ONZ dąży do wiążącego traktatu, który da obywatelowi narzędzie skutecznej walki o swoje prawa w konfrontacji z korporacją. To o krok dalej niż wcześniejsze apele ministra Morawieckiego i UE. Wicepremier Polski postanowił rzucić wyzwanie korporacjom, z kolei Komisja Europejska wypowiedziała im wojnę. Chodzi oczywiście o miliardy euro wyprowadzane z państw członkowskich przez międzynarodowe koncerny.
Gigantyczne koncerny międzynarodowe urosły do pozycji globalnej władzy, której nierzadko ulegają całe państwa. Wszystko dzięki wpływom, zapisom i specjalnym mechanizmom zawartym w wielostronnych umowach handlowych – o czym pisaliśmy już w money.pl.
Interes firmy stanął nad interesem jednostki, społecznym, a nawet państwowym. - Problem dominującej roli korporacji zaczyna być jednak dostrzegalny. To dociera do instytucji międzynarodowych – zaznacza w rozmowie z money.pl Ewa Jakubowska-Lorenz, ekspertka z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Świadczy o tym choćby próba przeciwstawienia się bezkarności firm w tak zwanej agresywnej optymalizacji podatkowej.Przez nieuczciwe działania korporacji Unia Europejska traci ponad 150 mld euro rocznie. Polska blisko 10 mld euro. Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział walkę z tym zjawiskiem, odpowiednie zmiany w przepisach zamierza wprowadzić również Komisja Europejska.
Zobacz także: Korporacje zagrażają suwerenności państw
To jednak działania, które mają na celu ochronę państw przed utratą gigantycznych pieniędzy, które wyprowadzają koncerny. Mimo że jest to pośrednio w interesie społecznym - w końcu chodzi o pieniądze z naszych podatków - nie zabezpiecza wprost praw człowieka w starciu z koncernami. To jednak ma się zmienić.
Pozwać korporację
O prawa człowieka i interesy społeczne upomina się ONZ. Do piątku 27 października międzyrządowa grupa robocza działająca w ramach Rady Praw Człowieka ONZ będzie obradować w Genewie nad traktatem w sprawie odpowiedzialności korporacji międzynarodowych.
- Tak, jak państwa chcą się bronić przed wyprowadzaniem podatków przez międzynarodowe koncerny, tak i człowiek czy całe lokalne społeczności powinny mieć możliwość obrony przed naruszaniem ich praw. Dziś w konfrontacji z korporacją ich szanse są znikome – zaznacza Jakubowska-Lorenz.
Jak wyjaśnia, traktat ONZ dotyczący odpowiedzialność korporacji to część większej całości walki z bezkarnością międzynarodowych koncernów. Lokalne społeczności, zwykli ludzie, a także aktywiści i aktywistki różnych organizacji broniących praw człowieka potrzebują ochrony prawnej przed ich dominującą pozycją w świecie.
Traktat ma więc bronić ludzi przed łamaniem ich praw przez nieporównanie większych i silniejszych graczy, jakimi są bogate i wpływowe firmy.
- Celem jest stworzenie wiążących, konkretnych mechanizmów dochodzenia roszczeń, czy pozywania korporacji. Firmy mają swoje mechanizmy obrony, często stawiające je ponad państwami, w postaci sądów arbitrażowych i klauzul ISDS zapisanych w umowach handlowych, które umożliwiają im pozwanie państwa – zaznacza ekspertka IGO.
Ideą wiążącego traktatu jest dodanie skutecznych rozwiązań do prawa międzynarodowego do zasad przewodnich ONZ dotyczących biznesu i praw człowieka, zatwierdzonych przez Radę Praw Człowieka ONZ w czerwcu 2011 r.
Opór jest duży
Problem w tym, że kolejne spotkania ONZ wciąż nie zaowocowały podpisaniem takiego traktatu. Dlaczego? Bowiem bogate kraje Zachodu, czy też mówiąc szerzej tzw. globalnej północy, choć gotowe podpisać kolejne drogowskazy dla biznesu, nieobligatoryjne zasady odpowiedzialności, to nie zgadzają na rozwiązania wiążące.
- ONZ chce doprowadzić do wiążącego traktatu, ale tu napotyka opór. W ubiegłym roku kraje UE odmówiły udziału w negocjacjach. Co innego wspierać deklaracje, niezobowiązujące wytyczne, co innego podjąć realne działania przeciwko naruszeniom dokonywanym przez globalny biznes – wyjaśnia Ewa Jakubowska-Lornez w rozmowie z money.pl.
O braku skuteczności – nazwijmy to – miękkich traktatów przekonujemy się na co dzień. Od ponad sześciu lat funkcjonują przewodnie zasady ONZ dotyczących biznesu i praw człowieka. Efekty? Mizerne – co udowadnia choćby brytyjski dziennik The Guardian. Koncerny wciąż naruszają prawa człowieka i ochrony środowiska, a dostęp do wymiaru sprawiedliwości w wielu krajach pozostaje bardzo utrudniony. Długo procedowane przepisy o jawności łańcuchów dostaw w dalszym ciągu kuleją.
- Przykładów łamania praw człowieka i łączącej się z nimi degradacji środowiska przez korporacje jest wiele. Potężne koncerny wydobywcze w Ameryce Południowej czy Afryce zatruwające wodę nie liczą się ze społecznościami lokalnymi – wylicza ekspertka IGO. - Działalność firm wydobywczych, jak Shell w Nigerii, które pompują ropę, powoduje poważne szkody środowiskowe.
Do dziś w nigeryjskiej delcie nie doprowadzono do właściwego usunięcia skutków zatrucia. Wypłaty odszkodowania odmawia inny gigant - Chevron, który Ekwadorze doprowadził do katastrofy ekologicznej. Wciąż otwarta jest sprawa działalności firm Vale i BHP Billiton nad rzeką Doce w Brazylii. Potężna firma Wilmar bezkarnie doprowadza do wylesiania pod uprawy oleju palmowego – wylicza Common Dreams.
Czy 27 października uda się w końcu doprowadzić do stworzenia przełomowego traktatu? Niestety to mało prawdopodobne. - To trudna walka o sprawiedliwość. Podział na beneficjentów działalności korporacji i ich ofiary jest widoczny. Ci pierwsi to bogate kraje, z których wielki biznes się wywodzi. Drudzy to kraje globalnego południa, słabe gospodarki i nierzadko skorumpowani politycy, na których systemie sądownictwa nie można polegać – podsumowuje Jakubowska-Lorenz.