Rządu. Jest to o tyle dziwne, że zwykle liczba wykonanych szczepień jest dla państwowych instytucji powodem do dumy.
Liczba firm chętnych na rządowy program szczepień topniała od samego początku. Gdy ogłaszano zapisy, liczba przedsiębiorstw, które zgłosiły akces, przekraczała 900, kilka dni później minister Dworczyk, odpowiedzialny w rządzie za szczepienia, mówił o ponad 800.
Wiadomo jednak, że z tego grona wykruszyły się kolejne firmy. I to pomimo faktu, że do zorganizowania szczepienia w firmie wystarczy 300 chętnych, mogą to być też rodziny pracowników. Według informacji podawanych kilka tygodni temu, rząd szacował liczbę chętnych na ponad 900 tysięcy – ale był to moment startu programu.
Ten wynik prawdopodobnie nie został osiągnięty, ale nawet gdyby firmom udało się zaszczepić tyle osób, to i tak jest to o wiele mniej, niż "kilka milionów", o których opowiadał pod koniec kwietnia minister Dworczyk.
Jedna piąta to i tak sukces
- Dla nas ten program był przede wszystkim spóźniony. Gdyby zaczęto go opracowywać w lutym czy marcu, wszystko miałoby jakiś sens. Ale pod koniec maja, gdy wszystko fizycznie wystartowało, było już za późno, dla mnie to porażka. Ze wszystkich pracowników, którzy wyrazili chęć szczepienia, finalnie szczepionkę przyjęło ok. 20 procent – mówi w rozmowie z money.pl przedstawiciel jednej z dużych sieci handlowych.
Dodaje, że branża handlowa od miesięcy apelowała o jak najszybsze szczepienie pracowników mających kontakt z klientami. Przyznaje też, że organizacja szczepień dla pracowników nie była łatwa – są po prostu rozrzuceni po całej Polsce. Mimo wszystko firma organizowała mobilne punkty, jakiś efekt jest.
- Problem w tym, że teraz łatwiej zapisać się na szczepienie w ramach tego "narodowego" programu. U nas w zakładzie uznaliśmy, że nie ma sensu w ogóle zgłaszać się do programu dla firm, bo większość chętnych zapisała się sama w przychodniach i grupa osób, które moglibyśmy zaszczepić, topniała z dnia na dzień – mówi money.pl przedsiębiorca z Małopolski.
Są jednak firmy, które na rządowym programie skorzystały, a efekty przerosły ich oczekiwania.
– Mamy dziś dzień, w którym ani jeden pracownik nie jest chory na COVID-19 – cieszy się Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej. W przypadku jego firmy jest to olbrzymi sukces, bo górniczy gigant zatrudnia obecnie 38,8 tysiąca osób.
PGG wzięła udział w rządowym programie, wspólnie z jednym ze szpitali przygotowała 10 punktów szczepień. Udało się podać preparaty ok. 7 tysiącom osób.
Szczepienie 7 tysięcy pracowników kilku kopalni było stosunkowo łatwiejsze, niż przeprowadzenie takiej operacji na pracownikach sklepów. Mimo wszystko szczepienia odwołuje się nawet w dużych zakładach – na przykład Lubelskim Węglu "Bogdance". Kiedy rząd ogłaszał start projektu dla firm, zgłosiło się do niego 1500 osób. Kiedy program faktycznie uruchomiono, większość chętnych była już zaszczepiona.
W "Bogdance" zorganizowano więc punkt dla chętnych (ale już w ramach "narodowego" programu) – skorzystało z niego 160 osób. Czyli co dziesiąty z pierwotnej puli chętnych.