Robert Gryn, najmłodszy polski milioner, chwali się mieszkaniem. Apartament z ogrodem na dachu, prywatną siłownią i sauną oraz wielkim telewizorem. W sumie 200 m kw. i trzy piętra na własność
Sypialnia połączona z łazienką, a w niej sauna. W salonie wisi 98-calowy telewizor. Na jednym z pięter najmłodszy polski milioner ma własną siłownię. W innym pokoju widzimy arsenał broni, a jeszcze w innym ogromne akwarium.
W przedpokoju milionera znajdziemy ledowy napis z motywacyjnym hasłem "get shit done". Ponadto do jego apartamentu przynależywielki tarasach na dachu. Na nim urządzony ogród i miejsce do spotkań ze znajomymi.
Gryn swoje mieszkanie urządził w jednym z najdroższych biurowców w Krakowie. Najmłodszy polski milioner apartament pokazał youtuberowi Łukaszowi Jakóbiakowi z programu 20m2. Jego mieszkanie jest 10 razy większe od kawalerki Łukasza, w której zwykle nagrywa swój talk-show. Robert Gryn, mówiąc o 200 m kw., nie wliczył w to ogromnego tarasu na dachu. Bo sam nie wie, jaka jest jego powierzchnia.
Nowoczesne wnętrze robi ogromne wrażenie i nie pozostawia żadnych złudzeń co do stanu konta właściciela.
**Kontrowersyjny biznes**
Robert Gryn w wieku 30 lat znalazł się na liście 100 najbogatszych Polaków. Jego majątek szacowany jest na ponad 700 mln zł. Sam swoją firmę Codewise reklamuje, jako jedną z najszybciej rozwijających się w Europie.
Sposób, w jaki osiągnął sukces, może wzbudzać spore wątpliwości. Pod lupę działalność milionera Roberta Gryna wziął "Bloomberg". Jego zdaniem to przykład żerowania na ludzkiej naiwności. O czym money.pl pisało już w marcu.
Spółka zarabia na analityce. Śledzi ruch użytkowników, co pozwala optymalizować kampanie w internecie tak, by generowały jak największą ilość "klików". To umożliwia m.in. zmianę słów w reklamie tak, by można było sprofilować ją pod użytkownika. Tym samym - sprzedawać jak najwięcej.
Mówiąc najprościej: jeśli system przeanalizował, że użytkownik może być zainteresowany środkiem na odchudzanie, to dokładnie taką reklamę mu wyświetli. Zazwyczaj z usług korzystają ci, którzy w internecie są nie do końca dobrze zorientowani. Często na takich podejrzanych stronach zachęca się do zostawienia danych karty płatniczej. I tak, jeśli przykładowo producent fałszywych tabletek odchudzających chce je sprzedać za 100 dol. miesięcznie, zamawia usługę w sieci afiliacyjnej.
Powiedzmy, że oferuje 60 dol. od transakcji. Sieć rozpowszechnia informacje do podmiotów, które projektują reklamy. Płacą za umieszczanie ich na Facebooku oraz na innych stronach, w nadziei na zarobienie prowizji. Partner podejmuje ryzyko, wykładając pieniądze za wyświetlanie reklam. Nie wie jednak, czy reklama faktycznie zadziała.
Jest ryzyko - jest zabawa. Jeśli nawet niewielki procent osób kupi produkt, zyski mogą być ogromne.Gryn oszacował, że użytkownicy jego oprogramowania śledzącego tylko na Facebooku umieszczają reklamę o wartości ok. 400 mln dol. rocznie. Przy tym na innych stronach zarabia dodatkowo 1,3 mld dol.
Firma handluje także ruchem z tzw. pop-upów, czyli wyskakujących okienek, które wyświetlają niechciane banery. To te okienka, które pojawiają się, kiedy otwieramy jakąś stronę internetową. Część użytkowników w nie klika i napędza zyski firm takich jak Gryna. Jeśli bowiem zdecyduje się na produkt - powiększa zyski firm, które korzystają z usług Polaka.
Taka działalność jest co najmniej dwuznaczna etycznie. Gryn pośrednio zarabia na naiwności innych ludzi. I sam się do tego przyznaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl