"Szanowni Państwo, nie ma na dziś w Narodowym Banku Polskim żadnej dyskusji dotyczącej przyspieszonej sprzedaży obligacji Skarbu Państwa. Opinie członków Rady Polityki Pieniężnej są opiniami członków Rady, nie zaś Zarządu Banku, który ma decydujący głos w tej sprawie" - oświadczył we wtorek, 16 stycznia, rzecznik Narodowego Banku Polskiego.
To zapewnienie pada w momencie, gdy media - w tym money.pl - pochyliły się nad niedawnymi słowami Ireneusza Dąbrowskiego, członka Rady Polityki Pieniężnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Powiedział on "Gazecie Bankowej", że gdyby pojawił się duży popyt, to NBP będzie musiał rozważyć skrócenie swojej pozycji w obligacjach covidowych i część tych papierów sprzedać na rynku, żeby ściągnąć nadwyżkę pieniądza. Jego wypowiedź zelektryzowała ekonomistów i komentatorów.
Jak pisaliśmy we wtorek, słowa członka RPP padają w wyjątkowo niedogodnym dla Donalda Tuska momencie. Rząd w tym roku musi podjąć szczególny wysiłek na rynku finansowy, by uplasować rekordowe 449 mld zł potrzeb pożyczkowych brutto (obejmują nie tylko emisje nowych papierów, ale także spłatę długów zapadających w tym roku).
Money.pl zapytało Ministerstwo Finansów o konsekwencje wrzucenia obligacji covidowych NBP na rynek. Jasno wynika z niej, że byłoby to niemałe utrudnienie dla rządu, by sfinansować wydatki na ten rok. Resort wskazuje, że:
- NBP zakupił na rynku wtórnym obligacje o łącznej wartości nominalnej 144 mld zł,
- z czego na obligacje skarbowe przypadło 82,1 mld zł, a na obligacje gwarantowane przez Skarb Państwa, emitowane przez BGK i PFR - 61,9 mld zł,
- z obligacji zakupionych przez NBP obecnie do wykupu pozostaje według nominału 135,1 mld zł.
Mamy odpowiedź rządu na "oburzającą" wypowiedź z NBP
Jak przekonuje resort finansów, wprowadzenie słów Ireneusza Dąbrowskiego w życie "mogłaby mieć wpływ na warunki finansowania potrzeb pożyczkowych, a zwiększenie podaży na rynku wtórnym miałoby ekonomicznie podobny efekt jak zwiększenie potrzeb pożyczkowych".