Przewlekłość to zmora wymiaru sprawiedliwości. Dostrzegają to sądy i przyznają rację obywatelom, którzy się skarżą. Wyniki sądów są coraz gorsze.
Jak pisze piątkowa "Rzeczpospolita", w 2017 roku uwzględnionych zostało 1953 skarg ludziom na przewlekłość postępowań. To 500 skarg więcej niż w 2012 roku.
Obywatel, któremu sąd przyzna rację, może liczyć na finansową rekompensatę wynoszącą od 2 do 20 tys. zł. W 2017 roku średnio było to 3,5 tys. zł. Dla budżetu oznacza to koszt ok. 6,5 mln zł.
"Rzeczpospolita" pisze, że tylko od 2012 r. do 2015 r. liczba skarg zarejestrowanych w sądach wzrosła o ponad 200 proc. - z 8,7 tys. do 18,1 tys. Największy procentowy wzrost wystąpił w kategorii skarg na postępowanie gospodarcze - o 180 proc.
- Wyniki sądów są coraz gorsze, to i spraw niezadowolonych klientów jest więcej. Po drugie społeczeństwo staje się coraz odważniejsze i lepiej wyedukowane - mówi gazecie sędzia Piotr Mazur.
Najnowsze statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości nie napawają optymizmem. Sprawa cywilna w sądzie trwa dziś o cztery miesiące dłużej niż w 2016 r., a proces gospodarczy - trzy miesiące dłużej.
Jak pisaliśmy niedawno, w jednej trzeciej sądów gospodarczych w Polsce przedsiębiorca musi czekać co najmniej cztery tygodnie na uzyskanie nakazu w postępowaniu upominawczym.
Sądy gospodarcze narzekają, że mają zbyt dużo spraw i zbyt mało sędziów. Eksperci odrzucają tę argumentację, ale sędziowie wiedzą swoje. Tracą na tym przedsiębiorcy, którzy miesiącami czekają na uzyskanie nakazu.