Sejm nie będzie pracował nad projektem PSL dotyczącym przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy. Posłowie w głosowaniu przychylili się do wniosku klubu Nowoczesnej i odrzucili projekt w pierwszym czytaniu.
Za odrzuceniem głosowało 184 posłów (głównie PO, Kukiz'15 i Nowoczesnej); przeciw - 49 (PSL i 31 parlamentarzystów PiS); wstrzymało się - 202 (w większości PiS).
- To jest projekt bazujący na wolności, wolności ubezpieczonego do dokonania wyboru, kiedy chce przejść na emeryturę. Szczególnie wolności dla osób, które wcześnie rozpoczęły działalność zawodową i dotyczy różnych grup zawodowych, nie tylko rolników, ale także tych, którzy ukończyli szkołę zawodową lub już w trakcie nauki w szkole zawodowej podjęli zatrudnienie - mówił szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, przedstawiając projekt na sali sejmowej.
Jak podkreślał, "lata składkowe są dziś ważniejsze niż wiek emerytalny", gdyż "wynik wartości emerytury, wartość świadczenia, jaką będą pobierać emeryci, zależy od ilości zgromadzonych składek podzielonych przez dalszą oczekiwaną długość trwania życia".
Projekt PSL zakładał wejście w życie nowych przepisów od 1 stycznia 2016 r., co - podkreślał Kosiniak-Kamysz - "jest ciągle jeszcze możliwe" pod warunkiem szybkiego procedowania projektu, o co zaapelował do marszałka i przewodniczących komisji sejmowych.
- Nie rozumiem, dlaczego PSL chce przyłożyć się do psucia państwa - mówiła, uzasadniając sprzeciw swojego klubu wobec projektu Izabela Leszczyna z PO. Jej zdaniem choć wprowadzenie trudnej reformy emerytalnej mogło być jedną z przyczyn wyborczej porażki Platformy, to przechodząc do opozycji, "nie można tracić odpowiedzialności za państwo". Przekonywała, że obecna zasada systemu emerytalnego jest prosta: "im dłużej pracujesz, tym wyższą masz emeryturę", więc odwracanie reformy wprowadzonej przez koalicję PO-PSL będzie niekorzystne dla emerytów.
Z kolei Agnieszka Ścigaj z Kukiz'15 oceniła, że projekt PSL nie jest oparty na wyliczeniach czy analizach, a "sprawia wrażenie wyrzutów sumienia PSL" po wydłużeniu wieku emerytalnego.
Reprezentujący Nowoczesną Ryszard Petru zarzucał, że propozycja ludowców jest "niezgodna z konstytucją, obniża emerytury i dyskryminuje kobiety". Złożył też wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Za dalszymi pracami nad projektem opowiedział się natomiast klub Prawa i Sprawiedliwości. Według posłanki tej partii Beaty Mazurek, mimo że PSL przyczyniło się do uchwalenia zmiany wydłużającej wiek emerytalny, a obecny projekt tej partii co najwyżej "nieznacznie łagodzi" jej skutki, to PiS chce kontynuować nad nim prace. Podkreśliła przy tym, że PiS opowiada się za przywróceniem poprzedniego wieku emerytalnego.
- Będziemy pracować nad tym projektem i spróbujemy połączyć go z projektem prezydenckim dotyczącym obniżania wieku emerytalnego - zadeklarowała.
Jak mówił reprezentujący rząd podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Marcin Zieleniecki, Rada Ministrów nie przyjęła wspólnego stanowiska w sprawie projektu ludowców. Zieleniecki, choć wytykał wady propozycji PSL, opowiedział się jednak w imieniu swojego resortu za dalszymi pracami nad nią.
Projekt PSL zakładał, że będzie można przejść na emeryturę, gdy mamy przepracowane 40 lat - liczone według okresów opłacania składek na ubezpieczenie społeczne, niezależnie od formy zatrudnienia. Oznacza to, że nie wliczałyby się do stażu okresy bezrobocia czy czas studiów.
Na emeryturę po 40 latach mieliby możliwość przechodzić także rolnicy, którzy do stażu pracy mieliby zaliczoną pracę w gospodarstwie już od 16. roku życia. Rolnik, pobierający takie świadczenie, mógłby dalej prowadzić gospodarstwo rolne ze współmałżonkiem ubezpieczonym w KRUS.
Ludowcy uzasadniali, że projekt może zmienić podejście do pracy i zatrudnienia - podstawowym celem stałoby się przepracowanie 40 lat, a nie osiągnięcie wieku emerytalnego. Ograniczyłoby to też - ich zdaniem - szarą strefę w zatrudnieniu.
Zgodnie z projektem gdyby wyliczona emerytura po 40 latach pracy była niższa od minimalnej, dopłacałby do niej budżet państwa.
Takie rozwiązanie zaproponował po pierwszej turze wyborów ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Gdy okazało się, że wybory wygrał Andrzej Duda, prezydencka kancelaria wycofała projekt z konsultacji, uzasadniając, że z uwagi na wynik wyborów, prezydent nie powinien, jeśli nie jest to konieczne, podejmować istotnych decyzji do końca kadencji. PSL przejął projekt i zgłosił go w poprzedniej kadencji, a ponownie w obecnej.