W Londynie rozpoczął się w czwartek zwołany przez brytyjskiego premiera Davida Camerona światowy szczyt antykorupcyjny z udziałem około 40 szefów państw i rządów a także Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
Ale - zaznaczają komentatorzy - sukces szczytu stoi pod znakiem zapytania z powodu postawy samej Wielkiej Brytanii, która wykazuje wiele tolerancji dla rajów podatkowych, a także niezręczności samego premiera, któremu w przeddzień szczytu wymknęło się określenie dwóch uczestniczących krajów jako "fantastycznie skorumpowanych".
Do Londynu przyjechał m.in. sekretarz stanu USA John Kerry, prezydenci Afganistanu, Nigerii i Kolumbii, szefowa MFW Christine Lagarde, prezes Banku Światowego Jim Yong Kim oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych. Po południu wydana ma być przez nich deklaracja walki z korupcją, w której - wynika z przecieków - padnie zapowiedź "żadnych tabu w obliczu problemu".
- Korupcja dotyczy nas wszystkich, włącznie z Wielką Brytanią - oświadczył Cameron w przemówieniu przed szczytem. Zapowiedział, że jego rząd będzie liderem walki z tym zjawiskiem i m.in. zobowiąże zagraniczne firmy posiadające w Wielkiej Brytanii nieruchomości albo chętne do zawarcia kontraktów rządowych, do ujawnienia, kto tak naprawdę za nimi stoi.
Rząd jest zdania, że dzięki temu "skorumpowane osoby indywidualne oraz kraje nie będą już w stanie transferować, prać i ukrywać nielegalnych funduszy poprzez londyński rynek nieruchomości". Zdaniem brytyjskich władz na ten sam krok zdecydowały się też Francja, Holandia, Nigeria i Afganistan.
Londyn działa jak magnes na zamożnych klientów chcących ulokować gotówkę w nieruchomościach. Szacuje się, że ok. 100 tys. nieruchomości w Anglii, Walii, w tym połowa w Londynie, należy do firm offshore ukrywających dane rzeczywistych właścicieli.
Na wiarygodność słów Camerona cieniem kładzie się ujawniony w kwietniu fakt, że jego również dosięgnęła afera "Panama Papers": jeszcze przed objęciem stanowiska premiera miał on udziały w funduszu offshore założonym przez jego nieżyjącego już ojca.
Organizacje pozarządowe są zdania, że szczyt nie przyniesie wystarczającej odpowiedzi na skalę ujawnionej w dokumentach ucieczki od płacenia podatków i ukrywania kapitałów.
Mały skandal wybuchł w środę, gdy mikrofon telewizji uchwycił słowa wypowiedziane przez premiera do królowej Elżbiety II podczas przyjęcia w Pałacu Buckingham. Cameron zażartował, że na szczyt "przyjeżdżają przywódcy paru fantastycznie skorumpowanych krajów", zaś o Nigerii i Afganistanie powiedział, że "prawdopodobnie są to dwa z najbardziej skorumpowanych krajów świata".
W Londynie są też wielcy nieobecni: nie ma np. prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, ale też przedstawicieli FIFA, choć jednym z tematów spotkania jest korupcja w sporcie. Nie ma nikogo z jednego z największych rajów podatkowych, jakim są Brytyjskie Wyspy Dziewicze. Tymczasem to tam zarejestrowana jest ponad połowa z 14 firm offshore obsługiwanych przez panamską kancelarię prawną Mossack Fonseca (z której pochodziły "Panama Papers"). Panama również nie jest reprezentowana na londyńskim szczycie.
Raport MFW opublikowany w środę głosi, że łapówki pochłaniają co roku na świecie od 1,5 do 2 bln dolarów, co odpowiada mniej więcej 2 proc. światowego PKB.
Ale bezpośrednie łapówki - podkreśla MFW - to tylko część "niezwykle złożonego problemu". Korupcja generuje też obniżenie wzrostu gospodarczego, utratę niezapłaconych podatków, mniej środków na inwestycje publiczne oraz edukację i opiekę zdrowotną oraz utrwala zjawisko biedy. Największa skala problemu jest w krajach najuboższych i rozwijających się.