Przychodząc do nowej pracy, wiele osób od razu daje z siebie wszystko. Chce pokazać się przed szefem i nowymi kolegami oraz koleżankami z jak najlepszej strony. Okazuje się, że nie zawsze jest to prawidłowe podejście. To może być nawet przepis na katastrofę - czytamy w magazynie "Fortune".
Czasem lepiej przyjąć zasadę pracy na 80-95 proc. możliwości. Wtedy można liczyć na większy sukces - podpowiada trenerka kariery prowadząca profil na Instagramie "badasscareers".
Mniej znaczy więcej
Specjalistka ds. HR ostrzega nowych pracowników, by nie ustawiali poprzeczki dla siebie i swojej kariery nierealistycznie wysoko.
Brzmi to sprzecznie z intuicją, ponieważ chcesz zaimponować swojemu nowemu menedżerowi, prawda? Błąd - napisała w komentarzu do filmu na TikToku, który obejrzało ponad 340 tys. widzów.
W opinii rekruterki należy zachować swoją energię na czas, gdy naprawdę będzie ona potrzebna. Początkowo nowi pracownicy "uczą ludzi tego, jak powinni być traktowani". Pierwsze kilka tygodni na nowym stanowisku wpływa na to, co będzie w przyszłości.
"Jeśli nie chcesz, by twój nowy szef oczekiwał od ciebie częstego brania nadgodzin lub brania na siebie więcej, niż jesteś w stanie fizycznie zrobić w ciągu dnia pracy, @badass.careers sugeruje unikanie sygnalizowania, że jesteś na to gotowy od samego początku" - czytamy w "Fortune".
Dlaczego? Bo biorąc nadgodziny, "zgadzamy się na wszystko i dajemy z siebie 110 proc. od samego początku. A to stanie się normą" - ostrzega. - To cholerne trudne do utrzymania - dodała.
Rozpoczynając pracę z podejściem "80-95 proc.", zostawia się przestrzeń na zwiększenie obrotów np. w sytuacji kryzysowej.
Ochrona przed wypaleniem zawodowym
Ciągła praca na wysokich obrotach ma doprowadzić do szybszego wypalenia zawodowego.
Chroń swoją energię, a w dłuższej perspektywie będziesz osiągać lepsze wyniki w pracy - twierdzi instagramerka.
Jeden z użytkowników zwrócił uwagę, że często oczekuje się wyznaczania wyższych celów w miarę postępów. Wtedy nowy pracownik, dający z siebie wszystko w nowej roli, ryzykuje, że będzie musiał pracować ciężej, niż ma ku temu predyspozycje.
"Poszedłem na 100 proc., poprosili o 150 proc., a następnie 200 proc. Teraz pracuję po 14-16 godzin i wykonuję pracę dwóch menedżerów" - napisał w komentarzu.
Nie brakuje jednak innego podejścia. Jeden z internautów zwrócił uwagę, że "pójście na maksa" od samego początku pozwoliło mu zbudować kapitał oraz zdobyć zaufanie szefa. I w miarę upływu czasu może sobie pozwolić na mniejszy wysiłek.