Katarzyna Mikołajewska, money.pl: W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powstała komórka ds. cyberbezpieczeństwa. Dlaczego nie jest pod Ministerstwem Cyfryzacji?
Anna Streżyńska: To akurat nie jest dziwne, w każdym ministerstwie powinny być takie komórki. Wszyscy się cyfryzują, więc wszyscy powinni mieć komórki odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo.
W takim razie, czy wszystkie takie komórki nie powinny być pod nadzorem szefa resortu cyfryzacji?
Pani premier potrzebuje osoby odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo. MON zapewnia je w pewnym zakresie, ABW w innym. My mamy Narodowe Centrum Bezpieczeństwa, które włącza się, gdy przychodzi jego kolej. W KPRM musi być ktoś, kto to wszystko spaja. Takim pełnomocnikiem został minister Paweł Szefernaker.
Polityk na takim miejscu to dobry pomysł?
Bycie politykiem nie wyłącza możliwości bycia specjalistą. Wszyscy członkowie rządu są politykami.
Oprócz pani.
To prawda, jestem jedynym bezpartyjnym ministrem.
To powtórzę pytanie. Czy nie uważa pani, że na takich stanowiskach powinni być fachowcy a nie partyjni przedstawiciele i ludzie odpowiedzialni za kampanię wyborczą?
Powinni być ludzie, którzy potrafią tym wszystkim zarządzić. Minister Paweł Szefernaker pracuje od dawna w ekipie KPRM i jego zadania już od dawna są zarządcze.
Jeśli pani premier ma się czuć "cyberbezpieczna", to przy obsadzaniu takiego stanowiska powinno chodzić wyłącznie o kompetencje. I o nie pytam.
Powiem tak: minister Szefernaker od dawna interesuje się sprawami cyfrowymi. W KPRM musi zbudować zespół, co nie jest wcale takie proste. Wiem, bo ja swój w Ministerstwie Cyfryzacji budowałam dwa lata. Myślę, że ministrowi pomogą ludzie, których zatrudni. Będzie musiał zmierzyć się z kilkoma wyzwaniami, m.in. przekonaniem mega-fachowców do pracy za budżetowe pieniądze.
Zabraknie ich?
Kołdra pieniędzy państwowych jest zawsze za krótka. Zwracamy uwagę na to, by kadra zajmująca się cyberbezpieczeństwem była stabilna. Chodzi o to, by ludzie nie odchodzili do lepiej płatnej pracy.
Poza tym dowodzi nimi ktoś, kto się zna.
Staram się, ale to ludzie, którzy dla mnie pracują są największą wartością.
Czyli w tej komórce szybko coś pójdzie nie tak?
Przydałoby się wyniesienie Ministerstwa Cyfryzacji na wyższy poziom. W wielu krajach tak to jest rozwiązane.
Czy tak powinno być u nas?
Znacznie łatwiej byłoby rozwiązywać niektóre problemy. Po co mamy się czarować - w kwestiach takich jak np. cyberbezpieczeństwo potrzebny jest najwyższy profesjonalizm, najnowocześniejszy sprzęt, ekipy białych hakerów, które cały czas monitorują systemy... Razem z Ministrem Sprawiedliwości sprawiliśmy, że tacy hakerzy działają legalnie.
Czyli w Ministerstwie Cyfryzacji są biali hakerzy.
Tak, są tacy ludzie. Oczywiście niechętnie pokazują twarz.
Czyli cyfryzacja, cyberbezpieczeństwo - według pani - powinno być agendą wyniesioną ponad ministerstwa?
Tak, dokładnie tak sobie to wyobrażam. Cyfryzacja jest ponadresortowa, nie powinna być elementem działań politycznych, a jedynie stricte merytorycznych.
A podjęła pani jakieś kroki, żeby tak się stało?
Owszem. Powołaliśmy Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa, czyli centrum monitoringu i szybkiego reagowania na wypadek nadzwyczajnych wydarzeń w sieci. Mogę powiedzieć, że się sprawdza. Rozwiązanie takie proponowałam zresztą zanim znalazłam się w rządzie. Razem z moim obecnym zastępcą Krzysztofem Szubertem proponowaliśmy ukonstytuowanie pełnomocnika rządu ds. cyfryzacji. Zaproponowano mi funkcję ministra więc stwierdziłam, że dobra - spróbujemy. No i mamy cały zestaw precyzyjnie przemyślanych projektów, które tworzą cały system naczyń połączonych. Po wdrożeniu sprawią, że Polska znajdzie się na zupełnie innym etapie cyfryzacyjnego rozwoju. Śmiem twierdzić, że przeskoczymy cały etap. Wszystko to robimy ze wsparciem funduszy unijnych.
Czyli za ile będzie to możliwe?
Projekty informatyczne mają to do siebie, że nie realizuje się ich z dnia na dzień. To są pewne procesy. Podobnie było z budową autostrad. Najpierw ich nie było, następnie w całym kraju trwała budowa, a teraz po prostu jeździmy tymi drogami.
Jeśli chodzi o cyfryzację, jesteśmy na początkowym etapie tej inwestycji. Czeka nas wiele niedogodności. Za to jak ten proces już przeprowadzimy, każdą urzędową sprawę będziemy załatwiać o dowolnej porze online, z poziomu kanapy w dużym, albo małym pokoju. To jak z podróżą z Warszawy do Gdańska. Kiedyś trwała osiem godzin. Dziś - połowę krócej. Podobnie jest z cyfryzacją. Kiedyś żeby wyrobić dowód, musieliśmy iść do urzędu, czyli wziąć wolne w pracy. Dziś możemy to zrobić przez Internet. Złożenie wniosku trwa 3 minuty. Jeśli ktoś zgubił dowód, musiał iść do urzędu. Dziś może zgłosić jego utratę online.
Jakie są najnowsze plany resortu?
Pracujemy, by wszystkie sprawy dało się załatwić przez internet. Chcemy, żeby administracja państwowa w sieci to był urząd, który będzie czynny 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu.
Przed nami Smart City, Internet rzeczy, sztuczna inteligencja. Wspólnie z jednostkami naukowymi i biznesem pracujemy nad siecią 5G. A na razie wdrażamy mDokumenty. Aplikację mObywatel, która umożliwi korzystanie z dowodu osobistego i wielu innych dokumentów przez komórkę lada dzień będzie można znaleźć w sklepie z aplikacjami. Założymy się, że to będzie hit?