Opinie ekonomistów, wnioski z prezentacji na tematy makroekonomiczne i badań opinii wskazują na pewien optymizm, gdy chodzi o przyszłość. Ale też pojawiają się obawy, iż ryzyka związane z sytuacją na rynku pracy odbiją się negatywnie na wynikach firm. Zaś umiejętność odpowiedzi na rewolucję technologiczną, zastosowanie nowoczesnych rozwiązań informatycznych to jedno z głównych wyzwań, którym muszą sprostać dyrektorzy finansowi. Mogą z jednej strony stać się inicjatorami tych zmian, ale też powinni być bardziej partnerami prezesów niż „buchalterami” pilnującymi przychodów i redukującymi koszty w przedsiębiorstwie.
Split payment czyli z dużej chmury mały deszcz
Kongres był okazją do pierwszych podsumowań efektów wprowadzonego od lipca systemu Split Payment, który polega na rozdzieleniu przez bank płatności za towary lub usługi na dwie części: - na kwotę netto, bezpośrednio na koncie firmowym czyli przedsiębiorcy oraz na kwotę na pokrycie podatku VAT na oddzielnym, specjalnym rachunku, nadzorowanym przez fiskusa. Choć ten specjalny rachunek VAT i środki na nim należą do przedsiębiorcy, to jednak nie może on dowolnie nimi dysponować, a wykorzystywać tylko do rozliczenia z urzędem skarbowym i może płacić z niego VAT dla swoich dostawców i podwykonawców, działających też w systemie split payment. Uczestnicy debaty przyznali, że część obaw, jakie pojawiły się w związku z wprowadzeniem nowych przepisów nie potwierdziło się.
- Teraz wydaje się, że split payment to z dużej chmury mały deszcz – mówił Dominik Maliszewski, Adwokat, Wspólnik, Euler Hermes, Okurowska-Minkiewicz, Maliszewski – Kancelaria Prawna.
Głównym powodem wprowadzenia split payment jest walka z wyłudzeniami VAT, a Ministerstwo Finansów, które przygotowało nowelizacje ustawy o VAT wprowadzającą przepisy w tej sprawie, liczy iż w ciągu 10 lat uda się dzięki niemu pozyskać dla budżetu w sumie nawet 82 mld zł. Podczas konferencji mecenas przytoczył dane z ostatnich trzech lat, z których wynika, że luka w ściągalności VAT zmalała, mimo iż mechanizm nie obowiązywał. Na przykład za 2015 rok przy wpływach z tego podatku w wysokości 123 mld zł lukę szacowano na ok. 40 mld zł, rok później na ok. 34 mld zł.
- Natomiast w zeszłym roku luka stanowiła 14 proc. wpływów z VAT, podczas gdy średnio w krajach Unii Europejskiej wynosi 10 proc. – mówił mecenas Dominik Maliszewski. – A to oznacza, że efekt split paymentu osiągnięto jeszcze przed wprowadzeniem tego mechanizmu.
Na razie trudno ocenić skalę stosowania split paymentu przez polskich przedsiębiorców.
Na kongres w Warszawie przybyło ponad 300 gości, którzy reprezentowali około 280 firm, ale tylko nieliczne z nich stosują mechanizm rozdzielonej płatności.
Do nowych przepisów musiały dostosować się tak samo banki jak i część przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy współpracują lub mają klientów w postaci spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Dyrektor Departamentu Zarządzania Makroregionem Centralnym Bankowości Korporacyjnej mBanku Krzysztof Gerlach przyznał, że koszty przystosowania do nowego mechanizmu sięgnęły tam 10 mln zł. Ale jak dotąd tylko co piąty klient korzysta ze split payment, zaś na wydzielonych kontach VAT zgromadzonych jest około 400 mln zł.
– Dlatego na razie trudno ocenić efekty i przedstawić konkretne problemy z tym związane – mówił w czasie debaty dyrektor Gerlach. – Nie wszyscy klienci wcześniej wiedzieli o zmianie przepisów, więc gdy uruchomiliśmy dodatkowe rachunki, to niektórzy klienci dzwonili do nas, informując, że nie zamawiali takiej usługi.
Niektóre banki chcąc zachęcić klientów do korzystania ze split payment wprowadziły oprocentowanie rachunków, gdzie wpływają należności z tytułu VAT. Ale także mają dla firm ofertę finansowania „pod zamrożony VAT”.
Dyrektor Finansowy FIEGE Rafał Witowski mówił podczas debaty o zauważalnym wzroście opłat bankowych po wejściu w życie przepisów o split payment. – Ze względu na fakt, iż mamy wielu klientów zagranicznych nie spodziewamy się jednak problemów związanych z tym mechanizmem, zwłaszcza że tylko dwie z 20 firm, z którymi współpracujemy płaci nam w nowym systemie - dodał.
Wskazał jednak na inne problemy. Pierwszy pojawił się w związku z faktem, iż ze względu na zaciągnięty kredyt firma nasza posiada dodatkowy rachunek bankowy (czyli w sumie dwa rachunki w różnych bankach).
– Obawiamy się też problemów, jeśli klient, dla którego pracują nasze dwie spółki celowe, wejdzie w split payment. Ryzyko może też się pojawić w przypadku takich firm, jak agencje pracy tymczasowej, z których usług korzystamy – dodał dyrektor Witowski.
Natomiast dyrektor ds. Finansowych i Administracyjnych firmy Polska Woda Teresa Sienkiewicz wskazała na inne ryzyka.
– Po prostu nie wiadomo kto i kiedy wejdzie w split payment, dlatego bardzo ważne jest dobre techniczne przygotowanie. U nas miesiące trwało przygotowanie rozliczeń i najpierw sprawdzaliśmy wszystko na systemach testowych, by być gotowym na 1 lipca, więc nawet gdyby teraz któryś z naszych partnerów zdecydował się na rozdzielenie płatności, nie będzie kłopotu – mówiła. – Ale gdy wysłaliśmy wcześniej zapytania o split payment do naszych dostawców, to okazało się, że część z nich w ogóle nie wie, o co chodzi.
Mechanizm split payment nie jest oczywisty, a przepisy wzbudzają nadal sporo wątpliwości, o czym mówił w czasie debaty mecenas Dominik Maliszewski.
– Nasi klienci pytali na przykład o wpisanie do umowy wyłączenia split paymentu. Tym, którzy nie chcą tego mechanizmu stosować, lub chcą go ograniczyć radzimy, by po prostu wpisywali do umowy taka klauzulę, gdyż sama wzmianka na fakturze nie jest wystarczająca – wyjaśnił.
I dodał, że klienci też mieli wątpliwości, czy można zastosować karę umowną do płatności VAT, ale ostatecznie interpretacja jest taka, że chodzi o płatność a nie o formę.
Pierwsze miesiące split payment a realia biznesu i konsekwencje pokazują, że łatwiej jest płacić w tym systemie niż otrzymywać należność. Jeszcze wiele firm czeka z decyzją w tej sprawie, więc dalsza edukacja jest konieczna. Natomiast Ci, którzy płacą w split paymencie, widać, że się do tego przygotowali.
Spowolnienie tuż, tuż?
Konferencja była też okazją do dyskusji o stanie gospodarki polskiej i światowej, która ma wpływ na decyzje zarządów przedsiębiorstw a więc i dyrektorów finansowych.
Dane makroekonomiczne kraju, jakie przedstawił Ernest Pytlarczyk główny ekonomista mBanku, wskazują na trwające ożywienie gospodarcze. Wskazał na niski deficyt finansów publicznych, wysoki prognozowany wzrost PKB – o 5 proc., niską inflację i bezrobocie, które jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej. Ekspert mBanku wskazał też na pewne analogie między obecną sytuacją gospodarczą a tą sprzed 4 lat – zwłaszcza poziom popytu wewnętrznego i inwestycji. Mówił o dobrej sytuacji budżetu Państwa.
– Nawet na przyszły rok zaplanowano budżet konserwatywny, zatem jeśli nawet sytuacja na rynku pogorszy się, a koniunktura osłabnie, to i tak będziemy mieć pewien bufor bezpieczeństwa – dodał.
Jednak punktem wyjścia do debaty ekonomistów zatytułowanej „Koniunktura i wzrost gospodarczy pod presją” była opinia profesora Nouriela Roubini o możliwym kryzysie gospodarczym już w 2020 roku. Zalicza się on do grona wybitnych ekonomistów i jako jeden z nielicznych przewidział, że w 2008 roku nastąpi załamanie finansowe w Unii Europejskiej. (Wspólnie z Brunello Rosą niedawno na portalu opinii „Project Syndicate” przekonywali, że skończy się dobra koniunktura, która trwa od dekady i za 2 lata kryzys dotknie tak Stany Zjednoczone jak kraje europejskie, których rządy nie będą miały już takich możliwości ratowania sytuacji jak w czasie kryzysu w 2008 roku.)
- Pomimo optymistycznej prezentacji problemy w kolejnych latach mogą się pojawić – mówiła podczas debaty Małgorzata Starczewska- Krzysztoszek z katedry Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Warszawskiego. - Wiele krajów po ostatnim kryzysie finansowym wdrożyło odpowiednie mechanizmy - narzędzia zapobiegawcze, ale część z nich już się wyczerpuje. Wystarczy spojrzeć na banki centralne w Europie – przy następnej dekoniunkturze mogą mieć kłopoty. Prognozy profesora Nouriela Roubini raczej odnoszą się do Stanów Zjednoczonych – choć gdy USA mają katar, to inne kraje infekcję - dodała.
Zdaniem Głównego Ekonomisty Polskiej Rady Biznesu Janusza Jankowiaka trendy w gospodarce są jasno określone – „skoro górka cyklu gospodarczego już za nami, to czeka nas spowolnienie”.
Prof. Krzysztof Rybiński z Akademii Finansów i Bizensu Vistula polemizował z opinią profesora Roubini. I wskazał, że wielu ekonomistów traktuje recesję jako w sumie korzystne zjawisko, dzięki któremu odpadają najsłabsze firmy, zostają zaś te, które zdołają wdrożyć mechanizmy oszczędnościowe i efektywnościowe. - Ale teraz sytuacja jest specyficzna, bo już od kilku lat w wielu firmach i branżach widoczne są procesy efektywnościowe – mówił.
Prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys przypomniał, że w przeszłości także zdarzały się długotrwałe – wieloletnie okresy koniunktury gospodarczej. – Teraz rozwój i wdrożenie nowoczesnych technologii, które trwa od lat, może pomóc utrzymać na długo trwały wzrost gospodarczy – dodał.
Podobnego zdania jest Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: - Jeśli coś może nas ocalić przed długim i głębokim kryzysem to właśnie nowoczesne technologie i akceptacja – także w Polsce do ich wdrożenia – mówiła na debacie. – Pod koniec lat 90. wszyscy obserwowaliśmy pompowanie i zawyżanie wycen akcji i wartości firm komputerowych, ale to nie znaczy, że plany rozwoju Internetu były nietrafione, bo ten rozwój wszyscy obserwujemy i wykorzystujemy – dodała.
I zachęcała obecnych na konferencji dyrektorów finansowych, by promowali i zachęcali zarządy do poszukiwania odpowiednich i wdrażania nowoczesnych rozwiązań w swoich firmach. Jej zdaniem inwestycje w gospodarkę opartą na danych będą w kolejnych latach źródłem rozwoju. – Także polski biznes powinien zdawać sobie sprawę z tego, że ten kto będzie umiał gromadzić dane i umiejętnie je wykorzystywać, osiągnie efekty. Dane to zasób niewyczerpany, będący źródłem wzrostu. Dlatego w przyszłości wygrają te firmy, które będą posiadać większe zbiory danych i wiedzieć jak skutecznie je zastosować – mówiła na debacie Małgorzata Starczewska – Krzysztoszek.
Powody do obaw
Uczestnicy debaty wskazywali na różne – możliwe źródła kryzysu gospodarczego.
Prezes Borys uważa, że w przeciwieństwie do poprzednich kryzysów to nie zła sytuacja systemu finansowego może wywołać kolejny. Choć przyznał, że od czasu problemów z 2008 roku duże banki europejskie nie poprawiły swojej pozycji i nadal mają problemy ze ściągalnością kredytów i podał jako przykład Włochy, gdzie ten poziom sięga 15 procent.
Zdaniem prezesa PFR łatwiej oprzeć się kryzysowi, gdy system finansowy opiera się na sektorze bankowym i rozwiniętym rynku kapitałowym.
– Niestety w Polsce pomimo dobrych wskaźników makroekonomicznych, giełda jest w stagnacji, a ważne by była atrakcyjnym źródłem inwestowania - mówił.
Paweł Borys przekonywał też, że rynek kapitałowy stwarza mniejsze ryzyko kryzysu.
- Bo gdy akcje stracą na wartości jednego dnia nawet 10 proc., to „nie ma tragedii”. Niestety Europa ma w ogóle słabszy rynek kapitałowy niż Stany Zjednoczone, dlatego też wolniej niż USA podnosiła się z kryzysu finansowego 2008 roku – dodał prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Wskazał również na problemy krajów takich jak Turcja, której gospodarka ma bardzo duże znaczenie nie tylko we własnym regionie ale i dla Europy, a gdzie nie ma stabilnej polityki ekonomicznej. Mówił też o radykalnych zmianach w polityce gospodarczej Stanów Zjednoczonych i poszukiwaniu przez amerykańską administrację możliwości powrotu na światowe rynki. - Konflikt celny z Chinami przypomina sytuację, gdy dwaj partnerzy mierzą do siebie, trzymając broń. Na razie nie strzelają, ale gdyby do tego doszło, to mielibyśmy do czynienia z długotrwałym kryzysem światowym – dodał Paweł Borys.
Zdaniem Małgorzaty Starczewskiej – Krzysztoszek wojny celne mogą dać początek kryzysowi. – Uważałam, że działania gospodarcze Donalda Trumpa są dla nas bardzo ryzykowne, ale teraz wydaje się, że nie chodzi o wojnę celną, ostatnia umowa handlowa zawarta z Meksykiem to sygnał, że USA chcą po prostu inaczej – lepiej się pozycjonować na światowych rynkach – dodała.
W opinii Janusza Jankowiaka nawet gdyby doszło do „wojny celnej” między Chinami i USA to może być przyczynek do spowolnienia gospodarczego, ale nie wywoła kryzysu światowego. – Ja widzę potencjalne zagrożenie dla gospodarki i zarzewie kryzysu w sektorze finansowym, dane za ostatnie 10 lat pokazują ogólny przyrost zadłużenia w wysokości 40 procent, i nie tylko przyrasta dług, ale pogarsza się jego jakość. I w głównej mierze został wygenerowany przez shadow banking – dodał.
To dlatego Janusz Jankowiak uważa shadow banking za jeden z kluczowych problemów światowej gospodarki. W naszym kraju także funkcjonuje bankowość cienia (szara bankowość) czyli w praktyce firmy oferujące pośrednictwo kredytowe i usługi pożyczkowe nie należące do tak zwanego tradycyjnego systemu bankowego.
Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, główne przyczyny kryzysu gospodarczego są zawsze takie same – to chciwość i brak etyki. - Wiele osób zdaje sobie sprawę, że wyceny niektórych firm w różnych branżach są absurdalnie zawyżone – mówił.
Gospodarka ma się nieźle, więc powiało optymizmem
Ostatni rok był dobry dla działających w Polsce firm. Według badania przeprowadzonego wśród dyrektorów finansowych, są oni zadowoleni z kondycji swoich przedsiębiorstw i optymistycznie oceniają perspektywy dla ich działalności.
Jak wynika z piątej edycji badania polskich CFO, prowadzonego przez Grant Thornton i Euler Hermes, aż 57 proc. dyrektorów finansowych deklaruje, że kondycja ich firm w ciągu ostatniego roku poprawiła się, a tylko 11 proc. ankietowanych twierdzi, że uległa ona pogorszeniu. W dodatku zdecydowana większość badanych, bo aż 83 proc., deklaruje, że ich firma jest aktualnie w fazie rozwoju, z czego 58 proc. CFO określa ten rozwój jako „umiarkowany”, a 25 proc. jako „silny”. Tylko 5 proc. ankietowanych twierdzi, że ich przedsiębiorstwo jest w regresie, a 12 proc. określa aktualny stan jako stagnację.
Takie wyniki są potwierdzeniem zeszłorocznego badania, w którym polscy CFO rozważnie, ale jednak optymistycznie oceniali perspektywy rozwojowe swoich firm. Ich oczekiwania sprawdziły się. Czego spodziewają się w tym roku? Dyrektorzy finansowi jeszcze odważniej patrzą w przyszłość. Aż 48 proc. badanych optymistycznie ocenia perspektywy ekonomiczne dla polskiej gospodarki, natomiast jedynie 12 proc. postrzega je pesymistycznie.
Badanie zostało przeprowadzone przez Euler Hermes, wiodącego globalnego ubezpieczyciela należności handlowych oraz firmę audytorsko-doradczo-outsourcingową Grant Thornton wśród 200 dyrektorów finansowych uczestniczących w cyklu kongresów, towarzyszących projektowi „Dyrektor Finansowy Roku”, które odbyły się w kwietniu, maju i czerwcu 2018 r. w Gdańsku, Lublinie, Krakowie oraz Poznaniu.
Zdaniem Partnera w Departamencie Doradztwa Grant Thornton Mariusza Maika pozytywne nastroje z jednej strony dobrze wróżą dla koniunktury w Polsce i dla polskiego rynku pracy, ale z drugiej strony – wiążą się z pewnymi trudnymi wyzwaniami, z którymi będą musiały się zmierzyć firmy. Widać bowiem symptomy wzrostu kosztów operacyjnych, wynikających przede wszystkim ze zwiększania kosztów pracowniczych. Realny wzrost płac, spadająca stopa bezrobocia i potrzeby firm w zakresie wzrostu zatrudnienia powodują, że rośnie powszechna obawa o brak wykwalifikowanych pracowników na rynku co dodatkowo będzie stwarzać silną presję płacową. - Potwierdziło się to również w naszym badaniu, gdzie ponad połowa respondentów przewiduje wzrost płac szybszy od wskaźnika inflacji i jednocześnie przewiduje zwiększenie zatrudnienia w związku z rozwojem działalności – mówił na konferencji Mariusz Maik.
Dyrektorzy finansowi firm coraz śmielej myślą też o inwestycjach. Dużo chętniej niż w zeszłym roku deklarują zwiększenie nakładów na nowe maszyny i urządzenia (59 proc. – wzrost o 5 p.p. rok do roku) i na badania i rozwój (42 proc. – wzrost o 9 p.p.). Ponadto, prawie połowa (48 proc.) ankietowanych dyrektorów finansowych, tak jak w zeszłym roku, planuje ekspansję na nowe rynki. W tegorocznej edycji badania dodatkowo spytano polskich CFO o ich plany dotyczące inwestycji w szeroko rozumianą cyfryzację. Z badania wynika, że znaczna większość firm (57 proc.) czuje potrzebę transformacji cyfrowej swoich przedsiębiorstw.
Mimo dobrej koniunktury, ankietowani CFO i ich firmy nie spoczywają na laurach. W tym roku dyrektorzy finansowi – tak jak w poprzednim – podtrzymują chęć optymalizacji wybranych obszarów działalności swoich przedsiębiorstw. Firmy w najbliższym czasie planują szerokie działania w zakresie modernizacji parku maszynowego (39 proc. wobec 32 proc. rok temu) czy zmiany formy prawnej prowadzonej działalności (17 proc. wobec 13 proc. rok temu). W związku z zaostrzoną polityką fiskalną Ministerstwa Finansów, dużo mniej polskich CFO zapowiada wprowadzenie optymalizacji podatkowej – 25 proc. w stosunku do 46 proc. zeszłorocznych badanych dyrektorów finansowych.
Waldemar Wojtkowiak, Członek Zarządu i CFAO Euler Hermes wskazał, że dyrektorzy finansowi mają świadomość, iż wiele firm zarówno organizacyjnie, jak i finansowo wykazuje się niezbyt dużą efektywnością działania, a tym samym niskim zwrotem z kapitału. - Stąd deklaracja dużej części dyrektorów finansowych o rozwoju ich firm w kierunku cyfryzacji, inwestowaniu w nowe badania, technologie oraz park maszynowy, co ma przeciwdziałać negatywnym procesom. Ankietowani chcą podejmować także optymalizację czysto finansową, jednak bardziej w formie ograniczania kosztów, niż optymalizacji podatkowej – mówił na konferencji Waldemar Wojtkowiak.
Wyzwania na przyszłość
Wyniki badania Euler Hermes i Grant Thornton były wstępem do dyskusji o przyszłości pozycji i wyzwaniach stojących przed dyrektorami finansowymi. Wśród podstawowych uczestnicy debaty wymienili skuteczną odpowiedź na zachodzące zmiany technologiczne. Dyrektor Zarządzający Union Investment TFI Tomasz Michalak przekonywał, że to właśnie nowe technologie i digitalizacja mogą wprowadzić firmę na zupełnie nowe tory. - Oczywiście w tym kontekście niezbędna jest tez umiejętność wykorzystania pozyskanych informacji i efektywnego ich wykorzystania, ale do tych zmian trzeba przekonać też zespół – mówił dyrektor Michalak.
O tym, że do wprowadzenia przełomowych zmian w firmie konieczna jest współpraca CFO z działami operacyjnymi, mówił dyrektor finansowy Canon Polska Paweł Kicman. Przytoczył historię o reakcjach jego kolegów z innych działów firmy na pomysł zmiany w modelu sprzedaży jednego z produktów. Oczywiście odczucia były mieszane i według Kicmana to doskonały dowód na to, że do transformacji firmy nie wystarczy odważny pomysł. Dyrektor finansowy może inspirować i być katalizatorem zmiany, jednak aby nawet najlepszy projekt mógł wejść w życie, ważny jest dialog, zaufanie, rzetelna analiza, ale też... odwaga.
– Każda zmiana dotychczasowego porządku wymaga czasu. Narzucanie przez CFO zmian w oparciu o tabelkę w Excelu bardzo często trafia na opór czy to dyrektorów innych działów czy też samych szeregowych pracowników. Rozmawiajmy o zmianach i artykułujmy oczekiwania czy potrzeby swoich jednostek, bo najgorsze jest poczucie, że nowy porządek, choćby fiskalnie słuszny, jest narzucany z góry – mówił na debacie dyrektor Paweł Kicman.
W tym kontekście dyrektor Michalak wskazał, że kluczowa jest wzajemna komunikacja między działami, a zwłaszcza „potrzebne jest wzajemne zrozumienie, że wspólnie zmierzamy w tym samym kierunku i pracujemy na rzecz jednej organizacji”.
Z kolei wiceprezes zarządu NC+ Edyta Sadowska zaliczyła umiejętność wyjaśniania i przekonania do zmian innych departamentów w ramach firmy, do nowych niezbędnych obecnie kompetencji CFO.
Zdaniem dyrektora Michalaka praca z nowo pozyskanymi w efekcie digitalizacji danymi czasem przypomina poruszanie się „we mgle”, gdyż nie do końca wiadomo, jaki przyniesie efekt. I wiąże się z ogromną obróbką danych, z których nie wszystkie da się wykorzystać.
Natomiast wiceprezes Sadowska wskazała też na konieczność szerszego traktowania digitalizacji, która coraz częściej używana jest jako „słowo wytrych”, niż tylko w odniesieniu do działu księgowego. – To wymuszają zmiany zachodzące na rynku – mówiła.
W jej opinii zmienia się i znacząco rozszerza rola dyrektora finansowego w firmie. – Od nich oczekuje się nie tylko zwiększania przychodów i cięcia czy kontroli kosztów, ale i proponowania kierunków rozwoju zarządowi. Trzeba więc patrzeć szerzej niż dotąd, obserwować trendy rynkowe i też mieć i móc przedstawić wizję rozwoju firmy – mówiła wiceprezes Platformy NC+. – Jako CFO mamy wiele zadań, z jednej strony tradycyjne czyli zwiększenie przychodów a z drugiej transformacja i optymalizacja biznesu, czy wejście w nowe segmenty rynku.
Do długiej listy wyzwań i oczekiwań wobec pracy CFO, Dyrektor Zarządzający ACCA Polska i Kraje Bałtyckie Jakub Wojnarowski dodał profesjonalizm, bo tylko profesjonaliści mogą odpowiedzieć na zmiany i umiejętność zarządzania zespołem. – CFO musi stać się teraz – wobec zmian zachodzących na rynku pracy i rosnących oczekiwań młodych ludzi przychodzących do firmy także menadżerem zespołu – mówił na debacie. – Trudniej obecnie znaleźć wartościowego i doświadczonego pracownika, zaś ci młodzi ludzie mają duże oczekiwania i liczą na szybką ścieżkę kariery.
Dyrektor Wojnarowski wskazał także na wyzwanie w pracy CFO, jakim są częste zmiany przepisów, a na przyszły rok szykują się kolejne - około 400 zmian w przepisach podatkowych. I dodał, że sztuka kontroli i wdrożenia nowych regulacji, konieczność odpowiedzi na zmiany technologiczne, profesjonalizm i wysoka etyka zawodowa to konieczność w pracy CFO.
- Dlatego każdy dyrektor finansowy musi mieć jeszcze jedną dodatkową cechę – to odwaga – powiedziała Edyta Sadowska na zakończenie debaty.
Agnieszka Łakoma
Centrum Idei Gospodarczo-Ekonomicznych
Partnerami medialnymi Kongresu Dyrektor Finansowy Roku byli: Money.pl, Wirtualna Polska, Dziennik Gazeta Prawna, MyCompany oraz Inwestorzy.tv