W czerwcu 2012 roku podjął decyzję o przejęciu postępowania przygotowawczego w sprawie Amber Gold od Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Członkowie komisji pytali między innymi o zewnętrzne naciski na pracę prokuratury, powiązania z politykami, czy o zdjęcia prokuratora z Donaldem Tuskiem, zrobione w czasie meczów Lechii Gdańsk. Prokurator Dariusz Różycki odpowiedział, że nie było takich przypadków. Zapewnił, że nie znał też osobiście byłego premiera ani żadnego polityka. Przyznał natomiast, że działania jego prokuratury w sprawie Amber Gold były nieudolne z powodu nadmiaru pracy. "Organy prokuratury, przynajmniej w okręgu gdańskim, były niewydolne z uwagi na olbrzymią ilość spraw" - powiedział prokurator Dariusz Różycki. Dodał, że przykładem tego była konieczność pracy połowy prokuratorów w weekendy, a sam nie był w stanie wszystkiego kontrolować.
Komisja pytała się również o jego relacje z poprzednio przesłuchanymi świadkami oraz prokuratorem-referentem Barbarą Kijanko, która prowadziła sprawę Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. "Z panią Barbarą Kijanko ostatni raz rozmawiałem w 2008 roku" - odpowiedział prokurator Dariusz Różycki.
Wcześniej zeznania złożył prokurator Marek Siemczonek, który w wiosną 2012 roku prowadził wizytację w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Jak mówi, wówczas po raz pierwszy usłyszał o sprawie Amber Gold, ale jego uwagę zwrócił dopiero jeden z pracowników ABW w Gdańsku, który pokazał dokumenty, w tym pismo z banku BGŻ, świadczące o tym, że spółka nie posiada w nim żadnych depozytów złota. "Notatka służbowa funkcjonariusza ABW nasunęła uzasadnione podejrzenie, że faktycznie może chodzić o coś znacznie więcej niż narażenie zgromadzonych przez spółkę środków finansowych na ryzyko" - tłumaczył prokurator Siemczonek. Jak powiedział, poinformował o tym fakcie swoich przełożonych. Jego zdaniem miało to wpływ na przejęcie postępowania w czerwcu 2012 roku przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku.
Jednak przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann wskazała, że wspomniany dokument, pochodzący z banku BGŻ, w którym spółka Amber Gold miała przechowywać złoto, był w aktach sprawy w Prokuraturze Gdańsk-Wrzeszcz od 10 maja 2010 roku. Na pytanie, dlaczego nie odnotowano tego podczas samej wizytacji, prokurator Marek Siemczonek odpowiedział, że nie było możliwe dokładne zapoznanie się ze wszystkimi aktami. "Wyliczyłem, że miałem około siedmiu sekund na zapoznanie się z jedną stroną akt" - wyjaśnił prokurator.
W rozmowie z dziennikarzami po zamknięciu posiedzenia komisji, jej przewodnicząca posłanka PiS Małgorzata Wassermann stwierdziła, że zeznania obu prokuratorów są niewiarygodne. Jej zdaniem, nadmiar pracy nie jest tutaj usprawiedliwieniem. "Każda prokuratura w Polsce ma dużo pracy, ale myślę, że żadna inna nie posiada takiego nadzoru jak Prokuratura Okręgowa w Gdańsku" - powiedziała Małgorzata Wassermann.
Od początku istnienia Sejmowej Komisji Śledczej do spraw Amber Gold przesłuchano sześciu świadków. W zeszłym tygodniu zeznania złożyli dwaj prokuratorzy kierujący Prokuraturą Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz w czasie, gdy ta zajmowała się sprawą Amber Gold. Nie udało się przesłuchać prokuratora-referenta Barbary Kijanko, która bezpośrednio prowadziła postępowanie przygotowawcze dotyczące spółki Amber Gold w tej prokuraturze. Prokurator Kijanko przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Kolejne przesłuchania w sprawie Amber Gold Sejmowa Komisja Śledcza zaplanowała na 29 i 30 listopada. Zostanie wtedy przesłuchany między innymi prokurator Piotr Wesołowski. Członkowie komisji podejrzewają go o nieprzekazanie pisma od Komisji Nadzoru Finansowego do ówczesnego Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta.
Firma Amber Gold powstała w 2009 roku.
Jej celem było inwestowanie w złoto i inne kruszce. Obiecywała swoim klientom wysokie oprocentowanie, znacznie wyższe niż w bankach. W sierpnia 2012 roku Amber Gold ogłosiła likwidację. Tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.