Przejazd kolejowo-drogowy w Małopolsce. Kierujący autem wjeżdża na przejazd, ale nie może z niego zjechać. Przed nim stoi sznur aut. Po chwili rogatki zaczynają opadać, a do przejazdu zbliża się pociąg. Żeby się wydostać z pułapki kierowca wyłamuje rogatkę. Inna sytuacja, ten sam przejazd. Czerwone audi wjeżdża na tory mimo migających czerwonych świateł i zamykających się rogatek. Samochód niszczy pierwszy szlaban, nie udaje mu się przejechać pod drugim, a gdy widzi nadjeżdżający pociąg – cofa. Wszystko trwa około 20 sekund.
I ostatnia. VAN z rowerami na dachu wjeżdża na przejazd. W momencie, gdy stojące przed nim w korku auto rusza opadają rogatki. Pojazd zostaje uwięziony. Pomaga kierowca innego samochodu, który wyłamuje rogatkę. Kierowca bezpiecznie opuszcza przejazd. Cała akcja trwa 25 sekund. Co łączy powyższe sytuacje? Bezmyślność i cud, że tym razem obyło się bez ofiar.
Co roku na przejazdach kolejowo-drogowych dochodzi do ok. 200 wypadków i kolizji, w których ginie kilkadziesiąt osób. – W swojej karierze wiele już widziałem, nawet omijanie zamkniętych półrogatek slalomem czy taranowanie szlabanu jak przeszkody. Jak to wytłumaczyć? Brakiem zdrowego rozsądku, rutyną, pośpiechem, brawurą. I to nie tylko u kierowców, ale też rowerzystów i pieszych – przekonuje Marcin Żywiołek, rzecznik prasowy Straży Ochrony Kolei.
Do największych grzechów kierowców, poza już wymienionymi, możemy dodać: próby pokonywania przejazdu tuż przed nadjeżdżającym pociągiem, lekceważenie sygnalizacji ostrzegawczej oraz znaku STOP, wjazd na przejazd bez możliwości zjechania z niego czy przejeżdżanie pod opadającymi rogatkami. Przepisy ruchu drogowego nie pozostawiają miejsca na interpretację. W momencie, gdy na sygnalizatorze zaczyna migać czerwone światło kierowca nie ma prawa wjechać na przejazd. Najpóźniej po kilkunastu sekundach zaczynają opadać rogatki, a do przejazdu zbliża się już pociąg. – Niektórym się wydaje, że zdążą i – podobnie jak na skrzyżowaniu – przejadą na tzw. późnym żółtym. Na przejeździe kolejowo-drogowym to się nie ma prawa udać – ostrzega Marcin Kruszyński, ekspert PKP Polskich Linii Kolejowych S.A.
Przed każdym przejazdem, który nie jest wyposażony w rogatki, ustawiony jest krzyż św. Andrzeja. Bardzo często towarzyszy mu znak STOP, przed którymi kierowcy bezwzględnie powinni się zatrzymać i upewnić, czy nie nadjeżdża pociąg. Uwaga ta dotyczy przejazdów wszystkich kategorii. Należy pamiętać, że systemy czy urządzenia sterujące mogą ulec awarii, a dróżnik zasłabnąć i nie zamknąć na czas rogatek. Jedynie zachowanie najwyższych środków ostrożności zapobiegnie zderzeniu z pociągiem.
Na egzaminie na prawo jazdy kategorii B na 1700 pytań 37 dotyczy pokonywania przejazdu kolejowo-drogowego. W teorii więc każdy kierowca powinien mieć wiedzę na ten temat. W praktyce jest jednak znacznie gorzej. Wystarczy przestrzegać jednej i podstawowej zasady - pociąg zawsze ma pierwszeństwo. Droga hamowania pociągu przy prędkości 160 km/h może wynieść nawet 1,3 km. Maszynista, nawet jeśli dostrzeże zagrożenie, nie będzie w stanie zatrzymać w bezpiecznej odległości rozpędzonego składu ważącego kilkaset ton.
– W ciągu 30 sekund pociąg pokonuje ponad 1,3 km. Możemy więc go nie widzieć. Tymczasem te 30 sekund to wcale nie jest tak dużo, by – w przypadku zaistnienia sytuacji awaryjnej – opuścić bezpiecznie torowisko. Pamiętajmy, że pociąg ma kilkaset razy większą masę od samochodu osobowego. Droga hamowania jest kilkanaście razy dłuższa niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni w naszym samochodzie. No i maszynista nie może skręcić lub ominąć przeszkody – tłumaczy Marcin Kruszyński.
Jeżeli już wjedziemy pod opadające rogatki lub utkniemy w korku (tuż za przejazdami czasem zlokalizowane są skrzyżowania czy ronda), a opadające szlabany zatrzymają nas na torach, powinniśmy jak najszybciej opuścić przejazd taranując szlaban. Jest tak skonstruowany, że złamie się bez problemu w specjalnie do tego zaprojektowanym miejscu, nie niszcząc przy tym samochodu. Jeżeli natomiast dojdzie do awarii i utkniemy na przejeździe w zepsutym aucie, powinniśmy przede wszystkim niezwłocznie opuścić pojazd wraz ze wszystkimi pasażerami. Następnie stanąć za rogatkami w bezpiecznej odległości.
Możemy też – choć to ryzykowne – spróbować zepchnąć samochód, jeśli nie widzimy i nie słyszymy nadjeżdżającego pociągu. To jednak nie wszystko. O przeszkodzie na przejeździe trzeba natychmiast powiadomić służby ratunkowe! Jak to zrobić szybko? Po wewnętrznej stronie szlabanu (od strony torów) i na krzyżu św. Andrzeja znajduje się żółta naklejka z indywidualnym numerem identyfikacyjnym przejazdu.
Dzwoniąc na numer alarmowy 112 podajemy dyspozytorowi 9-cyfrowy kod (w ramach akcji #ŻółtaNaklejkaPLK kolejarze oznakowali wszystkie, zarządzane przez PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. przejazdy kolejowo-drogowe, około 14 tysięcy).
Szybka reakcja to szansa na zatrzymanie rozpędzonego pociągu w bezpiecznej odległości od przejazdu. – Pod numerem alarmowym 112 zgłaszamy wszelkie zdarzenia zagrażające życiu, zdrowiu lub mieniu. Informujemy na przykład o sytuacji, kiedy na przejeździe zepsuł nam się samochód, na torach leży powalone drzewo lub coś się dzieje w budynkach czy na terenach położonych w okolicy przejazdu. Takie zgłoszenie pozwala służbom na natychmiastową reakcję i wstrzymanie ruchu w miejscu zdarzenia – zwraca uwagę Ilona Skwierzyńska, naczelnik Wydziału Systemu Powiadamiania Ratunkowego MSWiA.
Czas potrzebny na reakcję służb w sytuacji zagrożenia to średnio 120 sekund. Nadanie indywidualnych numerów przejazdom kolejowo-drogowym pozwoliło go skrócić do 45-50 sekund. – Ustalenie lokalizacji zdarzenia jest trudne. Zgłaszający najczęściej nie pamiętają przez jaką miejscowość ostatnio przejeżdżali. Odczytanie numeru z żółtej naklejki na przejeździe ten problem rozwiązuje – mówi Ilona Skwierzyńska.
Nie szukaj pomocy w kamerze monitoringu
Eksperci PLK przypominają, że pomimo iż znaczna część przejazdów kolejowo-drogowych jest wyposażona w monitoring, nie oznacza to, że machając do kamery uzyskamy natychmiastową pomoc. Kamery służą do monitorowania i rejestrowania sytuacji na przejeździe. Dopiero w momencie, gdy np. dojdzie do wyłamania rogatki dyspozytor dostaje sygnał o awarii i wówczas przeglądane są nagrania. Materiały wideo są również niezbędne w postępowaniach dotyczących łamania zasad bezpieczeństwa czy ustalania danych nieodpowiedzialnych kierujących. Kwartalnie kolejarze przekazują policji ok. tysiąca nagrań z niebezpiecznymi zachowaniami kierowców.
Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. prowadzi cały szereg działań edukacyjnych i prewencyjnych, by na przejazdach kolejowo-drogowych było bezpieczniej. Od 2005 r. realizuje kampanię społeczną Bezpieczny przejazd – "Szlaban na ryzyko!". Jej odbiorcami są dzieci, młodzież i dorośli, w tym przyszli i zawodowi kierowcy oraz instruktorzy jazdy. – Świadomość prawidłowych zachowań rośnie, choć – podobnie jak w krajach zachodnich – musi jeszcze upłynąć kilka lat zanim dojdziemy do oczekiwanych efektów – przyznaje Jarosław Chmielarz, pracownik PKP Polskich Linii Kolejowych S.A., koordynator kampanii "Bezpieczny przejazd…". I dodaje: – Edukacja to najlepsze narzędzie do zmiany niepożądanych zachowań. Kara, choć czasem nie da się jej uniknąć, rodzi agresję.
Kolejarze organizują również seminaria dla przedstawicieli lokalnych ośrodków szkolenia kierowców czy egzaminatorów z WORD, podczas których mówią o zasadach prawidłowego przekraczania przejazdów oraz o funkcjonowaniu projektu #ŻółtaNaklejkaPLK. W każdy piątek wakacji w ramach akcji "Bezpieczny piątek", w pobliżu przejazdów i wzdłuż torów z tzw. "dzikimi przejściami" dystrybuują materiały edukacyjne, a także rozmawiają o bezpieczeństwie z kierowcami i pieszymi. – Te ostatnie być może pozwolą zapobiec podobnym zachowaniom w przyszłości. Nie możemy jednak myśleć za kierowców, to oni powinni wiedzieć czego absolutnie nie wolno robić – mówi Marcin Żywiołek.
W październiku kolejarze intensyfikują działania edukacyjne w szkołach i przedszkolach. Poprzez zabawę, dzieci uczą się podstawowych zasad przekraczania przejazdów kolejowo-drogowych, poznają znaki i nabywają wiedzę czego nie wolno robić na terenie kolejowym. – Jesteśmy obecni przy egzaminach na kartę rowerową, a w jednej z gmin pytania dotyczące zachowania na przejazdach pojawiły się także na egzaminie na kartę pieszego. W tych najmłodszych pokładamy nasze nadzieje, bo to oni będą kiedyś kierowcami. Niczego im nie narzucamy, staramy się wciągać w zabawę, budować poczucie, że są częścią czegoś ważnego – zapewnia Jarosław Chmielarz.