W marcu Parlament Europejski zatwierdził nowelizację dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Głównym założeniem noweli jest obniżenie w ciągu najbliższych 25 lat do zera emisyjności budynków w Unii Europejskiej. Ma to ułatwić osiągnięcie przez Unię neutralności klimatycznej do 2050 r.
Dyrektywa budynkowa. PiS alarmuje
Politycy Prawa i Sprawiedliwości alarmują jednak przed nowymi rozwiązaniami. Do ich grona, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, dołączyła także była wicepremier Beata Szydło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rada Unii Europejskiej ostatecznie zatwierdziła dyrektywę budynkową zmuszającą mieszkańców Unii do remontów swoich domów oraz wymiany źródeł ogrzewania według wytycznych Komisji Europejskiej. Rząd Tuska tchórzliwie wstrzymał się w tej sprawie od głosu" - napisała na platformie X była premier Beata Szydło.
"Dyrektywa budynkowa" stała się unijnym prawem, a teraz Bruksela zacznie wymuszać na państwach członkowskich realizację planu, którego wykonanie to gigantyczne wydatki dla każdego posiadacza domu (oraz innych nieruchomości, bo wprowadzane zasady obejmują praktycznie każdy typ budynków). Wiele osób jest nadal przekonanych, że "Unia przecież da" na remonty i wymianę pieców. Owszem, dopłaty są przewidziane, ale na pokrycie tylko małej części kosztów. Komisja Europejska - nawet jeśli chciałaby przekazać więcej, a nie chce - po prostu nie posiada takich środków. Brukselscy urzędnicy przerzucają więc koszt realizacji swoich utopijnych wizji na mieszkańców Unii" - przekonuje europosłanka PiS.
Beata Szydło dodaje, że dyrektywa "drastycznie zwiększą koszty życia Europejczyków. Podatki od samochodów, podatki od paliwa, podatki od emisji itd - to wszystko w najbliższych kilku latach wydrenuje kieszenie Polaków i reszty mieszkańców UE. A ponadto zniszczy podstawy europejskiej gospodarki, co poskutkuje załamaniem rynku pracy".
Bruksela ma pieniądze na inwestycje
Beata Szydło pomija jednak najważniejsze fakty. Nowelizacja dyrektywy EPBD zakłada bowiem, że to państwa członkowskie (a nie pojedyncze gospodarstwa domowe) będą musiały wygospodarować fundusze, które mają doprowadzić do:
- zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej o co najmniej 16 proc. do 2030 r.
- zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej o co najmniej 20-22 proc. do 2035 r.
Zostawia też państwom w tym zakresie pewną dowolność. Nie oznacza to jednak, że nie ma szeregu innych mechanizmów z funduszy unijnych, które mogą posłużyć na realizację tego celu. Przykład? Program "Czyste powietrze", który jest finansowany z dwóch źródeł: Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) oraz funduszy unijnych.
Można z niego dofinansować wymianę źródła ogrzewania na mniej emisyjne. Najuboższe gospodarstwa, czyli takie, w których dochód na osobę nie przekracza 1050 zł (w przypadku jednoosobowego) lub 1526 zł (w przypadku wieloosobowego), mogą otrzymać nawet pełne dofinansowanie.
Innym mechanizmem unijnym jest też Fundusz Modernizacyjny, do którego trafiają pieniądze w ramach unijnego systemu handlu emisjami (ETS). W grudniu 2023 r. Polska otrzymała z niego 221 mln euro na projekty dążące do zmniejszenia emisyjności gospodarki – podał serwis teraz.srodowisko.pl. Ale programów z dofinansowaniem UE jest więcej, o czym w money.pl już pisaliśmy.