Tłok, kolejki do odprawy i zamknięte sklepy. Sezon wakacyjny na lotnisku w Warszawie nie należy do przyjemnych. Pasażerowie muszą sobie radzić bez blisko połowy sklepów. W tle trwa wojna między Portami Lotniczymi a dotychczasowym zarządcą placówek.
Rolety spuszczone, wejścia nie ma. Tak wygląda połowa sklepów na warszawskim lotnisku. Nie ma nawet czego pooglądać i standardowo porównać cenę ze strefy bezcłowej z regularnym sklepem, co zwykle było rozrywką sporej części podróżnych oczekujących na lot. Powód? Zmiana najemcy. Nowy otworzy lokale dopiero po zakończeniu wakacji.
- Lokale będą sukcesywnie uruchamiane, począwszy od przełomu sierpnia i września 2018 roku - zapewnia Hubert Wojciechowski, dyrektor biura marketingu i pr na lotnisku im. Chopina.
Zapewnia, że w tej chwili pasażerowie mogą korzystać z poidełek z bezpłatną wodą (w dwóch strefach – Schengen i Non Schengen). Na lotnisku pojawiło się też dodatkowe stoisko z prasą oraz nowe automaty z przekąskami. Potrzeby są jednak tak duże, że zwykle brakuje w nich asortymentu. Pokazują to w mediach społecznościowych pasażerowie.
- Nowy najemca, Baltona, rozpoczyna przebudowę lokali. Prace przebiegają zgodnie z harmonogramem - przekonują przedstawiciele lotniska. Dla pasażerów, którzy właśnie wybierają się na wakacje, to jednak małe pocieszenie. W przyszłym roku problemów nie będzie.
Kłopotów można było uniknąć?
Podczas gdy podróżujący odbijają się od zamkniętych sklepów, w tle trwa wojna pomiędzy zarządcą lotniska a dotychczasowym najemcą lokali. Obie strony przerzucają się zarzutami.
Lagardere Travel Retail, spółka, która do tej pory prowadziła sklepy, przekonuje, że w wakacje wcale nie musiało być problemów. Zdaniem Andrzeja Kacperskiego, prezesa LTR, winny jest zarządca portu, czyli Państwowe Porty Lotnicze. - Nie jest prawdą, że LTR nie zgodziła się pozostać w lokalach na okres wakacji. Propozycja w dwóch wariantach została przedstawiona prezesowi Mariuszowi Szpikowskiemu. I nigdy nie została rozpatrzona - tłumaczy Kacperski w oficjalnych dokumentach dotyczących postępowania.
I zaznacza, że Portom nie zależało na sklepach w trakcie wakacyjnego sezonu i lotniczego szczytu. Do firmy pismo o pozostaniu na lotnisku wpłynęło 8 czerwca, podczas gdy wyprowadzki miały się zacząć 30 czerwca.
- Zostaliśmy poproszeni przez prezesa Portów Lotniczych o złożenie kolejnych ofert. W zaproszeniu prezes PPL wyraźnie odmawiał jakiejkolwiek powagi czy mocy wiążącej zarówno swojemu zaproszeniu, jak też ewentualnym ofertom. Dlatego firma postanowiła nie uczestniczyć w procederze - wyjaśnia. I dodaje, że wpływ na taki obrót spraw miały dotychczasowe doświadczenia we współpracy na linii lotnisko - LTR. W oficjalnych dokumentach Kacperski wprost pisze, że Porty miały się dopuszczać "mataczenia i krętactwa".
Państwowe Porty Lotnicze ripostują w wiadomości wysłanej do mediów, że cały proces wyboru zarządcy lokali przebiegał prawidłowo. A nowy zarządca lokali płaci więcej niż poprzedni.
I nawet to jest kwestią sporu.
Groszowe różnice?
LTR przekonuje, że to właśnie ich oferta była lepsza w całym postępowaniu. Dlaczego? Bo firma zrezygnowała z tak zwanego czynszu adaptacyjnego, czyli obniżonych płatności na czas dostosowania sklepów i wymiany oferty. Zdaniem LTR oferta Baltony była w ciągu trzech lata o 83 mln zł droższa.
Firma zarzuca, że całe postępowanie było od początku do końca pozorowane. Kacperski przypuszcza, że jego oferta była potrzebna tylko po to, by prowadzić zakulisowe negocjacje z Baltoną. "Z pewnością została Baltonie ujawniona (wprost albo pośrednio), ponieważ przy takim poziomie czynszu i sposobie jego ustalania, bez znajomości oferty konkurenta nie jest możliwe, aby zaproponować czynsz, który będzie lepszy o zaledwie 16 tys. zł, czyli o 0,0021791 procenta i średnio 5 groszy więcej za metr kwadratowy miesięcznie" - pisze Kacperski w oficjalnym piśmie o wyborze nadzorcy.
Państwowe Porty Lotnicze ripostują, że całe postępowanie było objęte tarczą antykorupcyjną CBA.
Porty ripostują
- Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze niezmiennie stoi na stanowisku, że cały proces realizowany był w sposób przejrzysty i transparentny - tłumaczy Hubert Wojciechowski, rzecznik PPL. - Na żadnym etapie postępowania decyzje nie były podejmowane jednoosobowo, a cały proces uzyskał akceptację Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, wsparcie Prokuratorii Generalnej i osłonę "tarczy antykorupcyjnej” CBA - dodaje.
Porty wyjaśniają, że zaproszenie Baltony do negocjacji było korzystne z punktu widzenia i budżetu, i PPL. Dlaczego? Bo warunkiem uczestnictwa w walce o lokale na Chopinie było wycofanie się Baltony ze sporu w stosunku do skarbu państwa.
- W sytuacji, gdyby oferta Baltony okazała się najkorzystniejsza, podmiot ten jeszcze przed podpisaniem umowy, musiał zrzec się wszystkich roszczeń wobec PPL w efekcie wieloletnich sporów sądowych, opiewały one na dziesiątki milionów złotych - dodaje Wojciechowski. I, jak zaznacza, "wszelkie niezbędne dokumenty i umowy przygotowane z bardzo mocnym wsparciem Prokuratorii Generalnej zaakceptował też Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów".
Od kilku lat firma w sądach biła się o pieniądze - głównie o 20 mln euro. Spór trwał od 2012 roku, kiedy to ówczesny zarząd portów wypowiedział spółce związanej z Baltoną umowę na najem lokali. Ta kwestia jest już zamknięta.
W starciu na razie na prowadzeniu są Porty Lotnicze. Sąd Okręgowy w Warszawie w piątek oddalił wniosek o zabezpieczenie powództwa Lagardere Travel Retail przeciwko PPL i Baltonie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl