Ustawa o usprawnieniu konkurencji na rynku aptecznym zmienia dotychczasowe zasady działania na włoskim rynku. Tymczasem polscy zwolennicy ustawy "apteka dla aptekarza" często podawali właśnie przykład z tego kraju jako istotny argument za ograniczeniami. Teraz odchodzą od nich Włosi, po 5 latach zrezygnowali z nich Irlandczycy, a nam ile to zajmie?
Włoski parlament, stosując się do zaleceń OECED i tamtejszego odpowiednika UOKiK, całkowicie wycofał się z restrykcyjnego zapisu (obecnego w polskiej ustawie) mówiącego, że działalność gospodarczą, polegającą na prowadzeniu apteki, wykonywać może jedynie farmaceuta.
- Tego typu regulacje - jak "apteka dla aptekarza" - były wprowadzane kilkadziesiąt albo nawet i sto lat temu. Dotyczyło to nie tylko aptek. Okazało się jednak, że to dławi gospodarkę, która wpada w stagnację. Tracą też klienci płacąc więcej za towary i usługi - mówi money.pl Marcin Piskorski ze Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, który protestował przeciw polskiej ustawie.
Po zmianach we Włoszech prowadzący aptekę wprawdzie nadal powinien być farmaceutą, ale właściciel już nie musi spełniać tego wymogu. Podobnie jak w polskiej ustawie we Włoszech również ograniczano wcześniej liczbę aptek w ręku jednego właściciela do czterech.
#
Teraz i z tego zrezygnowano. Oznacza to, że sieci i korporacje mogą posiadać i zarządzać aptekami. Jedynym ograniczeniem jest 20 procentowy próg udziału w rynku dla jednej z nich w tym samym regionie kraju.
Nadal też ograniczona jest liczba maksymalnych zezwoleń na ich prowadzenie na danym obszarze. Jednak w ocenie serwisu hlregulation.com, śledzącego istotne zmiany prawne dla inwestorów, rynek ten będzie teraz dla nich wyjątkowo atrakcyjny. W Polsce efekt był odwrotny. Pelion, dystrybutor leków, publicznie ogłosił, że skupuje swoje akcje i wychodzi z giełdy, właśnie ze względu na zapisy ustawy.
Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej przewiduje, że dla włoskiego pacjenta sytuacja zmieni się jednak na gorsze. - Może się to skończyć przejęciem rynku przez 5 sieci, tak jak miało to miejsce w Norwegii. Jestem zaskoczony decyzją Włochów. Nie znam też wszystkich szczegółów tych zmian, dlatego trudno mi je wnikliwie komentować - mówi money pl Marek Tomków.
Jego organizacja podczas całego procesu legislacyjnego w Polsce broniła nowych regulacji stojąc na stanowisku, że w ten właśnie sposób chroni pacjentów. Co zapisano w polskiej ustawie zwanej powszechnie "apteką dla aptekarza"?
Oprócz wspomnianych już przepisów dotyczących tego, kto może być jej właścicielem (tylko wykształcony farmaceuta) i ograniczeniu ich liczby do 4 dla jednego przedsiębiorcy, wprowadzono też ograniczenia terytorialne i demograficzne.
Nie będzie nowych aptek?
Oznacza to, że na 3 tys. mieszkańców danej gminy może w Polsce przypadać tylko jedna apteka. Nowej placówki nie można też otworzyć w promieniu kilometra od już istniejącej. W ocenie przeciwników ustawy zatrzyma to powstawanie nowych aptek i rozwój sieci aptecznych.
Z kolei ich adwersarze reprezentowani głównie przez Naczelną Radę Aptekarską widzą w tym obronę małych aptek przed hegemonią wielkich sieciówek. Jak przekonywali, sieci wprawdzie dzięki efektowi skali mogą oferować teraz niższe ceny, ale gdy tylko wyniszczą konkurencję wtedy ceny podniosą.
Mimo przegranej batalii (prezydent podpisał ustawę), obrońców większej swobody gospodarczej cieszy teraz decyzja Włochów. - Wreszcie poszli po rozum do głowy i rezygnują z tych ograniczeń. Uczyniono tak dlatego, że wszędzie takie przepisy powodują: wzrost cen leków i mniejszą do nich dostępność. Szkoda że idziemy w drugą stronę - mówi Piskorski.
Nasz rozmówca dodaje również, że Polska robi tak, choć w ostatnich kilkunastu latach 15 innych krajów Europy zliberalizowało swój rynek apteczny. Potwierdza to też raport UOKiK-u na temat różnych rozwiązań stosowanych w UE w tej sprawie. Wynika z niego, że w niektórych państwach, które wprowadziły ograniczenia, stopniowo odstępuje się od silnego ingerowania w mechanizmy rynkowe w obrocie lekami.
źródło: Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET
- Nie trzeba kończyć Harvardu, żeby to zrozumieć. Jeżeli na niektórych terenach pozostawimy tylko kilka aptek, bez możliwości pojawienia się tam konkurencji, ceny wzrosną - dodaje przedstawiciel PharmaNET. Jak dodaje, liberalizacja w tym obszarze jest naturalną drogą. Dobrym przykładem ma być Irlandia, która w 1996 wprowadziła podobne zasady, jakie przeforsowano teraz w Polsce, by już w 2001 się z nich wycofać.
Na włoską zmianę zareagowało też ZPP. W opublikowanym we wtorek oświadczeniu Związek też ubolewa nad tym, że niestety jest to przeciwieństwem nowych polskich rozwiązań. "Przyjęta 25 czerwca nowelizacja prawa farmaceutycznego usankcjonowała nad Wisłą model apteczny potrójnie zamknięty na konkurencję, tworząc jeden z najbardziej restrykcyjnych modeli rynku aptecznego w Europie" - czytamy w oświadczeniu.
Europa aptekami podzielona
Jednak wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej zwraca uwagę, że z "apteką dla aptekarzy" nie jesteśmy sami. - Ciągle w większości krajów europejskich takie regulacje występują i wprowadza się je obecnie na Węgrzech i Estonii. Wiemy też z ostatniej dyskusji w tym kraju, że w Niemczech nie dojdzie do jakichkolwiek zmian liberalizujących przepisy - dodaje Tomków.
Rzeczywiście, jak już pisaliśmy w money.pl, Europa jest tutaj mocno podzielona. Restrykcyjny zapis mówiący, że aptekę może mieć jedynie farmaceuta występuje również w Niemczech, Francji, Włoszech, Danii i na Węgrzech. W Austrii i Danii wprowadzono do systemu prawnego ograniczenia geograficzne i demograficzne przy wydawaniu zezwoleń na otwieranie nowych aptek.
Z kolei najbardziej liberalne pod tym względem są Szwecja, Wielka Brytania i Rumunia. Na więcej swobody pozwalają też Czechy, Holandia, Irlandia, Szwajcaria i Norwegia.
Obrońca nowej, polskiej ustawy zwraca również uwagę, że powracający w dyskusji temat cen nie wytrzymuje zderzenia z faktami. - Te rzekome 20-30 proc. niższe ceny w sieciach aptecznych są mitem. Według naszych analiz sieciówki w Polsce są tańsze o nie więcej niż 3 proc. - wyjaśnia wiceprezes NRA.
Jego zdaniem sieci bardzo znacząco obniżają ceny kilku leków, które łatwiej zapamiętują pacjenci. Tworzą wrażenie tańszej oferty, ale klienci nie zdają sobie sprawy z tego, że za inne leki płacą drożej. Dane, które przytacza Rada Aptekarska, są jednak bardzo różne od tych, które opublikował w lipcu br. IMS Health - wiodący na świecie dostawca danych z rynku ochrony zdrowia.
Według tej firmy, ceny 30 najpopularniejszych leków sprzedawanych bez recepty w polskich aptekach sieciowych są średnio o kilkanaście procent niższe niż ceny w aptekach indywidualnych.