Cała formacja WOT przeszła w stan 12-godzinnej gotowości do działania. Wybrane grupy żołnierzy o określonych specjalnościach wojskowych są w tzw. selektywnej gotowość, to znaczy, że na swoim 6-godzinnym dyżurze są obowiązani do natychmiastowego stawienia się do służby na wezwanie.
- Selektywna aktywacja dotyczy personelu, który ma ukończone kursy kwalifikowane pierwszej pomocy oraz ratowników medycznych i pielęgniarek. To 1171 osób, które są już gotowe do działania. Zaznaczam, że to osoby, które nie są ujęte w państwowym czy prywatnym systemie opieki zdrowotnej – mówi w rozmowie z money.pl ppłk Marek Pietrzak, rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej.
A to oznacza, że do obecnej służby w WOT nie są powoływani na przykład sanitariusze, pielęgniarki czy ratownicy pracujący na co dzień w swoim zawodzie. Wręcz przeciwnie — chodzi o żołnierzy, którzy na kursach WOT uzyskali nowe umiejętności. Może być to na przykład księgowa, która wstąpiła w szeregi WOT i zrobiła kurs pielęgniarki albo górnik po przeszkoleniu na ratownika medycznego.
Największa grupa z wymienionej liczby 1171 osób to żołnierze przeszkoleni w zasadach pierwszej pomocy. To około tysiąca osób. Reszta — czyli pielęgniarki i ratownicy medyczni — to zaledwie po kilkadziesiąt osób. Wszyscy mają do dyspozycji plecaki z odpowiednim wyposażeniem. Jak zapewnia ppłk Pietrzak, trwa jeszcze wydawanie ostatnich zestawów.
Zobacz też: Biurowa klimatyzacja z pewnością nie zatrzyma wirusa. Jest równie skuteczna, jak łapanie go durszlakiem
- Można się spierać czy to dużo, czy mało. Moim zdaniem tysiąc osób z podstawowym przeszkoleniem w zakresie pierwszej pomocy nie przyda się w szpitalach, ale może pomóc w terenie jako sanitariusze. W obecnej sytuacji każda pomoc będzie bardzo cenna, bo służba zdrowia jest już obciążona ponad możliwości – mówi money.pl Marek Adamski, lekarz pogotowia z 20-letnim stażem.
Do tej grupy 1171 osób dołączy też personel pomocniczy – powołania mogą dostać choćby operatorzy masztów oświetleniowych, kierowcy, logistycy, obsługa agregatów prądotwórczych i zestawów oświetleniowych.
- Te osoby z kolei mogą się przydać w różnych mobilnych punktach, na granicach, rogatkach – jeśli jakieś miasta zostaną poddane kwarantannie. W sumie trudno ocenić, jaka będzie ich przydatność, ale każda para rąk na pokładzie to już jest realna pomoc – dodaje lekarz.
WOT obecnie wspiera funkcjonariuszy Straży Granicznej na punktach kontrolnych na granicy województwa śląskiego, dolnośląskiego i lubuskiego. Terytorialsi udostępnili namioty, środki transportu oraz maszty oświetleniowe. Na wniosek wojewody dolnośląskiego realizują wsparcie transportowe. Żołnierze pojawili się też już na warszawskim lotnisku Okęcie, gdzie o ich obecność poprosił prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Do zadań terytorialsów będzie należało wykonywanie pomiaru temperatury oraz gromadzenie i segregowanie kart lokalizacyjnych wszystkich pasażerów przylatujących do Polski. Docelowo wsparcie będzie prowadzone na lotniskach w: Bydgoszczy, Gdańsku, Krakowie, Katowicach, Lublinie, Łodzi, Modlinie, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Szymanach, Warszawie, Wrocławiu i Zielonej Górze.
Pietrzak podkreśla, że żołnierze są przeszkoleni na przykład w zakresie triażu, czyli selekcjonowania chorych. Dodaje też, że WOT udostępni w razie potrzeby swoje koszary – choćby na miejsca do kwarantanny.
Na terenie całego kraju żołnierze WOT objęli opieką około 300 kombatantów Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych. Robią im zakupy i wożą, gdy zajdzie taka potrzeba. Starają się też izolować ich od potencjalnych źródeł zakażenia wirusem.
Co z pracodawcą terytorialsa?
Żołnierze WOT mają dość specyficzny status. Jak mówi nam ppłk Pietrzak, terytorialsi na ogół szkolą się w swoim czasie wolnym, więc ich pracodawcy nie ponoszą jakichś kosztów ich powołania. Plan szkoleń jest znany na rok z góry, więc jego zdaniem wręcz na tym zyskują, bo kursy, jakie przechodzą żołnierze, pomagają im w życiu i pracy. Ale w momencie powołania – jak obecnie – pracodawca musi oddać państwu swojego pracownika.
- Ale oznacza to też, że dzięki tej pomocy sytuacja szybciej wróci do normy a firma do pełnienia swoich normalnych zadań – podkreśla ppłk Pietrzak.
Uwaga – pracodawca nie ma obowiązku wypłacania żołnierzowi wynagrodzenia za dni, w których pełnił służbę w trybie natychmiastowego stawiennictwa. Na ten czas pracodawca udziela pracownikowi urlopu bezpłatnego.
Co więcej – firma, w której jest zatrudniony żołnierz WOT, może ubiegać się o zwrot kosztów zatrudnienia kogoś na jego zastępstwo albo przeszkolenia innego pracownika. Dotyczy to też takich kwestii jak badania lekarskie, odzież ochronna czy specyficzne ubezpieczenia.
Ppłk Pietrzak zaznacza, że z pewnością powołanie zaburza rytm pracy firm, ale obecnie mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją i wszystkim powinno zależeć na tym, by wszystko jak najszybciej wróciło do normy.
Sami żołnierze nie dostają pensji od pracodawcy, ale dostają rekompensatę w wysokości od 104 zł dziennie dla szeregowego. Dostają też 365 złotych miesięcznie za pozostawanie w gotowości do działania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl