W tle wydarzeń wokół LOT-u i Polskiej Grupy Lotniczej, szykuje się też próba sił pomiędzy KO a Polską 2050 w sprawie odpolitycznienia państwowych spółek.
Michał Fijoł został odwołany ze stanowiska prezesa PLL LOT we wtorek - w dniu, w którym rząd zdecydował, że Polska Grupa Lotnicza, do której należy LOT, trafi pod nadzór Ministerstwa Infrastruktury, na którego czele stoi Dariusz Klimczak z PSL. Money.pl poinformował o dymisji jako pierwszy.
Potem doszły kolejne rewelacje - że dymisja prezesa LOT może być prawnie nieskuteczna, bo w nieprawidłowy sposób zwołano posiedzenie rady nadzorczej spółki (nieoficjalnie wiadomo, że chodzi m.in. o niepełną liczbę członków rady nadzorczej PLL LOT, którzy głosowali za podjęciem uchwały o odwołaniu Fijoła).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taka też ma być linia obrony prawników zdymisjonowanego prezesa. Wydaje się, że przynajmniej częściowo jest ona podzielana przez rządzących. W środę minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski mówił: "jesteśmy w drobnym problemie formalnym". Miał na myśli to, że trzęsienie ziemi w LOT nastąpiło w sytuacji, gdy spółka trafiła pod nadzór MI. Sprawę dymisji prezesa narodowego przewoźnika określił jako "bulwersującą".
Odkręcanie sytuacji
Jak słyszymy trwają teraz dyskusje dotyczące po pierwsze - tego, czy i jak sytuację w LOT "odkręcić", a po drugie - by politycznie rozliczyć winnych całego zamieszania.
Z naszych nieoficjalnych rozmów wynika, że między resortem aktywów państwowych a resortem infrastruktury prowadzone są rozmowy o tym, jak wyjść z tego "drobnego problemu formalnego". Jak mówi nam rządowy rozmówca, jedna z wersji zakłada uznanie decyzji rady nadzorczej za "niebyłą" i pozostawienie prezesa Fijoła na stanowisku, przynajmniej przez jakiś czas.
"Złamano jasne wskazania premiera"
Ale, jak słyszymy, ta formuła może być równie kłopotliwa prawnie, co ta, na podstawie której prezesa odwołano. Stąd wersja druga - że Fijoł został odwołany skutecznie i trzeba odwołaniu rozpisać szybki konkursu na stanowisko prezesa LOT. - I wtedy niech Fijoł wystartuje - mówi nasz rozmówca. Pytanie jednak o sens konkursu w sytuacji, gdyby tą drogą Fijoł wrócił na stanowisko.
Decyzja o odwołaniu prezesa jest moim zdaniem nieważna. To ewidentne złamanie kodeksu spółek handlowych. W końcu jeden z członków rady wypowiada się jasno, że nie został prawidłowo poinformowany o zwołaniu posiedzenia - mówi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
- To ostatni krzyk głupoty paru osób, zwłaszcza że była wiedza, że szykowane jest rządowe rozporządzenie o zmianie nadzorcy. Złamano jasne wskazania premiera, że żadnych zmian na stanowisku prezesa spółki ma nie być na czas przeniesienia nadzoru do Ministerstwa Infrastruktury - dodaje.
Na razie decyzje zapadły w stosunku do rady nadzorczej Polskiej Grupy Lotniczej. Resort infrastruktury odwołał większość rady nadzorczej Polskiej Grupy Lotniczej, która ma 30 proc. udziałów w LOT. Stanowiska stracili przewodniczący Michał Paziewski, wiceprzewodniczący Sebastian Mikosz, a także Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek i Barbara Dąbrowska. Nowym przewodniczącym został Łukasz Chaberski. - Pytanie, co z radą nadzorczą samej spółki LOT, bo to tam zapadły decyzje o odwołaniu prezesa - zastanawia się rozmówca z rządu.
Zdaniem osoby zorientowanej w sytuacji dalsze rozliczenia w grupie to kwestia czasu.
Idą od góry do dołu. W każdej ze spółek sporo osób będzie za chwilę szukało pracy - uważa rozmówca money.pl.
Zwraca uwagę, że w czwartek na stronie internetowej Polskiej Grupy Lotniczej w zakładce "zarząd" nie widnieją już żadne nazwiska. Szybko okazało się dlaczego - jak dowiedział się money.pl, cały zarząd PGL został odwołany.
Wojna pod dywanem w koalicji
W całej sprawie istotny jest także kontekst polityczny, a tu - jak słyszymy - może nastąpić ciąg dalszy historii.
Ktoś ewidentnie zagrał na aferę, wykorzystał zamieszanie związane z przeniesieniem nadzoru nad całą grupą. Tego nie można tak zostawić - uważa polityk koalicji rządzącej.
Politycy KO i PSL spodziewają się, że do końca tygodnia mogą zapaść jakieś decyzje na najwyższym szczeblu. - Niewykluczone, że w piątek ktoś poleci - przyznaje jeden z ludowców. To samo słyszymy od rządowego rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej.
- Czekamy, aż kierownik (premier Tusk - przyp. red.) wróci do kraju - zastrzega. W czwartek szef rządu przebywał jeszcze w Szwecji, a jego powrót zaplanowano na popołudnie. Rozmówca z jego otoczenia sugeruje, że na razie nie ma decyzji, co dalej w sprawie LOT.
Kto nie może być pewien swojego stanowiska? Nasi rozmówcy z różnych ugrupowań koalicyjnych najczęściej wskazują na wiceministra aktywów państwowych Jacka Bartmińskiego, z nadania Polski 2050. - On od dawna chciał się pozbyć Fijoła. Bartmiński to człowiek Sebastiana Mikosza (byłego prezesa PLL LOT, obecnie szefa Poczty Polskiej) - zwraca uwagę rozmówca z koalicji rządzącej.
Sam Fijoł związany jest z PLL LOT od stycznia 2016 r. - najpierw jako pełnomocnik zarządu ds. handlowych, a od marca 2017 r. jako członek zarządu ds. handlowych. Rada nadzorcza LOT-u powołała go na stanowisko prezesa spółki w czerwcu 2023 r.
- Wokół Fijoła sytuacja była od dawna mocno napięta. Pojawił się w LOT za rządów PiS, w środowisku koalicji rządzącej pojawiły się argumenty, dlaczego on ma mieć fory, skoro wszystkich w spółkach się wymienia - wskazuje rozmówca znający kulisy sprawy.
Z kolei rozmówca z otoczenia Sebastiana Mikosza przekonuje nas, że były prezes LOT nie wiedział nic o szykowanej dymisji Michała Fijoła.
Nie wszyscy są jednak przekonani, że do dymisji w MAP dojdzie. - Na gorąco to wiceminister by wyleciał, a po dwóch dniach, to nie wiem - przyznaje rozmówca z KO. Inny rozmówca znający realia branży lotniczej wskazuje, że w środowisku krążą dwie wersje. Według pierwszej wiceminister Bartmiński pozbył się prezesa LOT "rzutem na taśmę", korzystając z zamieszania wynikającego ze zmiany rządowego nadzorcy.
Ale druga wersja mówi, że za dymisję odpowiadają ludowcy, którzy - w imię konsolidacji spółek ze względu na kontynuację projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego - właśnie wzięli flagową spółkę lotniczą pod swój parasol. - Kilka tygodni wcześniej do zarządu spółki powołano dwóch członków, w tym Jerzego Kurellę, który ma teraz pełnić obowiązki prezesa LOT. Na rynku mówi się, że odwołanie Fijoła to był ruch ze strony ludowców. Była chrapka na ten LOT i ludowcy go w końcu dostali - przekonuje jeden z naszych rozmówców.
Próba sił
W formacji Szymona Hołowni, choć słychać sporo zastrzeżeń do Jacka Bartmińskiego, raczej nastawiają się na obronę własnego wiceministra. Rozmówca z tej partii twierdzi, że nie słyszał nic o jego rychłej dymisji.
Gdyby coś takiego się wydarzyło, to musiałby to być akt zemsty za projekt profesjonalizacji zarządzania spółkami. Ze zmianą Fijoła ani Bartmański, ani nikt z Polski 2050 nie ma nic wspólnego - zapewnia polityk partii Hołowni.
Wśród ludzi Szymona Hołowni teoria o tym, że to zemsta za procedowanie ich projektu o odpolitycznieniu państwowych spółek pomimo sprzeciwu KO i PSL staje się coraz bardziej powszechna. Tym bardziej że w środę szef MAP Jakub Jaworowski wyszedł z projektem Kodeksu Dobrych Praktyk Nadzoru Właścicielskiego, który ma ustanowić "jasne, przejrzyste i nowoczesne standardy zarządzania spółkami Skarbu Państwa, państwowych osób prawnych oraz ich spółkami zależnymi". W Polsce 2050 odbierane jest to jako konkurencyjna inicjatywa (choć Jaworowski zapowiadał ją już wcześniej).
- Przypominam jednak, że ustawa jest ważniejsza niż kodeks dobrych praktyk - ironizuje działacz partii Hołowni. W MAP trwają jednak także prace nad projektem nowelizacji ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. "Celem wspomnianych działań ma być profesjonalizacja nadzoru właścicielskiego tak, aby nie powtórzyły się nieprawidłowości zidentyfikowane w czasie audytów przeprowadzonych w spółkach z udziałem Skarbu Państwa" - informuje resort.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl.