- To najgorsze dni pandemii - mówi wprost minister zdrowia Adam Niedzielski. Najgorsze pod względem liczby zakażeń są z pewnością, ale o wiele gorsze dla systemu ochrony zdrowia będą za kilka, kilkanaście dni. To wtedy prawdopodobnie nadejdzie szczyt liczby osób, które będą musiały trafić do szpitala. A warto wiedzieć, że obłożenie szpitali już teraz jest rekordowe.
To też oznacza, że nie prędko rząd zdejmie z nas gospodarcze obostrzenia. Na przesiadywanie w restauracjach czy zakupy bez limitów będziemy musieli jeszcze poczekać.
Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, w szpitalach już teraz jest 32 tys. osób. Resort zapewnia, że łóżek dla pacjentów z COVID-19 jest nieco ponad 42 tys. To oznacza jednak, że niemal 8 na 10 przygotowanych miejsc jest już zajętych. A do tego warto dodać, że nie w każdym regionie sytuacja wygląda tak samo.
Prof. Krzysztof Simon ze szpitala specjalistycznego we Wrocławiu już dziś przyznaje, że wybiera pacjentów, którzy trafią na leczenie szpitale. Ci, których stan zdrowia jest choć minimalnie lepszy, wracają do domu. Nie ma w tym momencie wskaźnika dotyczącego epidemii, który nie przebijałby jesiennego szczytu.
Liczba osób w szpitalach - rekordowa. Liczba osób podłączonych pod respirator - rekordowa. Średnia dzienna zakażeń z ostatnich 7 dni - rekordowa. Rekordowe niebawem będą również codzienne raporty dotyczące osób, które walkę z COVID-19 przegrały.
W ciągu ostatniej doby zmarło około 500 osób. A warto pamiętać, że dzisiejsze zgony odpowiadają zakażeniom sprzed około 2 tygodni. Wtedy było to około 25 tys. infekcji. Dziś mamy ich już ponad 30, a ostatni dni przynosiły również ponad 35 tys. wykrytych przypadków. A to może oznaczać, że niebawem przyjdą dni, gdy wirus będzie zabijał po 700 osób tygodniowo.
Warto jednak zauważyć drobne zmiany na plus. Jak wynika z analizy raportów Ministerstwa Zdrowia, po raz pierwszy od dłuższego czasu można zaobserwować spadek dynamiki wykrywanych zakażeń (mierzonych tydzień od tygodnia). W ten piątek resort poinformował o 30 tys. zakażeń, tydzień temu było to 35 tys. infekcji. A to może z kolei zwiastować pierwszą stabilizację sytuacji.
Co ciekawe jednak, ze strony rządu już dziś słychać ostrzeżenie: trzecia fala nie będzie ostatnią. Mówił o tym najpierw minister finansów Tadeusz Kościński w programie "Money. To się liczy", takie analizy potwierdził na jednej z konferencji prasowych sam minister zdrowia Adam Niedzielski. Kiedy? Za kilka tygodni. A wzrosty zakażeń mają być konsekwencją najbliższych, świątecznych dni.
Warto przeanalizować, jak święta - Wielkanoc i Boże Narodzenie - wpływały do tej pory na liczby zakażeń. Ubiegłoroczne święta wielkanocne niemal nie wpłynęły na wzrost zakażeń. 12 kwietnia 2020 roku (czyli w Niedzielę Wielkanocną) służby informowały o około 300 zakażeniach. Dwa tygodnie później ten wskaźnik był na podobnym poziomie. Jak to możliwe? To bardzo proste. Polacy po prostu na święta nie pojechali, zostali w domach.
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku świąt Bożego Narodzenia. Po niemal 9 miesiącach epidemii podejście do obostrzeń znacznie się zmieniło. Przed świętami służby informowały o około 10-11 tys. zakażeń. Po świętach i w okresie noworocznym wskaźniki dochodziły do około 13 tys. zakażeń. Sytuacja w kolejnych dniach stycznia zaczęła się jednak normować.
Jak wynika z informacji money.pl, rząd zakłada, że tegoroczne święta będą jednak o wiele większą pokusą dla wielu osób. Część seniorów jest już zaszczepiona, część w najbliższym czasie ma termin szczepienia. I dlatego na Rządowych Zespołach Zarządzania Kryzysowego pojawiły się te kwestie. I właśnie stąd wynika obawa o kolejną falę zakażeń w najbliższym czasie.
Jak przekonuje prof. Krzysztof Simon, jest tylko jeden sposób, by do takiego scenariusza nie doszło - to dystans społeczny, ograniczenie kontaktów i powszechne szczepienia. Szef oddziału zakaźne z wrocławskiego szpitala zakaźnego mówi wprost: dla wielu mogą to być ostatnie święta. Tam, gdzie w rodzinie nie ma osób zaszczepionych i ozdrowieńców, nie powinno być wspólnych i licznych spotkań.
Maciej Witucki, szef zrzeszającej przedsiębiorców Konfederacji Lewiatan mówi wprost: lockdown nie skończy się 9 kwietnia, firmy nastawiają się dopiero na maj. Ze strony rządu do tej pory nie padła deklaracja, by jakakolwiek aktywność miała być odmrożona w połowie kwietnia.