Jednym z czterech projektów ustaw, które trafią pod obrady rządu na ostatnim tegorocznym posiedzeniu, jest ten poświęcony "elektromobilności i paliwom alternatywnym". Choć wnioskodawcą jest Ministerstwo Energii, to nikt nie ma wątpliwości, że stoi za nim sam premier Mateusz Morawiecki.
Miliardy na zachętę
Niespełna rok po objęciu pierwszego stanowiska w rządzie, gdy kierowała nim jeszcze Beata Szydło, zapowiadał, że do 2025 r. po polskich ulicach będzie jeździł milion elektrycznych samochodów. Żeby zachęcić Polaków do zakupów i zbliżyć się do realizacji celu, jak przypomina czwartkowa "Gazeta Wyborcza", z budżetu wydanie zostanie 18,6 mld zł.
Znika akcyza
Środki pokryją m.in. zwolnienie z akcyzy samochodów elektrycznych i hybrydowych, choć te drugie tylko do końca 2020 r. Ryzykownym byłoby założenie, że znacząco zmieni to podejście do aut elektrycznych. Jeden z najpopularniejszych, a zarazem najtańszych, "elektryków", Nissan Leaf stanieje o około 4 tysiące złotych. Obecnie kosztuje około 130 tys. zł. Tyle samo, ile średniej klasy limuzyna, której zasięg na jednym tankowaniu jest cztero-, a nawet pięciokrotnie większy.
Znaczną część środków budżetowych pochłonie także zwiększenie do 30 tys. euro limitu odpisu amortyzacyjnego dla przedsiębiorców, którzy kupią samochód napędzany silnikiem elektrycznym.
Milion aut w 8 lat
O skali wyzwania, jakim jest milion aut elektrycznych za osiem lat, świadczy fakt, że w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku zarejestrowano ich... 300. Wskaźnik poprawi nieco wymiana flot samochodów administracji rządowej i samorządowej. Od 2025 r. co trzeci samorządowy służbowy pojazd ma być napędzany silnikiem elektrycznym. W administracji państwowej ma być to co drugi.
Rząd planuje także poprawić infrastrukturę stacji ładowania aut elektrycznych. W całej Polsce ma powstać 75 punktów sieci Greenway, gdzie w ciągu 30 minut auto zostanie naładowane "do pełna".