Jak zaznaczono w komunikacie Federacji Porozumienie Zielonogórskie, choć policzono niewykorzystane i nieodwołane planowane wizyty w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS), to problem dotyczy wszystkich, także porad udzielanych w gabinetach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ).
Wielu chory wizyty nie doczeka
"Specjaliści medycyny rodzinnej także potwierdzają, że niemal codziennie część pacjentów nie zgłasza się na zaplanowane wcześniej wizyty i badania" - informuje Federacja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dostać się w Polsce do lekarza specjalisty nie jest łatwo. Średni czas oczekiwania to ponad cztery miesiące. W 2022 roku było o miesiąc krócej. To uśrednione dane, bo np. do endokrynologa chorzy czekają średnio 10 miesięcy, a na Dolnym Śląsku nawet 27.
"Część idzie prywatnie, część zapomina o zaplanowanej kilka miesięcy wcześniej wizycie. Inni, nie do śmiechu żartują, że wielu chorych może po prostu nie doczekać takiej wizyty. Większość nie odwołuje zaplanowanych wizyt, czy to w szpitalach, AOS czy w POZ" - czytamy w komunikacie.
Zdaniem lekarki Joanny Szeląg, specjalistki medycyny rodzinnej z Podlasia, ekspertki Federacji Porozumienie Zielonogórskie, "po prostu nie ma społecznej odpowiedzialności".
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, że na ich miejsce do lekarza dostaliby się inni potrzebujący porady, leczenia, diagnostyki - mówi lekarka. Podaje, że nagminnie nie zgłaszają się na szczepienia rodzice z małymi dziećmi, każdego dnia szczepień jest jedna, dwie nieodwołane wizyty, a to wydłuża kolejkę innym.
Podobnie jest w gabinecie innej ekspertki Porozumienia Zielonogórskiego, lekarki Joanny Zabielskiej-Cieciuch. - Ostatnio na pięć zaplanowanych porad dietetycznych nie przyszło dwóch pacjentów. Nie przyszli i nikogo o tym nie poinformowali - mówi.
"Pomyślcie o tych, którzy czekają. Dla nich to dramat"
Federacja podaje, że gabinety POZ z własnej inicjatywy podejmują działania, by przypomnieć o zbliżającej się wizycie, wysyłają SMS-y, e-maile, dzwonią, przypominając o wizycie.
- Często zdarza się, że pacjenci rezygnują, nie odwołując wizyty patronażowej, czyli badania przez pediatrę nowo narodzonego dziecka czy też z pierwszego po wyjściu ze szpitala szczepienia - zauważają lekarze POZ. Joanna Szeląg podlicza, że zdarzają się miesiące, kiedy jest co najmniej 10 proc. nieodwołanych wizyt lekarskich.
- Radzę pomyśleć o tych, którzy czekają w kolejce do lekarza i nie mogą się dostać np. z nadciśnieniem, alergią, infekcją czy wysoką temperaturą. To dla nich często dramat. Takie nieodpowiedzialne zachowanie opóźnia diagnostykę u innych pacjentów – dodaje.
- Nawzajem sobie robimy krzywdę - podsumowują lekarze POZ i apelują o myślenie i dbanie o innych oraz o społeczną odpowiedzialność.
Rząd zastanawia się, jak problem rozwiązać. Jednym ze sposobów miało być wprowadzenie opłat za nieodwołane przez nich wizyty. Mówiło się o kwotach od 20 do 50 zł. O pomyśle jednak od dwóch lat jest cicho.