Zaczyna się niepokojącą męską wokalizą. Potem jest panorama. I przebitki. Dużo przebitek. Na nich: budynki stadniny, liście, kwiat, bocian, znowu budynek stadniny – jeszcze więcej ujęć budynków stadniny. Gdzieś w tle od czasu do czasu zamajaczy koń, ale generalnie film jest bardziej o florze niż faunie. I kilka napisów. Koślawym angielskim, bo filmik ma zachęcić do przyjazdu do Polski zagranicznych miłośników naszych Arabów (stąd „Enjoy the beauty of Polish Arabians”).
Tak wygląda reklama tegorocznej aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim, czyli niegdyś słynnego Pride of Poland. Jeszcze parę dni temu nie wiadomo było, czy w tym roku impreza się odbędzie. Ale okazało się, że aukcja jednak będzie miała miejsce, tylko że na zupełnie innych zasadach i pod nową nazwą. Publikacja reklamy jest tego kolejnym potwierdzeniem.
- Proszę pana, czy pan wie, co to jest reklama telewizyjna? – pytał na początku lat dziewięćdziesiątych w satyrycznym show „Za chwilę dalszy ciąg programu” Wojciech Mann. I pouczał w skeczu o produkcji filmiku promocyjnego, że musi być „czad, musi mieć kolor. I żeby się obracało”. Najwyraźniej autorzy reklamy wzięli sobie do serca te porady, bo ich film wygląda jak zrobiony pod profil klienta sprzed trzydziestu lat.
Oczywiście, aukcja koni za miliony dolarów to oczywiście specyficzna impreza i jeszcze bardziej specyficzna publiczność. Ale czy na pewno reklama (do niedawna) najważniejszej imprezy tego typu w Europie musi wyglądać jak robota dziesięciolatka, który chce pokazać rodzicom, jak świetnie radzi sobie z nową zabawką, czyli kamerą (przy okazji pokazując, że pierwsze lekcje angielskiego nie poszły na marne)?
W efekcie z każdej z tych sześćdziesięciu sekund wyziera nuda i amatorszczyzna. Internauci są bezlitośni. „Byłbym w stanie uwierzyć, że ktoś bardzo sprytny (i niekompetentny) przekonał kogoś bardzo głupiego (i niekompetentnego), że "forma narracji, w której konie są tylko w domyśle, pozostawi niedosyt, który zachęci do zapoznania się z innymi materiałami promocyjnymi". Poznałem dość absolwentów marketingu, żeby uwierzyć, że to możliwe... ... Ale nie. Napisy i muzyka dowodzą, że zrobił to siostrzeniec kolegi kogoś ważnego” – czytamy w jednej z opinii.
Inne są znacznie krótsze, np. „czy to jest żart?”. Niektóre złorzeczą na obecny rząd i wprowadzone przez niego zmiany personalne w stadninach. Jeszcze inne po prostu nie nadają się do zacytowania.
Jerzy Pilch powiedział kiedyś, że każdy twórca musi mieć w sobie nutkę szaleństwa i arogancji. Ponieważ normalny człowiek w życiu nie odważyłby się na publikację swoich wypocin ze względu na strach przed wyśmianiem. Można jedynie podejrzewać, że obawy o własne umiejętności u autorów reklamy Janowa musiała zagłuszyć naprawdę solidna porcja obiecanej gotówki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl