Polska Grupa Górnicza to prawdziwy gigant, największa górnicza firma w Europie i największy producent węgla kamiennego w Unii. Zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy osób. Przedsiębiorstwo powstało na gruzach Kompanii Węglowej i było sposobem na uratowanie całego sektora górniczego w Polsce. Przymiarki do powołania Grupy były długie i trudne - zaczął jeszcze rząd Ewy Kopacz, ale dofinału doprowadziła już ekipa Beaty Szydło.
Dlaczego powołanie jednej spółki w miejsce drugiej było takie trudne? Bo trzeba było znaleźć finansowanie, porozumieć ze związkami, swoje do powiedzenia miała też Komisja Europejska. Ale ostatecznie się udało. Ponad półtora roku temu, kiedy kształtowała się PGG, związki zgodziły się na ograniczenie górniczych wynagrodzeń, odejście części załogi i odsunięcie wypłaty czternastej pensji. Jednak teraz wróciły do tematu.
Zysk jest, a gdzie podwyżka?
Okazało się bowiem, że PGG zaczęła pokazywać zyski. - Polska Grupa Górnicza według wstępnych informacji zakończyła ubiegły rok zyskiem - pochwalił się kilka dni temu wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Ten zysk - jak zaznaczył - miał być "osiągnięty wysiłkiem zarządu i pracowników". W trzecim kwartale PGG odnotowała 44 mln zł zysku netto, przy przychodach na poziomie 2 169 mln zł.
Na początku lutego okazało się także, że Komisja Europejska zatwierdziła wart 5 mld złotych program wsparcia dla zamykanych kopalni w Polsce. Pomoc ma dotyczyć lat 2019-2023. Skoro finansowo PGG sobie radzi, a Bruksela nie rzuca kłód pod nogi, to można było się spodziewać, że o pieniądze upomną się też pracownicy.
I tak się właśnie stało. Na początku tygodnia związki działające w PGG wystosowały dwa listy do władz spółki. W jednym domagają się "określenia kwoty wzrostu funduszu wynagrodzeń na 2018 rok". W drugim natomiast żądają podjęcia rozmów o Zakładowym Układzie Zbiorowym Pracy.
Rzecznik PGG Tomasz Głogowski przyznaje, że rozmowy na temat wynagrodzeń trwają. Jednak spółka nie komentuje ich przebiegu. - Nie informujemy na razie o stanie negocjacji - mówi money.pl. Następne spotkanie stron zaplanowano na poniedziałek.
W oczekiwaniu na czternastkę
Pierwsze pieniądze już do górników trafiły. Chodzi o zaległe czternastki za zeszły rok. Związkowcy zgodzili się na zawieszenie wypłaty świadczenia ze względu na trudną sytuację spółki. Warunkiem umowy było jednak to, że jeśli firma wypracuje dobre wyniki, to pieniądze się znajdą. W połowie lutego pracownicy dostali 30 proc. zaległych czternastek. Biorąc pod uwagę, że średnie wynagrodzenie w spółce wynosi ponad 6,2 tys. zł brutto, to można szacować, że otrzymali ok. 2 tys. zł na osobę.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, związkowcy chcą rozmów nie tylko o przywróceniu pełnych wypłat czternastek. Czternastki są - jak wskazują - elementem wynagrodzenia górników, a nie dodatkową premią. Poza tym jednak będą proponować podwyżki. Spółka nie komentuje tych informacji.
Jak pisaliśmy w money.pl, górnicy według GUS zarabiają ponad 13 tys. zł. Sami górnicy są oburzeni tymi danymi. Ich zdaniem to jeden wielki blef: podkreślają, że mają się one nijak do rzeczywistości. A przynajmniej jeśli chodzi o uogólnianie ich jako zarobków osób pracujących fizycznie pod ziemią.