Chce przy tym odkłamać wizerunek swojego kraju, który uchodzi za przepełniony wysokimi podatkami i biurokracją.
Jak donosi Bloomberg, Francja rozpoczyna ofensywę, która ma zachęcić londyńskie City - i nie tylko - do przeniesienia nad Sekwanę. W miniony czwartek premier Manuel Valls zwołał nawet specjalną konferencję prasową, w której udział wzięli prezydent regionu Valerie Pecresse, mer Paryża Anne Hidalgo oraz Ross McInnes, szef francuskiego giganta z branży lotniczej i obronnej - koncernu Safran.
Cel spotkania był jeden - zachęta przedsiębiorców, którzy dotychczas mieli swoje siedziby w Wielkiej Brytanii, by przenieśli je do Paryża. Premier Francji zapewniał, że stawka podatku dla przedsiębiorstw spadnie do średniej unijnej, wynoszącej 28 proc. Dał na to czas do 2020 roku. Podkreślał też ulgi podatkowe, wprowadzone przez prezydenta Hollande'a.
Teraz pojawił się pomysł tzw. "one-stop shop", czyli idei, która pozwoli przedsiębiorcom załatwić wszystkie urzędowe sprawy za jednym zamachem. Ma to być coś na kształt znanego w Polsce "jednego okienka".
- Kiedy firma będzie rozważała przenosiny do Paryża, musi mieć kogoś, z kim może to omówić - podkreślał McInnes, który pochodzi z Australii i sam przeniósł się nad Sekwanę. Ma być też ambasadorem nowego programu. - To są poważne decyzje, a nie takie, które podejmuje się w ciągu kilku dni. Będziemy pracować nad wprowadzeniem tego pomysłu w najbliższych latach - podkreślał prezes firmy Safran.
Valls powtórzył również obietnicę złożoną w lipcu, która przedłuży możliwość korzystania obcokrajowcom z preferencyjnych przepisów podatkowych. W tej chwili mogli to robić przez 5 lat od przyjazdu do Francji, a teraz ten okres ma się wydłużyć do 8 lat.
Z kolei szefowa regionu Ile de France Valerie Pecresse przyznawała, że Francja nie może pozwolić, by miejsca pracy i inwestycje z Londynu popłynęły gdzie indziej niż nad Sekwanę. Jej zdaniem oznacza to blisko 30 tys. miejsc pracy w sektorze finansowym i drugie tyle w pozostałych branżach.