_ Ale jazda! _ – jakby powiedział ślimak siedzący na wskazówce godzinowej zegara. Kampania wyborcza nabiera tempa i w ogóle nabiera co bardziej tępych.
Sensacja pełznie za sensacją. W związku z tym, tym, którzy nie nadążają, trzeba pewne działania wyjaśniać. Na przykład poseł Poncyliusz wytłumaczył, że PiS dopuścił się prowokacji intelektualnej. Musiał uspokoić nieprzywykłych do takich ekscesów wiernych wyborców. O ile bowiem błyskotliwyArtur Górskizdradził na swoim blogu, że lewicowe sympatie prezesa są tylko wyborczym podstępem, to fakt, iżJarosław Kaczyńskilubi _ bitelsów _ mógł zbyt szokować. Bo to, że z kolei nie lubi _ Udwa _, było oczywistą oczywistością.
Do prowokacji doszło także podczas debaty kandydatów, gdyBronisław Komorowskipoczęstował przeciwnika odgrzanym kotletem z torysa. Niektórzy zrozumieli to menu dopiero po wczorajszym, prywatnym spotkaniu prezesa PiS-u z Cameronem.
Wielu tłumaczeń wymaga również sama debata. Mimo to wciąż istnieją rozbieżności dotyczące jej zwycięzcy. A przecież wystarczyło porównać, który z dyskutantów wypił więcej wody. Co zresztą powinno być wskazówką dla organizatorów środowego spotkania kandydatów oraz tych, którzy zechcą ich oglądać. Niejednemu bowiem w gardle zaschnie.
src="http://static1.money.pl/i/h/206/96974.jpg"/>A może bomba zegarowa sprzed dwudziestu lat, która właśnie zaczęła tykać, okaże się niewypałem? Bo jak wybuchnie, to nawet dziadek w Wehrmachcie i pradziadek w carskiej armii takiego huku nie słyszeli.
Tu ciekawostka. Będący już dziadkiemLech Wałęsa, wspominając swoją przegraną zAleksandrem Kwaśniewskim, przyznał, że powodem nie była prowokacja, lecz własna pycha i zarozumialstwo. Faktu tego media jednak nie eksponowały, bo samokrytyka polityka to rzecz najtrudniejsza do wyjaśnienia.
Obaj niegdysiejsi konkurenci oświadczyli, że zagłosują na kandydata PO. Lider lewicy o swoim poparciu poinformuje dopiero po wysłuchaniu sugestii partyjnych towarzyszy. Jedni chcą, żeby werbalnie wskazał Komorowskiego, inni, aby tyko mrugnął okiem do swoich wyborców.
Rośnie napięcie. Zaś piętą achillesową naszej demokracji jest plebiscytowość wyborów i niska frekwencja. Podobno przyczyną jest niska świadomość obywatelska. Dlatego warto zastanowić się, czy w przyszłości na kartach do głosowania nie powinna pojawić się rubryka _ żaden z kandydatów _. Może wtedy obywatele liczniej chodziliby do urn? Choćby po to, aby wyjaśniać żądnym władzy politykom, że dotychczasowe głosy nieważne, a takich oddano w pierwszej turze 117 662, winne być traktowane poważniej.
Trzeba tylko odpowiedzieć sobie na pytania: Czy wyniki wyborów w Najjaśniejszej mogą być jeszcze jaśniejsze? I czy _ ciemny lud _ to kupi?
Autor jest niezależnym konsultantem w zakresie marketingu politycznego i wyborczego