Mechanizm działania gdyńskiego urzędnika był następujący: wpisywał nieistniejące dane osobowe na podstawie nieistniejących wniosków i w ten sposób przyznawał fikcyjnym osobom nienależne świadczenia.
Dopiero kontrola Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wykazała nieprawidłowości. Numer PESEL nie zgadzał się bowiem z imieniem i nazwiskiem fikcyjnego wnioskodawcy.
Gdyński urząd od razu przeanalizował system komputerowy i zorientował się, w czym rzecz. Urzędnik przyznał się do winy i został dyscyplinarnie zwolniony z pracy.
Proceder trwał jednak od lat. Jak informuje biuro prasowe Urzędu Miasta Gdyni, nieuczciwy pracownik "dorabiał sobie" w ten sposób od 2011 roku. W sumie kwota wypłaconych świadczeń przekraczała 100 tys. zł.
Nie wiadomo jeszcze, czy pieniądze zatrzymywał dla siebie, czy może dzielił się nimi z innymi osobami.
"Co prawda dostarczany przez Ministerstwo system informatyczny wykrywa automatycznie niektóre błędy, np. dotyczące niezgodności numeru PESEL, ale jednocześnie umożliwia pracownikowi wymuszenie zignorowania takiego błędu i dalsze procedowanie aż do zatwierdzenia wypłaty" - czytamy w komunikacie gdyńskiego magistratu.
Prezydent Gdyni złożył już w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zwrócił się również do pozostałych urzędników z informacją, że nie traci do nich zaufania, ale jednocześnie ewentualna powtórka z rozrywki będzie oznaczała najsurowsze konsekwencje.
"Na bazie analiz mechanizmu przestępczego procederu, który zaistniał w Gdyni, prezydent wystąpi do MRPiPS o wbudowanie w system lepszych zabezpieczeń, które uniemożliwią podobne sytuacje w przyszłości" - głosi komunikat Urzędu Miasta Gdyni.