Bitcoin jeszcze na kilka dni przed świętami był notowany poniżej 20 tysięcy dolarów, zaś w piątek jego cena zbliżyła się do 42 tysięcy.
- Pomimo rekordów na rynkach akcji i mocno drożejącej ropy to właśnie niesamowita zwyżka na rynku kryptowalut przyciągała główną uwagę na początku 2021 roku – zauważają analitycy XTB.
Jednak od dwóch dni obserwujemy gwałtowną wyprzedaż kryptowaluty. W niedzielę i poniedziałek jej notowania spadły o 20 proc. do zaledwie 32,3 tys. dolarów. To największy dwudniowy spadek od marca.
Chociaż w poniedziałek przed południem nastąpiło lekkie odbicie i cena kształtuje się w okolicach 35 tys. dolarów, analitycy zastanawiają się, czy to koniec hossy? "Czas zabrać trochę pieniędzy ze stołu" - powiedział cytowany przez Bloomberga Scott Minerd, dyrektor ds. inwestycji w Guggenheim Investments. "Paraboliczny wzrost bitcoina jest nie do utrzymania w najbliższej perspektywie" – dodał.
W ciągu ostatniego roku kurs bitcoina poszedł w górę o ponad 300 proc. Można powiedzieć, że w kryzysowych czasach to kryptowaluty okazały się hitem inwestycyjnym.
Skąd ta hossa?
Skąd ta hossa? Jest kilka teorii. Inwestorzy mogą widzieć w kryptowalucie zabezpieczenie przed ryzykiem inflacji, gdy rządy i banki centralne włączają pakiety stymulacyjne w odpowiedzi na pandemię COVID-19.
Ponadto, w ostatnim czasie wiele dużych instytucji finansowych ogłosiło, że część aktywów będzie trzymać w formie bitcoinów lub będzie je częściej wykorzystywać.
Kryptowaluty pojawiły się ponad dekadę temu, ale dopiero w ciągu ostatnich kilku lat zaczęły budzić większe zainteresowanie inwestorów. Bitcoina nazywa się wirtualną walutą, ale z tradycyjnie rozumianą walutą ma na razie niewiele wspólnego (oprócz tego, że można nim w niektórych miejscach płacić). Np. nie ma nad nim kontroli banków centralnych. Nie ma też fizycznej postaci, a wahania jego wartości są bardzo duże. Co więcej, Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) wielokrotnie ostrzegała przed kryptowalutami.