Przed rozpoczynającym się w czwartek w Brukseli spotkaniem ministrów obrony NATO, cytowany przez gazetę generał strofował rządy europejskich państw NATO za łamanie ustalonego na poziomie ponad 2 proc. PKB budżetu przeznaczanego na obronność. Jones dodał, że trzeba pamiętać, że operacja w Iraku potrzebuje 100- procentowego wsparcia.
Według generała, smutne dla sojuszu jest to, że większość z krajów odsuwa od siebie tzw. porozumienie praskie zawarte na szczycie sojuszu w 2002 roku.
Wówczas przywódcy NATO zgodzili się utworzyć wspólne siły szybkiego reagowania i zobowiązali się wyposażyć sojusz w dodatkowy nowoczesny sprzęt, potrzebny do walki z nowymi zagrożeniami, zwłaszcza z globalnym terroryzmem.
"Financial Times" zauważa, że tylko cztery kraje europejskie, w tym Francja i Wielka Brytania przeznaczają 2 proc. swojego PKB na obronność, podczas gdy USA ponad 3 proc.
Generał Jones zarzucił kilku krajom, że zawodzą w wysiłkach na rzecz rozwijania zdolności obronnych NATO, sprawiedliwego podziału środków czy tworzeniu sił sojuszniczych, które można by łatwiej przemieszczać.
"Nawet w krajach, które próbujemy wezwać do reformy systemu obronnego, to w niektórych w ramach transformacji redukowane są nie tylko siły, ale także budżet (...) To nie jest transformacja moim zdaniem" - podkreślił generał Jones. Podał też w wątpliwość europejskie zaangażowanie w operację w Iraku, na które się zgodzono podczas szczytu NATO w Stambule.
Jones wyraził jednak przekonanie, że Sojusz Północnoatlantycki będzie zdolny wysłać do Afganistanu podczas jesiennych wyborów parlamentarnych dodatkowe trzy bataliony.