Oficjalnie zdecydowana większość specjalistów ocenia działania inwestorów zagranicznych w polskich spółkach pozytywnie. Nieoficjalnie jednak u części obserwatorów szczególnie złą opinię mają akcjonariusze francuscy, o których co raz częściej mówi się, że jeżeli kupują akcje to po to, aby ze swojej inwestycji jak najmniejszym kosztem, uzyskać jak najwięcej.
Do negatywnego postrzegania inwestorów znad Sekwany niewątpliwie w sposób najbardziej widoczny przyczyniły się zachowania Pernod Ricard w Agrosie oraz Michelin w Stomilu Olsztyn. Wśród części giełdowych graczy, zwłaszcza u tych inwestujących bardziej spekulacyjnie ugruntowało się przekonanie, że jeżeli do spółki notowanej na GPW wchodzą Francuzi to będą chcieli ją przejąć nie płacąc za to premii. To z kolei dla akcjonariuszy mniejszościowych najczęściej oznacza straty na poczynionych inwestycjach.
Generalnie straty te mogą być dwojakiego rodzaju.
Po pierwsze mogą wynikać ze spadku kursu, który często jest efektem spadających zysków przedsiębiorstwa i braku dywidendy. Wielu podejrzewa, że powodem tego stanu rzeczy jest transfer zysków. Niejednokrotnie jest też tak, że akcjonariusz mniejszościowy nie może zamknąć otwartej pozycji ze względu na malejącą płynność walorów spółki na giełdzie, bądź ze względu na brak zainteresowania określonym pakietem ze strony jakichkolwiek innych inwestorów na rynku. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie, czy nawet większość podmiotów o rodowodzie francuskim związanych z przedsiębiorstwami publicznymi działa na szkodę pozostałych posiadaczy akcji.
Wezwanie Agrosu
Sztandarowym przykładem zwolenników tezy o 'francuskim wyzysku' były działania Pernod Ricard w Agrosie. Podmiot ten odkupił od Towarzystwa Inwestycyjnego Grupy Agros ponad 4 tys. akcji uprzywilejowanych, które dały mu prawo do dysponowania 75 proc. ogólnej liczby głosów na WZA spółki.
Mimo, że w takiej sytuacji powinno zostać ogłoszone wezwanie, to luki prawne pomogły ominąć tą procedurę.
- W Agrosie walka o ogłoszenie wezwania trwała wiele miesięcy. Ostatecznie udało się zmusić Francuzów do skupienia z rynku pozostałych akcji po przyzwoitej cenie.
Być może było tak jednak tylko dlatego, że Pernod potrzebował wsparcia dzięki któremu jego zwycięstwo w przetargu na zakup Polmosu Poznań stało się bardziej prawdopodobne - uważa jeden z akcjonariuszy Agrosu pragnący zachować anonimowość.
Jego zdaniem sytuacja jaka miała miejsce w warszawskiej spółce, a jak pokazuje najnowsza historia również w Stomilu Olsztyn spowodowała, że wielu inwestorów straciło zaufanie nie tylko do inwestorów znad Sekwany ale i całego polskiego rynku kapitałowego.
Zyski Stomilu
Kolejną sprawą budzącą co raz więcej kontrowersji są działania Michelin.
- Podstawowy zarzut kierowany pod adresem francuskiego inwestora dotyczy nieprzestrzegania praw akcjonariuszy mniejszościowych. Chodzi tu ostatnio m.in. o nie udostępnianie informacji członkowi rady nadzorczej powołanemu z ramienia inwestorów finansowych, czy nie powołanie biegłego rewidenta proponowanego przez tych akcjonariuszy - mówi Radosław Biadoń, analityk BDM PKO BP.
Co ciekawe informacje których się domagano nie zostały nawet przekazane mimo orzeczenia Sądu Rejonowego w Olsztynie który uznał, że dotychczasowe żądania zarządu spółki dotyczące podpisania przez Waldemara Siwka, członka rady nadzorczej, klauzuli poufności są bezprawne. Wprawdzie orzeczenie sądu nie było prawomocne ale z drugiej strony było wykonalne z chwilą wydania. Mimo to, w ocenie władz Stomilu brak klauzuli był i jest to nadal główną barierą nie pozwalającą udostępnić dokumentów spółki. Zupełnie inną sprawą są oskarżenia dotyczące transferu zysków. Skąpe informacje bieżące publikowane przez spółkę, brak wglądu w dokumenty, czy niedopuszczenie biegłego rewidenta proponowanego przez akcjonariuszy mniejszościowych niewątpliwie takie podejrzenia ugruntowują. I na pewno zapowiedzi Michelin mówiące, że wniesie on do sądu pozew o zniesławienie przeciwko osobom, które oskarżają spółkę o takie praktyki niewiele zmienią.
Walka o telekomy
O wiele mniej oskarżeń pojawia się natomiast pod kierunkiem francuskich przedsiębiorstw telekomunikacyjnych, które w Polsce mają coraz silniejszą pozycję. Nie brakuje za to emocji, zwłaszcza wokół Elektrimu, którego część telekomunikacyjną od pewnego już czasu chce przejąć Vivendi Universal. Jego 49 proc. udział w Elektrimie Telekomunikacja na razie nie zapewnia realizacji tego przedsięwzięcia, chociaż z drugiej strony zawarte umowy niewątpliwie przybliżają Francuzów do celu. Niemal na pewno inwestorem strategicznym zostanie natomiast France Telecom, który wraz z Kluczyk Holding posiada dziś 35 proc. akcji TP SA. Tutaj jednak inwestor z zakupem kontrolnego pakietu akcji nie spieszy się, gdyż czas działa na jego korzyć.
- Jeżeli France Telecom ma możliwość uzyskania niższej ceny, niż ta którą musiał płacić dotychczas to trudno się dziwić, że jego działania zmierzają do wynegocjowania jak najlepszych dla siebie warunków. Z drugiej strony ze względu ciągle zmieniające się warunki w sektorze telekomunikacyjnym na całym świecie i przedstawicielom Skarbu Państwa niezmiernie trudno będzie uzyskać cenę na poziomie wynoszącym co najmniej 38 zł - uważa Michał Martczak, analityk DI BRE Banku.
Informacje Francuzów o mało prawdopodobnym przeprowadzeniu opcji kupna 10 proc. akcji TP SA. spowodowały że ich kurs na GPW uległ znaczącej przecenie. Niewątpliwie rozczarowało to część giełdowych graczy, a już na pewno Ministerstwo Finansów, które nie uzyska środków na zaspokajanie bieżących potrzeb zapisanych w budżecie państwa. Chociaż zarówno działania Vivendi jak i France Telecom nie są często po myśli drobnych akcjonariuszy, to trudno uznać je nieprawidłowe, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę ich krótką obecność w Polsce.
- Upłynęło zbyt mało czasu, aby ocenić działania francuskich inwestorów w polskich spółkach telekomunikacyjnych. Do tej pory ruchy France Telecom ograniczyły się w zasadzie do potwierdzenia wcześniejszej strategii TP SA., a Vivendi przynajmniej na razie niewiele może zmienić w PTC Đ uważa Michał Martczak.
Dobre przykłady
Wielu inwestorów za dobry przykład działań i zachowań jakie powinny towarzyszyć przejmowaniu polskiej spółki przez kapitał zagraniczny w tym i francuski podaje zakup akcji Polaru przez Brandta. Podmiot ten nie dość, że po zakupie kontrolnego pakietu ogłosił dwukrotnie wezwanie na 100 proc. walorów spółki to jeszcze podpisał klauzulę o nie zwalnianiu pracowników przedsiębiorstwa. W ocenie niektórych specjalistów podpisanie w tym zakresie umów podyktowane było jednak obawami dotyczącymi strajków jakie mogły tutaj wywołać silne związki zawodowe. Stosunkowo dobrze działania inwestora strategicznego oceniają również analitycy w Orbisie.
- Orbis zawarł z Accor korzystne umowy licencyjne. Dodatkowo warszawska spółka będzie mogła korzystać z sieci sprzedaży Francuzów, dzięki czemu będzie też lepiej postrzegana na świecie. Wzbogaci się też o kilka hoteli, które nabędzie od Accor prawdopodobnie w zamian za akcje z nowej emisji - uważa Radosław Biadoń.
Jednak i tu nie wszyscy są przekonani o dobrych intencjach inwestora strategicznego. Na rynku pojawia się co raz więcej zarzutów dotyczących niewłaściwego informowania akcjonariuszy o faktycznej kondycji Orbisu. Obawy budzi przyszły parytet wymiany akcji na aktywa Accor i nieprzejrzyste umowy licencyjne. Przy tej okazji giełdowi gracze, podobnie jak w przypadku wielu innych spółek posiadających zagranicznego inwestora strategicznego mówią o możliwości ukrytego transferowania zysków. Duże nadzieje należy jednak wiązać ze wzrostem świadomości wśród krajowych inwestorów.
- Na polskim rynku wzrasta świadomość akcjonariuszy mniejszościowych o przysługujących im prawach. Co raz częściej ich aktywność zaczyna być widoczna w walce z inwestorami, którzy do tej pory często zdawali się nie zauważać, a nawet nie respektować obowiązujących na rynku praw i zasad Đ uważa Sławomir Gajewski, doradca inwestycyjny Credit Suisse Asset Management (Polska).