Japończycy uruchomili pierwszy reaktor od czasu katastrofy w Fukushimie, do której doszło w 2011 r. Jak informuje BBC, przed elektrownią Sendai i przed siedzibą premiera Japonii demonstrowali przeciwnicy energetyki jądrowej, w tym były szef rządu.
Jak poinformowało BBC, operator Kyushu Electric Power włączył reaktor nr 1 w elektrowni Sendai we wtorek o 10.30 czasu lokalnego. Rzecznik elektrowni Tomomitsu Sakata przekazał mediom, że jednostka rozpoczęła pracę bez żadnych problemów. Rozruch ma trwać dobę, a elektrownia zacznie produkować prąd w piątek. Pełną sprawność ma zyskać w ciągu miesiąca. Kolejny reaktor ma być uruchomiony w październiku.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Od czasu zamknięcia wszystkich elektrowni jądrowych japońska energetyka funkcjonowała dzięki importowanym paliwom. Rząd zdecydował, że energia jądrowa musi powrócić na wyspy nie tylko ze względu na gigantyczne koszty importu, ale także rosnącą emisję dwutlenku węgla.
Japoński premier Shinzo Abe powiedział w poniedziałek, że reaktory przeszły "najtrudniejsze na świecie badania przesiewowe dotyczące bezpieczeństwa". – Chciałbym, żeby Kyushu Electric postawiło bezpieczeństwo na pierwszym miejscu i podjęło najwyższe środki ostrożności podczas restartu” - powiedział. Na montaż nowych systemów bezpieczeństwa w zakładzie Sendai wydano ponad 100 mln dolarów. Jednak mimo tych zapewnień Japończycy nadal obawiają się energetyki jądrowej. We wtorek przed elektrownią demonstrowali jej przeciwnicy, kolejni zebrali się też w Tokio przed siedzibą premiera. Wśród demonstrantów znalazł Naoto Kan, który był szefem rządu w 2011 r. – Nie potrzebujemy elektrowni jądrowych – mówił do tłumu.
Cztery lata po katastrofie
W marcu 2011 r. silne trzęsienie ziemi i gigantyczna fala tsunami spowodowały serię awarii w elektrowni Fukushima I we wschodniej Japonii. Uszkodzone zostały systemy chłodzenia, a w rezultacie zaczęły się topić pręty paliwowe. Przez kilka dni Japończycy tłoczyli wodę morską do budynków elektrowni, borykali się z wybuchami i pożarami na terenie zakładu. Osłona bezpieczeństwa samego reaktora nie została jednak naruszona. Awaria spowodowała emisję substancji promieniotwórczych. Katastrofę uznano za wielką awarię jądrową, siódmego stopnia w skali INES. Wcześniej taka awaria miała miejsce tylko w Czarnobylu.