Polsce może zabraknąć mocy – wyrokują eksperci z Europejskiego Instytutu Miedzi. I wskazują na szereg problemów, z jakimi musi mierzyć się nasza energetyka – donosi forsal.pl.
Podczas przesyłania prądu tracimy w Polsce 7 proc. wytwarzanej energii. Mało? Rocznie tracimy na tym 2 mld zł. Ubytków mogłoby nie być, gdybyśmy zmodernizowali sieć przesyłową. Ale koszt wymiany okablowania to aż 40 mld zł.
Problemem jest jednak nie tylko przesył, ale także same bloki. Polska energetyka posila się urządzeniami postawionymi ponad 40 lat temu. Odpowiadają one aż za jedną czwartą mocy wytwórczych. Młodsze bloki też wcale nie są takie młode, bo aż 60 proc. ma więcej niż 30 lat.
Stare jednostki to kiepska sprawność. W przypadku bloku węglowych kształtuje się ona na poziomie 33 proc. Oznacza to, że ze 100 proc. węgla są w stanie wyprodukować tylko 33 proc. mocy. Jednostki gazowe osiągają efektywność niemal dwukrotnie większą.
Bez modernizacji się więc nie obędzie. Ale potrzebna jest także dywersyfikacja źródeł wytwarzanej energii.
Według Europejskiego Instytutu Miedzi w polskich warunkach rozwiązaniem mogłaby być morska energetyka wiatrowa. Jej potencjał oceniają na 8 do 10 GW (czyli mniej więcej jedna piąta zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce). Pierwszy prąd mógłby popłynąć z farm już w 2025 r.
Tylko że rząd, ustami ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, stwierdził, że nie wyobraża sobie wznoszenia farm wiatrowych bez jednoczesnej zgody na budowę elektrowni atomowej. A to bardzo kosztowna i długa inwestycja. Jej koszt to ok. 75 mld zł.
Inna sprawa, że Polska do dekarbonizacji nie jest jeszcze przygotowana. Brakuje magazynów, by przechowywać energię z OZE. Tak czy siak – bez ogromnych inwestycji w polskiej energetyce się nie obejdzie. Oby tylko podjąć dobrą decyzję, na co popłynie strumień pieniędzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl