Donald Trump obiecywał w swojej kampanii prezydenckiej, że zwiększy eksport i zmniejszy import. Po pierwszym roku rządów może powiedzieć, że w tej akurat obietnicy „zawalił” na całej linii. Deficyt był najwyższy od dekady.
Minus w amerykańskim deficycie handlu zagranicznego wzrósł w ubiegłym roku o 12 proc. do 556 mld dol. Co więcej, import rósł szybciej niż eksport.
To, że więcej się sprowadza, niż eksportuje z USA to już zresztą norma od wielu lat. Poprzedni raz, gdy była nadwyżka miał miejsce w 1982 roku, czyli za prezydentury Ronalda Reagana, do którego często chce się porównywać Donald Trump.
Trump obiecywał, że zrobi wszystko, by trend był odwrotny. Niestety wyszło na to, że jest gorzej i to najgorzej od 2008 roku.
Jedną z przyczyn jest wzrost cen ropy naftowej. W ubiegłym roku zaimportowano ją za 132,3 mld dol., podczas gdy rok wcześniej za 101,3 mld dol. Różnica to połowa wzrostu deficytu handlowego USA.
Bezskuteczne okazały się naciski w kierunku zmniejszenia importu z Chin. Deficyt obrotów z Krajem Środka wyniósł 375,2 mld dol. i
Deficyt w handlu z Unią Europejską zszedł do poziomu 151 mld dol. z 147 mld dol. rok wcześniej, choć eksport rósł procentowo szybciej (+5,2 proc.), niż import (+4,4 proc.). Największy minus jest w handlu z Niemcami.
Czołowymi eksporterami w USA są stany Teksas i Kalifornia - pierwszy sprzedał towary za 264 mld dol., czyli o 33 mld dol. więcej niż rok wcześniej i tu oczywiście ceny ropy oddziaływały pozytywnie. Kalifornia, czyli m.in. Dolina Krzemowa zwiększyła zagraniczną sprzedaż o 8,4 mld dol. do 172 mld dol.